Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Dzięki temu oszustwu opłynęła świat. Niezwykła historia Jeanne Baret
Monika Witkowska, 29.12.2017
Kto pierwszy opłynął Ziemię? Większość czytelników zapewne wie. Dokonała tego odbywająca się w latach 1519-1522 wyprawa Ferdynanda Magellana (gwoli ścisłości: słynny żeglarz dowodził nią przez jej pierwszą część, bo po dotarciu do brzegów Filipin zginął w potyczce z autochtonami). A jaka kobieta opłynęła świat jako pierwsza? Szczerze mówiąc, sama dowiedziałam się o niej dopiero niedawno i muszę przyznać, że historia zrobiła na mnie wrażenie.
Otóż była nią niejaka Jeanne Baret, Francuzka, która w 1766 r., mając 26 lat, zaokrętowała się na żaglowcu kapitana Louisa Antoine'a de Bougainville'a. Nie była zwykłym marynarzem – zabrał ją w charakterze pomocnika zaproszony na wyprawę botanik Philibert Commerson. Określenie „pomocnik” z naciskiem na rodzaj męski jest jak najbardziej właściwe. Mowa o czasach, kiedy kobietom na statki wstęp był wzbroniony (uważano, że przynoszą nieszczęście). Panny Jeanne bynajmniej to nie zniechęciło – występowała wśród załogi i przed kapitanem jako młodzieniec o imieniu Jean.
NA TEMAT:
Tajemnica panny Jeanne
Łatwo w pokładowym życiu jej nie było: musiała opanować do perfekcji bandażowanie biustu, odpowiednie modulowanie głosu, nie mówiąc o noszeniu męskich ubrań i krótkiej fryzury. Pomagało jej to, że mieszkała z Commersonem w jednej kajucie (naukowiec był współtwórcą całej mistyfikacji), dzięki czemu nie była zmuszona do dzielenia toalety z resztą załogi. Jednak na wszelki wypadek wymyślała historie o rzekomym porwaniu przez Turków i kastracji, po której wstydziła się swojego ciała.
Pracować na pokładzie czy przy żaglach Jeanne wprawdzie nie musiała, ale miała mnóstwo innych obowiązków. Nosiła sprzęt, zbierała rośliny, katalogowała je, opisywała. Była służącą, pielęgniarką (Commerson miał problem z bolącą nogą i cierpiał na chorobę morską), zapewne też jego kochanką. Równocześnie wszystko wskazuje na to, że młoda kobieta była po prostu ciekawa świata, miała fantazję i żądzę przygód. Bez tych cech nie wytrzymałaby trudów wielomiesięcznej podróży po wzburzonych morzach, zwłaszcza że żaglowce w tamtych czasach do luksusowych nie należały.
Tajemnica panny Jeanne w końcu się wydała. Stało się to u wybrzeży Polinezji, choć już wcześniej marynarze podejrzewali to i owo. Mało tego, wkrótce okazało się, że dziewczyna jest w ciąży. Kapitan, bojąc się skandalu, który z pewnością wybuchłby po powrocie do kraju, zdecydował o zostawieniu problematycznej pary na należącym wówczas do Francji Mauritiusie. Jeanne wróciła do ojczyzny kilka lat później (Philibert w międzyczasie zmarł), tym samym zamykając ziemską pętlę.
XVIII-wieczna podróżniczka
Nie chcę oceniać pomysłu panny Baret i pana Commersona. Ale mając świadomość, jak ograniczone były możliwości poznawania świata przez żyjące w dawnych czasach kobiety, muszę podkreślić, że XVIII-wieczna podróżniczka zaimponowała mi ogromnie. Była niewątpliwie odważna, a wręcz z dozą pozytywnego szaleństwa, zdeterminowana oraz nieszablonowa, czyli o cechach, jakie cenię i lubię najbardziej.
Przypominam sobie o niej zawsze, kiedy jeżdżąc w cieplejsze rejony, widzę powszechnie występujące tam bugenwille. Nazwę tę (w wersji naukowej, czyli łacińskiej, brzmi ona Bougainvillea) nadał nie kto inny, jak botanik Philibert Commerson w trakcie opisanego wyżej rejsu. Gdy w Brazylii wraz ze swoim „asystentem” zobaczyli ową roślinę po raz pierwszy, postanowili uhonorować nią kapitana Louisa Antoine'a de Bougainville'a.
Tak na marginesie, pannę Jeanne Baret też botanicznie uwieczniono – w nazwie pochodzącego z Peru sympatycznie wyglądającego kwiatka Solanum baretiae.
Polub nas na Facebooku!
Zobacz również:
- Starość to kwestia decyzji, nie kalendarza!
- Mistrzowie świata w podrabianiu. Felieton Moniki Witkowskiej
- Pierwszy kraj, do którego nie chcę wracać. Felieton Moniki Witkowskiej
- Marzysz o napisaniu książki podróżniczej? Zastanów się dwa razy [Felieton...
- Kroniki hotelowe. Felieton Filipa Springera
- Couchsurfing – wybawienie czy ograniczenie w podróży? Felieton Moniki...