Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Hongkong: Jan Peszek śladami BRUCE'A LEE
Bartosz Szydłowski i Paulina Kozłowska, 23.05.2013
Zwiedzanie elitarnego klubu figur woskowych
Każde większe miasto turystyczne zdaje się mieć podobną atrakcję: hongkońskie muzeum figur znajduje się na szczycie Victoria Peak. To obowiązkowy punkt dla wszystkich zwiedzających, w tym prezydentów czy polityków. Aby wjechać na sam szczyt, można skorzystać z najdłuższych w Azji schodów ruchomych. Sam widok na miasto z Victoria Peak, podobno kuszący, akurat zalała mgła. Idziemy zatem prosto do muzeum. I tu zaskoczenie: Bruce Lee stoi w przedsionku, w miejscu, do którego można wejść bez biletu. Mógłbym nakłamać, że właśnie on został wybrany, by witać gości, lecz w naszym odczuciu, jest to raczej dowód na to, że postać aktora jest już trochę pomijana, zwłaszcza na tle innych "atrakcji" turystycznych jakimi są Lady Gaga czy współczesny chiński aktor robiący karierę w Hollywood - Jackie Chan. Skoro masy odwróciły się od Bruce'a, cała nadzieja leży w zatwardziałych wielbicielach, kultywujących jego gwiazdorską legendę. Kierujemy się więc do Klubu Bruce'a Lee, który okazuje się właściwie sklepem z pamiątkami, schowanym w korytarzach domu handlowego In's Point (Shop 160, 530 Nathan Road, Kowloon). Przy wejściu wycięta z kartonu naturalnego rozmiaru postać mistrza martial arts, w środku, w pomieszczeniu wielkości 4 na 4 metry, kilku nastoletnich chłopców kupuje figurki. Jest w czym wybierać - gadżet na gadżecie, wszystkie wizerunki podobne do wszystkiego z wyjątkiem swojego pierwowzoru. Ale za to w każdym rozmiarze i kolorze. Wychodzimy jednak z pustymi rękami.
NA TEMAT:
Trenując jak Bruce Lee
Na plan zdjęciowy wybieramy Yau Ma Tei, schody na zboczu King's Park. Miejsce bardzo specjalne, bo tutaj właśnie Bruce Lee ćwiczył kondycję, biegając w górę i w dół, w górę i w dół, w górę i w dół. Styl wprowadzony przez Bruce'a Lee to Jet Kune. To jego dziecko, jego filozofia. W szkole Jun Fan Gung Fu Institute przy Hillwood Road, sekcję prowadzi dwóch trenerów: Ricky Fong i Patrik Ko. Mistrzem Ricky'ego był jedyny uczeń samego gwiazdora. Gdy Ricky mówi, że jego mistrz odszedł w listopadzie, głos mu się załamuje. My też czujemy się przygnębieni tą wiadomością. Liczyliśmy na to, że spotkamy kogoś, kto miał bliższą styczność z naszym bohaterem i mógłby opowiedzieć o tym, jak powstawał jego specyficzny styl walki. Teraz możemy tylko po prostu się temu przyjrzeć. Istota stylu Jet Kune? W skrócie: szkoda czasu. Szkoda czasu na obronę i na bloki. Wyprzedź atak przeciwnika swoim atakiem. Wraz z 12 innymi chłopakami w szeregu, do treningu staje Błażej Peszek. Każde dziecko, które widziało choć jeden film o karatekach, wie, co dalej - rozgrzewka, walka z cieniem, uderzenia na tarczę. Błażej trenuje. Jan w rozgrzewce wziął udział, lecz dalej tylko przygląda się sparingom. Siedzący obok niego trener szybko podsumowuje: "Do teatru, to wam się moje pokazy nie przydadzą. Mój styl nie jest efektowny, ale jest za to bardzo efektywny. Nie w teatrze, ale na ulicy".
Główna atrakcja - Jan Peszek
Na wyspę I Peng Chau, gdzie mamy nagrać kilka scen filmu, płyniemy promem. To szybki i według mnie najlepszy sposób na zwiedzanie okolic Hongkongu. Na ścianie, w wyeksponowanym miejscu, "torby na wymiotowanie", w tę stronę nieprzydatne. Co drugi pasażer promu przycina komara. Tylko jeden pan cały czas pieści swojego duszącego się od upału mopsa. Na wyspie czas zatrzymał się 30 lat temu. Być może dlatego często przenoszą się tu emeryci. Jest cisza, prostota - no i niższe ceny. Kręcimy akurat remake sceny z "Wejścia Smoka", w której Bruce Lee płynie łodzią do przystani. Gdy Jan Peszek zasiada na rufie w pełnym stroju Bruce'a Lee, natychmiast wzbudza zainteresowanie wśród towarzyszy podróży, turystów i sterników. Pasażerowie z mijających nas łodzi pstrykają mu zdjęcia. Podobnie działo się kilka dni wcześniej, tym razem w centrum miasta, w Alei Gwiazd prowadzącej wzdłuż wybrzeża. Jan Peszek w czarnej peruce i mundurku stał się główną atrakcją dla zwiedzających. Podekscytowani Chińczycy robili sobie z nim zdjęcia. W zatłoczonym Hongkongu to nasze szaleństwo odebrano jako jedną z akcji urozmaicających turystom spacer po promenadzie: człowiek o nieazjatyckich rysach grający Bruce'a Lee na ulicy, czyli sztuczny niedźwiedź na Krupówkach. A więc zamiast prowokacji, była komercjalizacja. Chińczycy ustawili się w kolejce do wspólnej fotografii. "Tak jak w Międzyzdrojach, tylko bez autografów", skomentował to Jan Peszek.
Dom przy Cumerland Road - Atrakcje Hongkongu
Little Dragon (to jedno z wielu imion Bruce'a) urodzony w chińskiej rodzinie w Stanach Zjednoczonych, wychowany w Hongkongu, przez całe dorosłe życie dzielił swój czas między to miasto a Amerykę. Jako nastolatek Lee był członkiem młodzieżowego gangu. Ponoć podpadł jakiemuś mafiosowi, rozsypując jego narkotyki i musiał uciekać z miasta. Ojciec wysłał go do USA i tak w zasadzie zaczęła się jego kariera w Stanach. Na dom w dzielnicy Kowloon Tong mógł sobie pozwolić dopiero po sukcesie dwóch pierwszych filmów. W latach 60. i 70. ubiegłego wieku była to bardzo prestiżowa okolica. Dziś trudno w to uwierzyć. Piętrzą się tu zaniedbane hurtownie, świątynie na środku blokowiska, przedszkola. Zaś podobno w domu gwiazdora przy Cumberland Road nic się nie dzieje - i nikt nic nie wie.
Niepozorny szary domek ukryty za grubym murem przyciąga jednak sporo gości - regularnie stają przed nim samochody z przyciemnianymi szybami, a wysiadające z nich pary szybko znikają za drzwiami budynku. Choć w tym domu mieszkał kiedyś Bruce Lee, jedna z największych gwiazd wywodzących się z Hongkongu, to nie on stanowi główną atrakcję. Ci, którzy wchodzą do środka, są gośćmi hotelu na godziny. Pełni obaw skradamy się w nadziei, że uda nam się dostać do środka. Jan Peszek z Błażejem udają zagubionych turystów. Jedno spojrzenie na podwórko i wiemy już, że dom Bruce'a Lee odbiega od wszelkich naszych wyobrażeń. Przez szeroko otwartą bramę dostrzegamy kilka samochodów zaparkowanych w prowizorycznym garażu. Budynek jest zasmarowany podkładem tynkowym, a drzwi wejściowe zdają się wytrzymywać w futrynie samą siłą woli właścicieli. Całość wieńczy pseudoerotyczna mozaika na ogrodzeniu od wewnątrz. Nawet jako love hotel ten budynek ma lata świetności dawno za sobą. Właścicielem budynku wciąż jest Yi Panglin, filantrop i fan Bruce'a Lee. Budynek został w 2008 r. ofiarowany władzom Hongkongu pod warunkiem, że w jego wnętrzu zostanie urządzone muzeum poświęcone gwieździe - z biblioteką, kinem i centrum sztuk walki. Pomysł upadł, a za jego porażkę obwiniają się wzajemnie władze i Yi Panglin. Bez względu na to, kto ma rację w tym sporze, wydaje się, że władze Hongkongu po prostu nie mają pomysłu, co zrobić - jak zagospodarować legendę Małego Smoka. Słynne studio Golden Harvest, które produkowało pierwsze filmy Bruce'a Lee, już nie zajmuje się produkcją filmów - w kilku pokoikach siedzą ludzie trudzący się jedynie dystrybucją. Stara siedziba, gdzie kręcono niektóre sceny kultowego "Wejścia smoka", już dawno została wyburzona, a na jej miejscu stanęły wysokie apartamentowce. Trudno się oprzeć wrażeniu, że dziś już nikt nic nie pamięta o Brusie albo nie chce o nim pamiętać. Ale od tego w końcu jesteśmy my.
Jan Peszek z synem Błażejem nie trafili do Hongkongu w celach turystycznych, a ich zainteresowanie karierą Bruce'a Lee i miejscami związanymi z nim, to nie tylko dociekliwość artystów w uznaniu zasług innego artysty. Można powiedzieć, że przyjechali tu do pracy. Aktorzy, wraz ze mną, reżyserem Bartoszem Szydłowskim, przygotowują się do spektaklu "Wejście smoka. Trailer", który wystawiany będzie w krakowskim teatrze Łaźnia Nowa. Przyjechaliśmy szukać inspiracji na ulicach miasta, kręcąc materiał do fabularyzowanego dokumentu o duecie Peszków. W spektaklu Jan Peszek zagra Bruce'a Lee, a Błażej Peszek - jego syna Brandona.
Filmowa hitoria Hongkongu
Nasz rekonesans zaczyna się w zasadzie tuż po wylądowaniu. Lotnisko w Hongkongu już nieodwołalnie kojarzy się z Bruce'em Lee. A raczej z jego kultowym filmem "Wejście smoka". W jednej ze scen smutny pan w szarym garniturze werbuje bohatera granego przez Bruce'a do udziału w turnieju organizowanym przez tajemniczego Hana - pokazuje mu zdjęcie i mapę wyspy, na której Mr. Han ma swoją fortecę. W rzeczywistości jest to wyspa Chek Lap Kok, która w swoim dawnym kształcie już nie istnieje. W południowej Azji zdarza się, że wyspy się rozbudowuje. Do Chek Lap Kok dosypano miliony ton gruzu i ziemi, powiększając ją do rozmiarów, które pozwoliły na wybudowanie jednego z najnowocześniejszych i największych lotnisk na świecie.
Polub nas na Facebooku!