Galeria zdjęć:
Zobacz więcej miniatur
Turysta
PILNUJ RZECZY OSOBISTYCH
Podstawowa zasada to nie prowokować złodziei. Czyli – zwłaszcza w miejscach słynących z kradzieży – nie eksponować aparatów fotograficznych czy kamer (wielu fotografów mających drogi sprzęt celowo próbuje go postarzyć i zakleja nazwy prestiżowych marek), zrezygnować z drogich zegarków i nie obwieszać się biżuterią (tombakowej też nie polecam, bo nie każdy złodziej rozpozna, że nie wszystko złoto, co się świeci).
Przy zakupach nie wyciągajmy grubego pliku pieniędzy. Do typowych zachowań turystów należy, zaraz po wyjściu z banku lub kantoru, liczenie pieniędzy na środku chodnika. Jeśli jeszcze pokażą, gdzie je schowają, złodzieje niewątpliwie ich pokochają. Nie ułatwiajmy im zadania. Jeśli mają na oku dwie potencjalne ofiary, na pewno wybiorą tę łatwiejszą. Nasze zmęczenie, roztrzepanie i naiwność są przez nich mile widziane. Mało kto zostawia swoje rzeczy bez opieki i idzie np. do toalety, ale często zdarza się, że w restauracji kładziemy plecak pod stołem albo zawieszamy na krześle (dla bystrego rzezimieszka nie będzie problemem wyciągnięcie go, gdy będziemy pili kawę z nosem utkwionym w przewodniku).
Szczególnym problemem w niektórych krajach (np. w Indiach) są nocne przejazdy, zwłaszcza pociągami, czy spanie na dworcach i lotniskach. Ja w takich sytuacjach plecak z najbardziej cennymi rzeczami mam pod lub przy głowie i dodatkowo wsadzam rękę w jego szelki. Buty i resztę rzeczy wiążę tak, że sam widok zabezpieczeń powinien złodzieja zniechęcić, a jeśli nawet będzie próbował, to i tak mnie obudzi. Dobrym patentem są zabezpieczane na zamek cyfrowy stalowe linki pozwalające na przypięcie plecaka do ławki czy półki, nie wspominając o kłódkach na suwak bagażu.
Niestety, czasem możemy mieć pecha i trafić na wyjątkowo bezwzględnego złodzieja, który np. podrzuci nam do herbaty środek usypiający (przydarzyło mi się coś takiego w Indiach), ewentualnie wstrzyknie gaz usypiający przez zamek w zamkniętym przedziale (doświadczenie z Polski). Albo kiedy nasz autobus zostanie zatrzymany w środku nocy w bezkresnej dżungli i trzeba będzie grzecznie oddać cały swój dobytek (spotkałam się z czymś takim w Kolumbii i na Wybrzeżu Kości Słoniowej) lub ktoś przystawi nam do pleców coś, co może być zarówno pistoletem, jak i długopisem i poprosi o oddanie plecaka z aparatem (tak na karnawale w Rio został okradziony jeden z turystów w grupie, którą się opiekowałam). Często stosowana jest też metoda „na dziecko” (naszą uwagę odwraca uroczy szkrab, podczas gdy tatuś zajmuje się plecakiem) czy „na zagadanie” (miły lokales opowiada nam arcyciekawe historie, a jego kumpel zabiera nasze rzeczy). Inwencja złodziei nie ma granic.