Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Bezpieczeństwo nad wodą - tonący nie woła o pomoc. Zapamiętaj te zasady
Łukasz Długowski, 4.06.2019
Postanowiłem zrobić spływ. Taki, żeby sprzęt, na którym będę pływał, zmieścił się w plecaku. Kupiliśmy z kumplem dwa pontony dziecięce i ruszyliśmy nad rzekę. Wybraliśmy Jeziorkę – rzeczkę w pobliżu Warszawy. Szerokość: 3-4 m, głębokość: w porywach do 2,5 m. Napompowaliśmy pontony, zwodowaliśmy i popłynęliśmy. Woda sama mnie niosła. Szczęśliwy i zrelaksowany rozłożyłem się na pontonie z rękami pod głową i odpoczywałem.
– Długowski! Długowski! – usłyszałem po chwili. – Co?! – Tonę! Zaledwie po kilkudziesięciu metrach kumpel nadział się na konar i szedł na dno. Zeszliśmy na brzeg, przywiązaliśmy jego ponton, z którego została mokra szmata, i obaj wsiedliśmy na mój. Wyporność – 120 kg, moja waga: około setki, kolegi podobnie. Burty ledwo wystawały ponad taflę wody, przez rufę przelewało się przy każdym ruchu. Siedziałem z tyłu i wybierałem wodę ręką. Kumpel palcem zatykał dziurę na dziobie, a drugą ręką próbował wiosłować. Przepłynęliśmy tak trzy kilometry, aż ponton poszedł na dno.
Nasza mikrowyprawa jest przykładem tego, jak nie należy zachowywać się na wodzie. Co by było, gdybyśmy wypłynęli na Wisłę albo wielkie jezioro? Albo gdybyśmy od początku nie założyli, że mogą być kłopoty? Braliśmy je pod uwagę, dlatego wybraliśmy wąską i płytką rzeczkę, obaj jesteśmy dobrymi pływakami i mierzyliśmy siły na zamiary. Wszystko mieliśmy przemyślane.
Ze statystyk policyjnych wynika, że najczęstszymi przyczynami wypadków są: bezmyślność, przecenianie swoich sił i niedocenianie niebezpieczeństwa. Co roku tonie około 500 osób, z czego 80% w ciągu dwóch wakacyjnych miesięcy. Co zrobić, żeby nie trafić do tego grona?
Bezpieczeństwo nad wodą - 5 złotych zasad
- Rozpoznaj teren
- Bądź wyposażony w odpowiedni sprzęt (kamizelkę, apteczkę, telefon w wodoszczelnym opakowaniu z numerami ratunkowymi i wpisanym numerem ICE - In Case of Emergency)
- Nie przeceniaj swoich możliwości
- Nie pływaj po alkoholu oraz bezpośrednio po jedzeniu i opalaniu
- Zawsze pływaj w grupie
Bezpieczeństwo nad wodą: tonący nie woła o pomoc
Przede wszystkim czas skończyć z mitem o tonących. Nie ma okrzyków „ratunku!”, nie ma machania rękami. Tonący umiera w ciszy.
– Osoba, która się topi, ma usta na powierzchni wody maksymalnie przez sekundę. Myśli tylko o tym, żeby wziąć haust powietrza, a nie wołać o pomoc. Słowa „ratunku!”, „pomocy!” są bardzo długie. Nie ma możliwości, żeby je wykrzyczeć. Często w takich przypadkach dochodzi do zachłyśnięcia, co jeszcze bardziej utrudnia wzywanie pomocy – mówi w wywiadzie dla Gazeta.pl Łukasz Stępień, ratownik medyczny. Tonący nie może podnieść rąk i nimi machać, bo pójdzie pod wodę. Raczej będzie się starał rozgarniać wodę rękami, tak jakby pływał żabką.
Najczęściej sytuacja wygląda tak, że tonący na chwilę się wynurza, bierze haust powietrza i znowu idzie pod wodę. Będzie to robił tak długo, aż starczy mu sił i woda nie dostanie się do płuc i żołądka. – Ciche tonięcie to jedna z najniebezpieczniejszych sytuacji w wodzie – mówi Cezary Wolski, ekspert ds. bezpieczeństwa SupAcademy.pl, który uczy pływać na deskach stand up paddle. – Do końca życia zapamiętam spojrzenie tonącego dziecka. Było puste, nieobecne. Coś strasznego!
Skoro tonący nie woła o pomoc, to skąd wiadomo, że jest w tarapatach? Najlepszym sposobem jest po prostu zapytać: czy wszystko w porządku? Jeśli nie odpowie, znaczy, że potrzebuje pomocy. Ale i w tym wypadku trzeba ocenić, czy rzeczywiście jesteśmy mu w stanie pomóc. Czy nasze umiejętności na to pozwalają? Jeśli nie, lepiej zostać na brzegu i poprosić kogoś o pomoc oraz zadzwonić po straż pożarną albo WOPR (112).
Akcja ratunkowa
W akcji ratunkowej pomocne będą liny, koło ratunkowe, długi kij lub łódź. Czasami tonący jest na tyle daleko od brzegu, że trzeba go przyholować. Jeżeli stracił przytomność, już w trakcie holu należy wykonać pierwszy sztuczny oddech i powtórzyć go kilka razy na płytszej wodzie.
Gdy poszkodowany nie oddycha, trzeba od razu rozpocząć resuscytację w tempie 30 uciśnięć klatki piersiowej i dwa wdmuchnięcia powietrza w jego usta. Jeśli odzyska przytomność i zacznie prawidłowo oddychać, trzeba go ułożyć w pozycji bocznej ustalonej, bo w każdej chwili może zacząć wymiotować.
– W telewizji wygląda to tak: wyciągamy kogoś z wody, resuscytacja trwa 30, góra 60 sekund i pacjent nagle odzyskuje przytomność. Zaczyna kasłać wodą, grzecznie dziękuje i odchodzi. W rzeczywistości resuscytacja może trwać nawet 45 minut, zanim przyjedzie karetka. W dodatku jej prowadzenie jest wyczerpujące. Najwygodniej jeśli uczestniczą w niej dwie osoby i się zmieniają – tłumaczy Łukasz Stępień.
Bezpieczeństwo dzieci
Kiedy spacerowałem po porcie w Chanii na Krecie, w oko wpadł mi piękny biały jacht. Na pokładzie siedziało małżeństwo, a wokół niego biegały dzieci. Miały nie więcej niż pięć lat. Od razu pomyślałem: „Przecież mogą spaść i utonąć”, ale kiedy przyjrzałem się łodzi, okazało się, że wzdłuż burt i rufy rozciągnięto siatkę. Była na tyle wysoka, że maluchy nie mogły się na nią wspiąć, wychylić się i wypaść.
– Dzieci na łódce powinny nosić dopasowane kamizelki – mówi Mateusz Kubik, żeglarz i właściciel firmy Yachtdeliveries.pl. – Ze zbyt dużej kamizelki dziecko wypadnie. Jeżeli warunki pogodowe są gorsze, możemy przypiąć dzieci szelkami do stałych elementów łódki. Trzeba zwracać uwagę na ruchome elementy, liny, wszystko, w co dziecko może się zaplątać. Kamizelka jest niezbędna przy każdej aktywności na wodzie. Niezależnie od tego, czy to będzie kajak, kitesurfing, stand up paddle, czy łódź.
Jeszcze ważniejsza jest edukacja, oswajanie dziecka z wodą i tłumaczenie mu, na co trzeba zwracać uwagę. – Powinniśmy pokazać dziecku, jak „zbudowana” jest rzeka, którędy płynie nurt, gdzie są niebezpieczne miejsca – tłumaczy Cezary Wolski. Uczy on dzieci czytania rzeki podczas warsztatów Wisła Camp i Bezpieczny Mały Surfer.
Najlepiej kąpać się w miejscach, w których zejście jest łagodne, dno opada stopniowo. Trzeba zwracać uwagę na warunki pogodowe. U dzieci dużo szybciej dochodzi do przegrzania organizmu oraz wychłodzenia. Konieczna jest czapka z daszkiem, krem z filtrem i częste picie wody. Nie puszczamy dzieci do wody bezpośrednio po posiłku, bo może dojść do skurczu żołądka i wymiotów. Z kolei po dłuższym przebywaniu w wodzie dobrze jest dać im coś do jedzenia, bo kąpiele są bardzo energochłonne.
Zmiany pogody nie przychodzą nagle
Siedem lat temu nad Mazurami przeszedł biały szkwał. Wiatr osiągnął prędkość 130 km/h i przewrócił ponad 40 łodzi i żaglówek. Fale sięgały 3 m wysokości, ratownicy wyłowili z wody 70 osób, zginęło 12. Niektórzy żeglarze podkreślali, że burza przyszła nagle i była nie do przewidzenia, ale WOPR-owcy mieli inne zdanie. Wiele osób zignorowało ostrzeżenia o nadchodzącej burzy, a ich łodzie nie były wyposażone w kamizelki ratunkowe.
– W przypadku wywrotki jachtu przede wszystkim trzeba zadbać o bezpieczeństwo własne i uczestników – tłumaczy Mateusz Kubik. – Sprawdzić, czy nikt nie uwiązł pod spodem, w nic się nie zaplątał. Działać spokojnie i rozważnie. Jeśli wszyscy są bezpieczni, postarać się postawić jacht, a jeśli to niemożliwe, wezwać pomoc. Lepiej siedzieć na kadłubie niż marznąć w wodzie.
Kubik podkreśla, że zmiany pogody nie przychodzą nagle. Zwykle widać je na niebie, wskaże je także barometr. – Do wypadków najczęściej dochodzi wtedy, kiedy lekceważy się oczywiste objawy. Uważny obserwator, zwłaszcza na wodach śródlądowych, znajdzie dużo czasu, żeby się schronić – mówi Kubik.
Fot. Shutterstock.com
Jeszcze zanim dojdzie do pogorszenia pogody, trzeba przygotować na taką okoliczność plan: gdzie się schronić? Jak szybko można tam dotrzeć? Co zrobić, jeżeli to się nie uda? Podobnie zachowujemy się na rejsach morskich i oceanicznych. Lepiej dokładnie zaplanować rejs, śledzić prognozy pogody, przewidywać co niebezpiecznego może się zdarzyć. Szczegółowe przemyślenie sytuacji awaryjnych uchroni przed paniką. To, co najczęściej doprowadza do wypadków na morzu, to brak rozsądku, opanowania, zmęczenie, brawura oraz rutyna. Na wodzie cały czas trzeba być czujnym.
– Rutyna o mało co nie doprowadziła do tragedii. Moja znajoma była na rejsie na Karaibach. Podczas wachty poszła poprawić niepracującą linę od spinakera. Była noc, dobre warunki, więc się nie przypięła. To była duża łódka i kiedy lina zapracowała, wyrzuciła ją za burtę. Szczęśliwie następna fala wrzuciła koleżankę z powrotem – opowiada Kubik.
Bezpieczeństwo na rzece
Artur Michalski jest doświadczonym kajakarzem, organizuje spływy, także dla rodziców z dziećmi. Często pływa przy niesprzyjających warunkach – dużym wietrze, zimnej wodzie i silnym prądzie, co może generować niebezpieczne sytuacje. Ale paradoksalnie najgroźniejsza przydarzyła mu się na niewielkiej rzece, której głębokość dochodziła do 1,8 m.
– Było w niej mnóstwo powalonych drzew. Na ostrym zakolu silny nurt wepchnął mnie na znajdujący się pod wodą konar i natychmiast przewrócił kajak. Pod moją kamizelkę dostał się złamany konar i zostałem uwięziony pod wodą. W końcu udało mi się opanować panikę i rozpiąć kamizelkę. Cała sytuacja trwała około 15 sekund, jednak kluczowe było zachowanie zimnej krwi – wspomina Michalski.
To, że udało mu się wyjść z tej sytuacji cało, to nie przypadek. Poza sezonem Artur trenuje na basenie wywrotki, podnoszenie kajaka tzw. eskimoską oraz zdejmowanie i wkładanie kamizelki pod wodą. – Takie doświadczenie pozwala pewniej czuć się na rzece – podkreśla.
Co ma zrobić w przypadku wywrotki osoba, która nie ma takich umiejętności? Przede wszystkim musi mieć na sobie kamizelkę, która pomoże jej utrzymać się na wodzie. Po wywrotce należy trzymać się kajaka. Będzie on unosił się na wodzie nawet zalany wodą. Warto pilnować wiosła i jak najszybciej dostać się na brzeg. Nie ma sensu płynąć pod prąd, lepiej dać mu się unieść i wykorzystywać jego siłę, żeby zaniósł nas w pożądane miejsce.
Drugim niebezpieczeństwem są młyny, progi i jazy na rzece. Każda taka budowla to śmiertelne niebezpieczeństwo. Tworzą się za nimi odwoje, czyli zawirowania, z których bardzo trudno się wydostać.
– Niebezpieczne mogą też być biwaki nad wodą, kiedy cała ekipa jest już rozluźniona, a dzieci się rozchodzą. Szczególnie groźne są wysokie brzegi. Tam woda jest głęboka, a nurt naprawdę silny! – ostrzega Michalski.
Nie należy jednak przesadzać i traktować wody jak wroga. Wypoczynek nad nią ma być przyjemnością i na pewno nią będzie, jeśli tylko zachowamy zdrowy rozsądek.
Polub nas na Facebooku!
Zobacz również:
- MSZ ostrzega podróżujących do Hiszpanii
- Kalima sparaliżowała lotniska. Polskie gwiazdy utknęły na Wyspach Kanaryjskich
- Polska aktywowała unijny mechanizm. Polacy wrócą do domu za darmo
- Rząd chce ratować hotele przed upadkiem. Polska otworzy granice dla...
- Wakacje 2020. Unia Europejska otwiera zewnętrzne granice. Lista 15...
- Nie chciał założyć maseczki w samolocie. Wymyślił sposób, jak ominąć przepisy