Ustroń: kolejka na Czantorię i tajemnicze piramidy

Kolejka linowa na Czantorię

Na Czantorię, górującą nad Ustroniem, przez cały rok można wjechać krzesełkową kolejką linową. Wyciąg nie prowadzi jednak na samą górę, pół godziny trzeba się wspinać o własnych siłach. Na szczycie o wysokości 995 m n.p.m. czeka jeszcze wejście na platformę widokową. Polska kończy się jednak zaraz przed wieżą, a ta stoi już po stronie czeskiej. Przed wejściem do strefy Schengen trzeba było iść 15 minut do przejścia granicznego, następne 15 minut wracać równoległą ścieżką na wieżę. Ale widok był wart zachodu. Zmieniły się przepisy, panorama pozostała równie imponująca. Przy dobrej pogodzie dojrzeć można nawet Tatry.

Piramidy pod Czantorią

Z Czantorii widać też sam Ustroń, którego nie da się pomylić z żadną inną miejscowością. A to za sprawą charakterystycznych piramid na zboczach gór wybudowanych tu w latach 70. XX wieku. Ustrońska piramida była nawet przez 30 lat w herbie miasta. Rok temu postanowiono wrócić do wersji z XVII wieku, gdzie zamiast piramidy widnieje pług. Kiedyś w piramidach znajdowały się państwowe uzdrowiska, dzisiaj wyprzedawane są prywatnym przedsiębiorcom. Tworzy się w nich specjalistyczne kliniki lub hotele SPA. Cały czas jednak Ustroń cieszy się największą popularnością wśród kuracjuszy. W hotelu, w którym zatrzymujemy się na noc, trwa właśnie wieczorek powitalny kolejnego turnusu. Goście przy grillu i mioduli, czyli wódce na bazie miodu, śpiewają o wszystkich rybkach, co śpią w jeziorze.