TURCJA

Riwiera Turecka po raz pierwszy. Co może Cię zaskoczyć?

Aleksandra Synowiec, 27.06.2018

Riwiera Turecka - Antalya

fot.: www.shutterstock.com

Riwiera Turecka - Antalya
Na Riwierze Tureckiej smaki z Europy, Azji i Afryki mieszają się w niezwykłych potrawach, a pozostałości starożytnych miast przeplatają ze współczesną zabudową. Różnorodność i egzotykę chłonę tu na każdym kroku.

Wybrzeże Morza Śródziemnego jest dziś upstrzone kurortami. Riwiera Turecka to ponad 200-kilometrowy odcinek ciągnący się od Alanyi na wschodzie przez prowincję Antalya aż do malowniczego Bodrum na zachodzie. Jeśli się bawić, to właśnie tutaj. Bodrum, zwane tureckim Santorini albo Cannes, słynie z klubów i życia nocnego. Natomiast ci, którzy ponad szaleństwa gorących wieczorów przedkładają spokój luksusowych kurortów, powinni wybrać Belek. Miejscowość rozwinęła się dopiero w ostatnich latach, a sławę zyskała dzięki ekskluzywnym międzynarodowym hotelom i polom golfowym.

NA TEMAT:

Belek, podobnie jak inne miasta wschodniej części Riwiery Tureckiej, to także dobry punkt wypadowy do największych atrakcji Turcji: Pamukkale, Kapadocji, a także Konyi, jednego z najstarszych miast Turcji, które słynie z kultywowania tradycji i religii. Stamtąd wywodzi się zakon wirujących derwiszów, którzy wierzą, że poprzez swój szalony taniec łączą się z bogiem. Dla turystów organizowane są spektakle – wirują białe szaty, czarne peleryny i stożkowe kapelusze.

Ruiny w centrum Side
Ruiny w centrum Side

Zabytki Riwiery Tureckiej

Kręcę się pomiędzy ruinami teatru a świątynią Apolla w Side. Patrzę na rekonstrukcje pirackich statków. Side słynęło w starożytności z handlu niewolnikami, było bazą dla cylicyjskich piratów, co przyczyniło się do bogactwa i potęgi tej osady. Obecnie jest ona małym, spokojnym kurortem. Tu na wakacje przyjeżdżała sama Kleopatra. Przymykam oczy i wyobrażam sobie, jak to miejsce mogło wyglądać za jej czasów. Gwarna agora pełna była zapachów i kolorów, handlarze rozstawiali towary pomiędzy otaczającymi plac doryckimi kolumnami, a na wszystkich spoglądała bogini bogactwa i fortuny, Tyche. Świątynia wybudowana na jej cześć stała niegdyś w centralnym punkcie placu.

Południowo-zachodnie wybrzeże Turcji pełne jest antycznych zabytków. W Aspendos możemy zobaczyć jeden z najlepiej zachowanych amfiteatrów na świecie. 20 tysięcy widzów zasiadało tu w 41 rzędach, a właściwie wciąż może zasiadać, bo miejsce pełni swoją pierwotną funkcję – wciąż organizowane są tu przedstawienia teatralne. Inny, nieco mniejszy amfiteatr zachwyca w Perge. Oglądam tu też rzymskie bramy, łaźnie, ulicę kolumnową – pozostałość po czasach, kiedy przybył tu św. Paweł, by założyć pierwszą gminę chrześcijańską.

Tavla, czyli to, w co ciągle grają Turcy

Skąd pochodził Święty Mikołaj? Kim był, zanim stał się ikoną popkultury, bohaterem mass mediów i dobrotliwym staruszkiem z bujną brodą? Gdzie mieszkał, zanim na wieki osiedlił się w fabryce zabawek i słodyczy w Laponii wraz z ekipą dziarskich elfów? Był skromnym biskupem Myry – miasta, które obecnie nazywa się Demre i leży w południowo-zachodniej Anatolii.

Siedzę w barze, niespiesznie popijam słodką turecką herbatę ze szklaneczki w kształcie tulipana i zastanawiam się, jak wyglądał prawdziwy św. Mikołaj. Czy miał długą czarną brodę oraz zawadiacke ciemne oczy jak staruszek, który siedzi koło mnie i gra w backgammona?

Backgammon (tavla)
Backgammon (tavla), fot. shutterstock.com

Mężczyzna wyraźnie dostrzega moje zainteresowanie. Myśli jednak, że bardziej niż jego mikołajowa aparycja interesuje mnie rozłożona przed nim zdobiona gra planszowa. Tryktrak, bardziej znany na świecie jako backgammon, tutaj w Turcji nazywany jest tavlą. To jedna z najstarszych gier planszowych na świecie i ulubiona rozrywka Turków. – Zobacz, ta plansza prezentuje rok – każda ze stron to 12 miesięcy, 24 punkty to liczba godzin w dniu, a 30 pionków to dni w miesiącu. W początkowym ustawieniu jest ich 7 po każdej ze stron planszy. To 7 dni tygodnia, a kolory, czerń i biel, są odniesieniem do odwiecznej walki dnia z nocą – opowiada mi św. Mikołaj i wyjaśnia zasady. Chyba dzięki szczęściu początkującego, kilku radom rozmówcy oraz pewnemu współczynnikowi losowości raz udaje mi się wygrać. Jestem z siebie dumna, jak gdybym zdobyła Mount Everest. Nie codziennie w końcu wygrywa się w backgammona ze św. Mikołajem.

Ta dziwna „gitara” to saz

Turcję poznaję wszystkimi zmysłami. Spaceruję ulicami Antalyi jak w transie. Mnóstwo tu nowych dla mnie zapachów, smaków i dźwięków. – Co to za instrument? – pytam męża-muzyka, wskazując na grających na ulicy mężczyzn. Dziwna, nieforemna gitara ma wielką liczbę progów, po których szybciutko przebiera palcami, ubrany w wytworne papucie, młodzieniec. – To saz. Ma tyle progów, bo w tureckim systemie muzycznym jest po prostu więcej dźwięków – wyjaśnia mi mąż. – To całkiem inny melodyjny wszechświat niż nasz, dwa języki, które zupełnie się na siebie nie przekładają. Tutaj nie ma akordów, za to jest o wiele więcej nut.

Saz
Mężczyźni grają na instrumencie zwanym saz, fot. shutterstock.com

Rzeczywiście turecka muzyka brzmi jak z innej planety, nawet nie wiem do końca, jak się w jej rytm poruszać. – Wyobraź sobie, że chcesz skonstruować tureckie pianino – mój mąż nie ustaje w trudach wytłumaczenia niewytłumaczalnego. – W takim instrumencie, między każdymi dwoma białymi klawiszami musiałabyś umieścić... 8 czarnych. Nijak nie mieści mi się to w mojej humanistycznej głowie, siadam obok na ławce i patrzę, jak mąż prosi chłopaka w papuciach, żeby pokazał mu, jak grać na tym cudzie. Ani się oglądam, a już muzycy zapraszają nas do domu „na herbatę”.

Turecka gościnność

„Herbata” w tym przypadku nie oznacza jedynie napoju, ale cały suto zastawiony tureckimi przysmakami stół. Mężczyźni kuszą mnie rachatłukum, czyli kolorowymi galaretkami z pudrem, oraz tulumbą – smażonym ciastem marynowanym w syropie słodowym. Myślą, że polubię także baklawę. Ja jednak od pierwszego kęsu zakochuję się w nadziewanym cebulą, czosnkiem i pomidorami bakłażanie, który piecze się w oliwie. Danie to nazywa się tutaj omdlałym imamem. Podobno nazwa nawiązuje do reakcji jednego z tureckich imamów na potrawę, którą przygotowała mu żona. Wchodzi jedno, drugie, trzecie danie. Do tego nieziemska muzyka, no i ta gościnność, te uśmiechy. W Turcji smaki z Europy, Azji i Afryki mieszają się w niezwykłą, egzotyczną potrawę. Dość łatwo dla nas strawną, bo przygotowaną jeszcze na modłę europejską, ale pełną nieznanych smaków i aromatów, o których nawet nie śniło się naszym kucharzom.

Riwiera Turecka praktycznie

W drogę!

Można wybrać się na spływ rzeką Dalaman albo podziwiać kolorową Dolinę Motyli, wjechać kolejką na górę Tahtalı (skąd przy dobrej pogodzie rozciąga się doskonały widok na wybrzeże) albo odpocząć w cieniu wąwozu Saklikent.

Bez tłumu

Olimpos to maleńka miejscowość, w której nie ma międzynarodowych hoteli, za to są pensjonaty i bary z lokalną kuchnią. Znajdują się tam też ruiny starożytnego miasta i piękna plaża (z kolorowymi kamieniami!). Niedaleko, w Çirali, ze skał wydobywa się gaz, który po wejściu w reakcję z tlenem zapala się. Dniami i nocami palą się tam naturalne ogniska. Dojechać można autobusem, ale wygodniej wynajętym samochodem.

Alkohol

Turcja, a szczególnie Riwiera Turecka, jest mniej restrykcyjna od innych krajów islamskich, jeśli chodzi o picie alkoholu. Warto spróbować rakı, czyli anyżowej wódki.

300 dni w słońcu

Riwiera Turecka ma wprost wyśnioną pogodę – 300 słonecznych dni w roku, a temperatura rzadko spada tu poniżej 10-15 °C. Od końca maja do października zazwyczaj nie pada już deszcz. Jeśli nie lubisz upałów, lepiej jechać wiosną lub na jesieni.

 

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.