Galeria zdjęć:
Góry w Polsce, Beskid Sądecki - Radziejowa
RADZIEJOWA - ROWEROWA, 1266 M N.P.M.
Listopadowy wczesny ranek w Piwnicznej nie zachęcał do jakichkolwiek rowerowych wypraw, tym bardziej, gdy w grę wchodzi wyprawa w kapryśne polskie góry. Ciemno, pusto, zimno, nieco upiorne światło stacyjnych jarzeniówek. Zacinający deszcz ze śniegiem i niewidoczna w ciemnościach, ale obecna mgła. Skoro jednak po całonocnej podróży tu dotarliśmy, chcąc nie chcąc, trzeba było ruszać do góry.
Jedziemy pustą szosą do Komarzysk i dalej - do uśpionej w oczekiwaniu na prawdziwą zimę Suchej Doliny. Za miesiąc będzie tu kolorowo i gwarno, teraz wszystko jest zamknięte. W okolicach bacówki na Obidzy mgła na chwilę się rozwiała i ukazał się piękny, lecz trochę "zapłakany" widok na Beskid Sądecki. Wyżej, w drodze na Wielki Rogacz, mgła wróciła i pojawił się śnieg, który towarzyszył nam już nieprzerwanie przez resztę dnia. Ambitnie staramy się nie schodzić z rowerów, ale ze względu na wszędobylskie błoto nie zawsze się to udaje. Strome i bardzo śliskie podejście pod kopułę szczytową Radziejowej, najwyższej góry w Beskidzie Sądeckim, zmusiło nas do beznadziejnego wleczenia naszych rumaków. Wreszcie jesteśmy na wierzchołku! Jedna z najwyższych gór w Polsce zdobyta razem z rowerem!
Tu już śniegu całkiem sporo. Szybkie pamiątkowe zdjęcia i raźno ruszamy w dół. Początkowo trochę niepewni na wąskiej i śliskiej ścieżce może zbyt często używamy hamulców, lecz niżej coraz bardziej ośmieleni prujemy pełną mocą. I już wkrótce pojawia się schronisko na Przechybie. Okazuje się, że jesteśmy jedynymi gośćmi, co ma swój urok. Mimo że jest jeszcze stosunkowo wcześnie, postanowiliśmy się tu zatrzymać i poczekać na poprawę warunków. Nie można przecież zmarnować tego, co nas tutaj przyciągnęło zwariowanego zjazdu! Całą noc uparcie prószył śnieg, ale rankiem zaczynamy zjazd do Szczawnicy. Wspaniałe szaleństwo! Omiatani lodowatym wiatrem pędzimy krętą stokówką. To nic, że mróz i śnieg. To nic, że każda zamarznięta kałuża może puścić i okazać się wstrętną pułapką. Jedziemy tak szybko, że chwilami wydaje się, iż przelatujemy nad przeszkodami. Euforia! Zdradliwe okazały się ukryte pod płytkim śniegiem bukowe liście. Przez nie zaliczamy parę niegroźnych wywrotek, ale bardzo efektownych wywrotek. Oszołomieni i szczęśliwi docieramy do Szczawnicy.