STAMBUŁ

Modny Stambuł

Anna Janowska, 16.09.2008

Widok na Istambuł

fot.: SXC

Widok na Istambuł
Nowoczesny Stambuł bawi się w klubie bez ścian, tańczy na dachu z widokiem na kopuły Błękitnego Meczetu czy Hagia Sophii, za kolację płaci londyńskie ceny, a śniadanie je nad Bosforem.

Przedzieram się przez tłum ciągnący deptakiem Istiklâl Caddesi w nowej części miasta. Mijam The House Café, w której zawsze trudno o stolik, i skręcam w bramę. Niby niepozorna, a pilnuje jej dwóch ochroniarzy w czarnych garniturach. Pod czujnym okiem kamery wjeżdżam na szóste piętro. Znów dwóch ochroniarzy. Przystojniak w dżinsach z lampasami od Kenzo pyta o rezerwację. Zgadza się, mogę iść dalej. Industrialny strych z imponującym tarasem to jedno z najmodniejszych miejsc w Stambule. Nazwa Club 360 zdradza główną atrakcję - widok na miasto. Dostaję stolik niemal naprzeciwko minaretów Hagia Sophii i Błękitnego Meczetu. Pod nimi zatoka Złotego Rogu i podświetlona wieża rezydencji sułtanów, pałacu Topkapi, którego harem do dziś rozpala wyobraźnię. W dole Bosfor. I sunące tą 32-kilometrową cieśniną-skrótem z Morza Czarnego w stronę Morza Śródziemnego statki, stateczki i przeogromne kontenerowce. Na horyzoncie Wyspy Książęce na morzu Marmara. Po drugiej stronie Bosforu część anatolijska - sypialnia dla ponad 12 milionów mieszkańców Stambułu z piętrowymi, mało widowiskowymi budynkami. Klub 360 jest tak popularny, że kolację serwuje w dwóch turach - o 20 i o 22. Lepiej się nie spóźniać. I nieważne, że ósma to jak na tureckie standardy kolacyjne pora dość wczesna. I że za kolację z przystawkami, winem i deserem trzeba zapłacić ok. 100 euro od osoby. I tak wszystkie stoliki są zajęte. Kelner nalewa chardonnay z Anatolii i poleca specjalność - danie o snobistyczno-muzycznej nazwie jak najbardziej pasującej do stylu 360: Remix society sish kebab.

NA TEMAT:

Nocne Szaleństwo

Powoli zachodzi słońce. Bosfor rozbłyskuje milionami świateł. Miasto, zamiast zasypiać, budzi się do wieczornego zrywu, choć to wcale nie weekend, lecz czwartek wieczór. 22 to za wcześnie, żeby pojechać na drinka do imprezowej La Reiny. To siedem restauracji, bar i dyskoteka pod jednym szyldem. Bez dachu i ścian, za to z pięknym widokiem na Bosfor. Póki co umawiam się z moją turecką znajomą  Sibel w miejscu zdecydowanie bliższym ziemi i realiom Stambułu niż 360. Wąskie uliczki wokół dawnego pasażu kwiatowego Çiçek Pasaji dziś szczelnie wypełniają  kawiarniane stoliki. Tłok nieziemski, ale w końcu to pora kolacji.  Zamawiamy raki - anyżową wódkę, która po zmieszaniu z wodą mętnieje. Do tego świeże mule od ulicznego sprzedawcy. - Ciąg dalszy imprezy w taksówce - zarządza Sibel. Na ciągnącej się wzdłuż Bosforu dwupasmowej ulicy - korek. Sporo znanych klubów i restauracji mieści się właśnie w okolicach Ortaköy - dawnej wioski rybackiej, dziś popularnego miejsca na brunch lub kolację. Przejeżdżamy obok pysznej, niczym utkanej z koronki bramy prowadzącej do XIX-wiecznego pałacu Dolmabahçe. Bliźniacza jest tuż nad Bosforem. A strażnik u jej stóp wygląda, jakby pilnował okolonego białą ramą pięknego widoku. - Widziałaś ten żyrandol w sali balowej? - pyta Sibel. Przypominam sobie gigantyczne, ważące 4,5 tony kryształowe cacko. - Prezent od królowej Wiktorii. Wiesz, że ma 750 żarówek? Mało ekologiczny - śmieje się Sibel. Ale sułtan Abdülmecid nie oszczędzał, budując pałac o 285 komnatach, który rozmachem i bogactwem miał onieśmielać zagranicznych gości. I niemal doprowadził kraj do bankructwa. Budowa kosztowała równowartość 35 ton złota (!). Mimo to nad pałacem ciąży swoiste fatum - sułtan zmarł wkrótce po jego ukończeniu, a w pałacowym łóżku umarł też Atatürk. Na murze wzdłuż ulicy wystawa zdjęć z Ojcem Narodu w roli głównej. To dzięki niemu Turcja jest bliżej Europy niż Azji. Mijamy  najnowszy, drugi już w Stambule, hotel Four Seasons. Obok piękny pałac sułtana Çiraan z kamiennymi rozetami, basenem i ogrodem tuż przy rzece. Przerobiony na Kempiński Palace. Od 3 000 do 25 000 euro za noc. Mimo ceny apartament trzeba rezerwować ze sporym wyprzedzeniem - na urlop przyjeżdżają tu bogate tureckie rodziny, zatrzymują się celebryci - od Michaela Jacksona po licznych prezydentów. Krąży anegdota o tym, jak pałacowa łazienka okazała się za mała dla Pavarottiego i specjalnie na jego przybycie przebudowano ją adekwatnie do gabarytów tenora. Pałac wzniósł sułtan Abdülaziz, następca budowniczego Dolmabahçe, który do tego stopnia nie znosił dzieła brata, że wybudował dla siebie dwie inne rezydencje: Çiraˇgan i po przeciwnej stronie Bosforu Beylerbeyi. Będę go podziwiała z La Reiny. Ale to za chwilę. Na razie korek taki, że zdecydowanie szybciej byśmy doszły na piechotę. No, ale do La Reiny nie wypada tak po prostu wejść z ulicy. Wreszcie most Bosforski, który w 1973 r. połączył ponadkilometrową konstrukcją Europę z Azją. Tuż przy nim minarety meczetu Ortaköy. Bogato zdobiona kamienna fasada sprawia, że wygląda trochę jak przystrojony kwiatami z lukru szary tort.

La Reina - Imprezowe Epicentrum Stambułu

Szyld migocze setkami "diamentów". Drogę zajeżdża nam krwistoczerwone lamborghini. Wysiada długonoga Turczynka na niebotycznych obcasach i w prowokującej mini. Kierowca rzuca kluczyki parkingowemu, zostawia samochód na środku i pospiesznie podąża jej śladem. - Jeśli chcesz zaistnieć, musisz się tu pokazać - komentuje Sibel. Spotkasz tu tureckie gwiazdy, gwiazdeczki i całą stambulską socjetę. Tłum podskakuje w rytm zadany przez didżeja. Na środku bar. Restauracje tworzą dwupiętrowe U. Całość otwarta na Bosfor, a most Bosforski zdaje się integralną częścią lokalu. Widoku dopełniają zasłony okalające rzekę jedwabnymi ramami. Szykownie i drogo. Impreza trwa do białego rana.

Od Kawy Po Hammam - Wszystko Po Turecku

Rano na nogi stawia mnie kawa po turecku i pyszny, słony, owczy ser (beyaz peynir). Są jeszcze gołąbki w liściach winogron, börek ze szpinakiem, czyli turecka lasagne, i chlebek pide prosto z pieca. Okazuje się też, że ayran doskonały jest nie tylko do kebaba. Wszystko to w Malta Kiosk (Malta Kökü), XIX-wiecznej willi na wzgórzu otoczonej parkiem Yildiz z widokiem na Bosfor oczywiście. Czas na stambulski program obowiązkowy. Wielki Bazar, po którym spodziewałam się czegoś a la barwny suk, wygląda jak galeria handlowa. Większość sklepików kryje się w zadaszonych dekorowanych arkadach. Z klimatyzacją, niektóre z ochroniarzem. Na Egipskim Bazarze (Misir Çar?isi) kopczyki przypraw i ceny specjalnie dla turystów, więc pewnie przepłacam za turecką herbatę z Rize. Chwilę później, stojąc między kilka razy odbudowywaną Hagia Sophią i Sultan Ahmet I Camisi, czyli Błękitnym Meczetem, zastanawiam się, które kopuły są piękniejsze. Obydwie budowle imponują, ale  bizantyjska Hagia Sophia była pierwsza. W formie, w jakiej zachowała się do dziś, powstała niemal 1500 lat temu. A Błękitny Meczet zbudowany niewiele ponad 400 lat temu miał przyćmić wspaniałością chrześcijańską świątynię, jaką była Hagia - zanim została w czasach osmańskich meczetem i w końcu - za Atatürka - muzeum. Sultan Ahmet I Camisi intryguje błękitem i czerwienią płytek z Izniku, którymi wyłożone są ściany. Na koniec cysterna Yerebatan Sarayi - podziemny las 264 kolorowo podświetlonych kolumn z "recyklingu" podtrzymujących sklepienie zbiornika na wodę - zaskakuje ogromem i przyjemnym chłodem. Po dniu dla ducha pora na wieczór dla ciała - hammam. Tanio nie jest, choć tynki się sypią z sufitu. I mimo że łaźnia powstała w XVI w., tłok wskazuje, że Çemberlitaş to nadal jeden z najpopularniejszych hammamów w mieście. Na marmurowym podwyższeniu w głównej sali ciało przy ciele. To dowód, że hammam kryje tajemnice jędrnej skóry tureckiej elegantki i jest nadal doskonałym miejscem na plotki. Po masażu mam ochotę na drzemkę. Ale jak można spać w piątek wieczór w Stambule? Wsiadam do motorówki i za chwilę jestem na środku Bosforu w restauracji Su Ada. Tuż nad lustrem wody - basen. Nad nim białe leżaki. Za moimi plecami wzgórza nazywane stambulskim Hollywood - wille mają tu popularni aktorzy. Siadamy przy barze z widokiem na most. Tuż przy nim pyszna fasada pałacu Beylerbeyi. Jestem między Europą a Azją.

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.