RPA

RPA: Zulu poczta

Młoda Zuluska w tradycyjnym stroju

fot.: Istock

Młoda Zuluska w tradycyjnym stroju
Zdobywcy Afryki bali się ich włóczni, gardzili upodobaniami. Za “bezwartościowe” szklane paciorki kupowali bezpieczeństwo, ziemię, diamenty. Współcześni turyści nie odkryją tajemniczego kontynentu, dopóki nie pojmą, dlaczego Zulusi nad szlachetne kamienie przedkładają kolorowe koraliki. W nich zaklęte są tradycja i miłość...

Przebierałam w koliach i naszyjnikach rozłożonych na matach wyplecionych z trzcin. Tylko one dzieliły miniaturowe dzieła sztuki od czerwonej, pylistej, afrykańskiej ziemi. Na pierwszy rzut oka kolie i naszyjniki wyglądały jak tanie błyskotki z supermarketu. Jednak każda różniła się nieco od poprzedniej. Przeczuwałam, że znaczą je emocje i ślady dłoni kobiet – pracowicie wyplatających wzory. Autorki tych prac dyskretnie przyglądały mi się ze stosownej odległości.

NA TEMAT:

Bizuteria Jak Znak

Jedna podeszła i zaczęła namawiać, abym coś kupiła. Targowałyśmy się ostro. O kilka złotych, w końcu o kilkadziesiąt groszy. Nie chodziło o pieniądze, tylko o zasadę. Wybrałam czarno-złotą misterną kolię. Wiedziałam, że nada charakter nawet najbardziej banalnej kreacji. W końcu, zgodnie z zasadami sztuki, nie obniżałam już kwoty. Pokiwałam twierdząco głową i sięgnęłam po mały prostokąt z koralików, który mógłby pełnić funkcję broszki. “Jeszcze prezent”, powiedziałam, żeby z honorem wyjść z negocjacji. Przez twarz kobiety przebiegł uśmiech. Przebiegłość mieszała się w nim z niedowierzaniem. “To nie na sprzedaż”, zastrzegła. Obok niej pojawiła się dziewczyna. Zabrała miniaturkę. “Zapomniałam o tym”, tłumaczyła z niewinną miną. Zaczęłyśmy rozmawiać. O piwie z prosa, którym podejmuje się tutaj gości, o dzieciach. Współczesnym świecie i starych historiach. W końcu spytałam o miniaturową plecionkę z koralików. “ To wiadomość. List do mężczyzny, dla którego bije moje serce”, powiedziała dziewczyna. Zmieszana oddałam jej koralikowy prostokąt. To tłumaczenie wydawało mi się zbyt banalne, szczególnie w scenerii zuluskiego skansenu, za jaki uznałam Shakaland – wioskę zbudowaną w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku jako scenografia do serialu “Zulu Shaka”, oddaną później zuluskiej społeczności.

Przekraczanie Granic

Padał deszcz. Sipho przyjechał po nas otwartym jeepem osłoniętym foliową plandeką. Taki wehikuł dzielnie spisywał się na bezdrożach prowadzących do wioski Khula. Zulusi zamieszkali tu dopiero wówczas, kiedy drakońskie prawa apartheidu nieco zelżały i rdzennym mieszkańcom Afryki znów pozwolono się osiedlać w ważnych dla nich miejscach. Nieopodal wioski Khula wódz Zulusów, Shaka, stoczył zwycięską bitwę. Tu rodziła się legenda zuluskiego króla. Przez lata segregacji ras to miejsce było dla Zulusów zakazane. Kiedy wrócili, żyzna ziemia okazała się zbyt uboga wobec wyzwań XXI wieku. Na szkołę, ośrodek zdrowia, podatki niewystarczyły kukurydza, fasola i kurczęta. Dlatego założyli spółdzielnię. Jej członkowie za godziwą opłatą (pieniędzmi dzielą się z całą społecznością) zabierają przybyszów w głąb świata współczesnych Zulusów. Sipho był jednym z nich – naszym kierowcą i przewodnikiem. Na szyi miał naszyjnik z koralików. Po wspólnie spędzonym dniu siedzieliśmy wygodnie rozparci na pluszowych kanapach w jego domu. Meblościanki na wysoki połysk, telewizor jak w PRL-u lat 70. Tutaj każdy pokój był osobnym budynkiem. Całość z cegieł i murarskiej zaprawy zbudowano na wzór kraalu z trzcin i patyków wedle wzoru znanego nam z Shakalandu. Zapytałam o koralikową plecionkę. “To od mojej najnowszej narzeczonej, wkrótce ją poślubię”, mówił bez żadnego skrępowania. “Ile masz żon, Sipho?”, spytałam. “Cztery, ona będzie piątą, pogładził delikatnie plecionkę. Siedząca obok Mbali, żona Sipho, uśmiechnęła się.

Prawa Miłości

Razem sprzątałyśmy ze stołu. „Mbali, nie boisz się, nie jesteś zazdrosna?”, spytałam. „Nowa kobieta w domu to mniej obowiązków, radość dla mnie i pozostałych żon”, odpowiedziała. Ubrana w modną bluzkę i porządne dżinsy w niczym nie przypominała kobiet z Shakalandu. Tak jak one wiedziała jednak, że Sipho każdej z żon musi zapewnić taki sam standard życia i tyle samo uczucia co pozostałym. Za każdą powinien zapłacić jej ojcu lobolę – czyli rekompensatę za oddanie mu córki. Liczba żon jest świadectwem statusu i pozycji mężczyzny. Odwiecznych zasad przestrzega się do dziś. Także związanych z zachowaniem czystości przed ślubem. Narzeczonym wystarczyć musi uku-hlobonga – pieszczoty przez seksuologów nazwane pettingiem. Jeśli dziewczyna zostanie zhańbiona, winowajca musi uiścić opłatę jej ojcu.

Kolorowy Kod

Dziewczęta wręczają swoim wybrańcom naszyjniki i listy z koralików. Na przykład sznur białych paciorków oznacza, że oświadczyny zostały przyjęte. Wówczas szczęśliwy narzeczony nad domem wywiesza... biało-czerwoną flagę. Koralikowe wiadomości są częścią miłosnego rytuału. Kombinacje kolorów wyrażają uczucia i emocje. Biały oznacza miłość i słodycz, czarny – rozpacz, samotność i rozczarowanie, różowy – biedę. Zielonych paciorków używa się, kiedy ktoś chce powiedzieć, że usycha z miłości albo jest zazdrosny. Błękitne są symbolem lojalności, a czerwone złości i pożądania. Żółte – oznaczają bogactwo i majątek, paski kolorowe – wątpliwości i niezdecydowanie. Jak rozumieć list, wie tylko adresat. Zawsze czyta się go od zewnętrznej strony do środka. Jednak układ konstelacji maleńkich barwnych punkcików to kod znany tylko zakochanym.

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.