SZWAJCARIA

St. Moritz: Pogoda dla bogaczy

Stanisław Boniecki, 29.03.2011

White Turf

fot.: Switzerland Tourism

White Turf
Europejska śmietanka spotyka się w dwóch miejscach. Latem w St. Tropez, zimą w St. Moritz. Z tym, że szwajcarski kurort ma do zaoferowania znacznie więcej – i to nie tylko milionerom

Do St. Moritz zimą jedzie się po to, by uprawiać sport albo by podziwiać, jak robią to inni. Oprócz świetnie przygotowanych stoków narciarskich, ścieżek biegówkowych, lodowisk do curlingu czy hokeja, znajdziemy tam również zabawy, których próżno szukać poza legendarnym kurortem: zawody polo na śniegu, zimowe wyścigi konne „White Turf” czy też rajdy samochodowe po zamarzniętym lodzie. Można podziwiać wyścigi bobslejowe albo samemu zjechać ponad dwukilometrową, specjalną trasą na starych poczciwych sankach. A że w St. Moritz przez 300 dni w roku świeci słońce, gdyby jakimś cudem znudziły się nam te wszystkie atrakcje, można się po prostu poopalać.

NA TEMAT:

Podniebna taryfa

Do kurortu dojeżdża się na dwa sposoby. Samoloty z Warszawy, Poznania, Gdańska i Katowic latają na włoskie lotnisko Bergamo. Stąd już tylko trzy godziny samochodem i jesteśmy na miejscu. Zresztą trasa sama w sobie stanowi nie lada atrakcję. Z autostrady podziwiamy alpejskie szczyty, następnie mijamy jezioro Como, po czym nagle znajdujemy się już w górach. Drugi sposób (preferowany głównie przez rosyjskich biznesmenów, których z roku na roku pojawia się tu coraz więcej) jest nieco szybszy – można dolecieć bezpośrednio na miniaturowe lotnisko w samym St. Moritz. Pod warunkiem oczywiście, że ma się do dyspozycji prywatny samolot. Kiedyś kursowały tu komercyjne linie, ale proekologiczni Szwajcarzy zabronili takich praktyk. Pozostaje nam więc jedynie Cessna czy Embraer w rękach pilota ze specjalną licencją na loty nad szwajcarskimi Alpami. Jeśli jednak nie ma się pod ręką osobistego odrzutowca, to można jeszcze skorzystać z usług Jet Taxi; przelot od 1000 euro.

Na bogato

Samo miasteczko Sankt Moritz (nazwę wymawia się z niemiecka) jest maleńkie. Jego powierzchnia to niespełna trzydzieści kilometrów kwadratowych. Wokoło znajdują się jeszcze dwie miejscowości Bad i Champfèr, które wspólnie z St. Moritz tworzą gminę. Mówi się, że to miejsce, w którym przypada najwięcej pieniędzy na metr kwadratowy – kwintesencja europejskiego luksusu. Gdzie nie sięgnąć wzrokiem, tam przepych: w galeriach dzieła najdroższych artystów, w butikach nic poniżej Hermes, na plecach i głowach kaskady futra. Ale, mimo szokujących cen, w tym rejonie da się przeżyć bez konieczności ogłaszania upadłości pod koniec pobytu; w hotelu Misani cena pokoju dla dwóch osób nie powinna przekroczyć 175 franków szwajcarskich. Tyle samo kosztuje nocleg w odnowionym ostatnio Muottas Muragl, położonym na wysokości 2456 metrów nad poziomem morza; dojazd do tego ekologicznego hotelu, ogrzewanego gazem naturalnym wydobywanym z głębi ziemi, możliwy jest jedynie kolejką szynową. Warto też rozważyć wynajem apartamentu z w pełni wyposażoną kuchnią (www.engadimmo.ch).

Oczywiście najwięcej jest ekskluzywnych hoteli, wystrojem przypominających buduar Alexis Colby z Dynastii, od Badrutt (ceny zaczynają się od 450 franków za noc) po Kempinskiego, gdzie okazję stanowi trzydniowy pakiet za jedyne 2300 franków.

Zjeżdżamy

St. Moritz to jednak nie tylko targowisko próżności – tu równą wagę przykłada się do sportu. W 1935 zainstalowano pierwszy wyciąg narciarski. W 1928 i w 1948 roku zorganizowano zimowe Igrzyska Olimpijskie, dziś trenują tu największe gwiazdy snowboardu – w trakcie naszego pobytu spotkaliśmy mistrza świata tej dyscypliny Antti Auttiego, który właśnie kręcił kilka ujęć do swojego nowego filmu. Trzy świetnie przygotowane ośrodki narciarskie, połączone sprawnie działającą siecią skibusów (głównym mankamentem kurortu jest bowiem brak bezpośredniego połączenia wyciągowego pomiędzy górami), nie pozwolą się nudzić nawet największym wyjadaczom. No bo jak może zbrzydnąć 350 km tras narciarskich? Ponad 70 km z nich jest w razie potrzeby sztucznie naśnieżana; obsługuje je 56 wyciągów, z czego 11 to kolejki kabinowe, a 18 krzesełkowe. Poprowadzone tu trasy przeznaczone są głównie dla średniozaawansowanych i początkujących narciarzy, znajdzie się jednak wyzwanie i dla najbardziej wymagających – ich powinno zadowolić ponad 35 km tras zjazdowych oznakowanych kolorem czarnym. Zadbano też o największych wyczynowców – można tu legalnie i bez konsekwencji szusować poza stokami. A gdyby wyżej wymienione słońce dało się we znaki, bez paniki: w okolicy znajdują się dwa lodowce, Corvatsch i Diavolezza.

Kto od slalomu woli dostojnie sunąć, a znajdzie się w St. Moritz w połowie marca, tego czeka prawdziwe przeżycie. Engadyński Maraton Narciarski należy do największych międzynarodowych wydarzeń sportowych w Europie: 13 000 uczestników biegu narciarskiego pokonuje 42-kilometrową trasę, która prowadzi przez zamarznięte jeziora, mijając po drodze średniowieczny zamek Surlej w miejscowości Graubünden. Udział może wziąć każdy, maraton z łatwością ukończą nawet biegówkowi debiutanci, jedynym kryterium jest wiek – ukończone 17 lat. Zapisać można się nawet dzień przed startem, czyli do 12 marca, a kosztuje to 160 franków (140, jeśli zarejestrujemy się przed końcem lutego).

Na koniec kasyno

Po takim wysiłku należy się uczta. Może szklaneczka czegoś mocniejszego? W hotelu Waldhaus am See znajduje się największy whiskey bar na świecie. Po takim aperitifie można śmiało ruszyć na parkiet. Dyskoteka hotelu Badrutt to miejsce, w którym po prostu wypada się pokazać, niezależnie od tego, czy odpowiada nam zabawa przy europopie; takiej rewii nie można przegapić.

A że trzecim filarem St. Moritz, po snobizmie i sporcie, jest zabawa, noc należy zakończyć w kasynie.

Stojąc przy stole do blackjacka w St. Moritz Casino, można poczuć się przez chwilę jak James Bond, który kurort odwiedził w aż trzech odcinkach swych jetsetowych przygód. Za dużo tego dobrego? Nigdy nie mów nigdy...

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.