TUNEZJA

Tunezja 5 lat po rewolucji. Wakacje w cieniu palm i pytań o bezpieczeństwo

Julia Zabrodzka, 2.11.2016

Gaj palmowy w oazie Szabika (fr. Chebika)

fot.: Julia Zabrodzka

Gaj palmowy w oazie Szabika (fr. Chebika)
Po okresie burzliwych przemian Tunezja robi wszystko, by odzyskać zaufanie turystów i namówić ich, by znowu przyjeżdali tu na wakacje. Czy da się pogodzić wolność i różnorodność z tradycją i religią, a gościom zapewnić bezpieczeństwo?

Przystanek pierwszy – Sidi Bou Said. Piękny śródziemnomorski krajobraz. Patrzymy na amfiteatr białych domów z niebieskimi okiennicami, idealnie dobrane kolorystycznie parasole, palmy. W dole widać port i połyskującą taflę morza. Wąskie przejścia wyprowadzają nas na kolejne tarasy. Po bielonym murze leniwie przechadzają się koty, grupa turystek z Libii przysiadła na skarpie, sprzedawcy zapraszają do swoich kramów. Zatłoczona uliczka odbija się w niezliczonych lusterkach stylizowanych na tunezyjskie wrota.

Przystanek drugi – Al-Dżamm. Przed wejściem stoi starszy mężczyzna z wielbłądem. – Może chcecie zrobić sobie zdjęcie? – zachęca. Zwierzę doskonale prezentuje się w promieniach wschodzącego słońca na tle ogromnej budowli. Amfiteatr, pamiątkę z czasów rzymskich, codziennie odwiedzają tysiące turystów. – Wpisany na listę UNESCO, trzeci największy na świecie – grzmi nasz przewodnik. – Zachowany lepiej od Koloseum!

Przystanek trzeci – Sahara. Do glinianego naczynia kucharz wkłada mięso, ziemniaki, warzywa, do tego czosnek i dużo przypraw. Uśmiecha się do nas i szczelnie zalepia wieko ciastem chlebowym, wreszcie wkłada do pieca. Wszystko pod czujnym okiem ubranego w jasny turban i pelerynę pana Sadoka, właściciela restauracji El Bey. Czekamy na tradycyjną tunezyjską potrawę. Dookoła piaski Sahary i równe rzędy palm daktylowych. Przepierzenia z ich liści wyznaczają spory parking.

NA TEMAT:

Bezpieczeństwo w Tunezji

Susa to kolejny popularny kurort na wakacje. Zatrzymujemy się w dużym hotelu, z którego drewniany chodnik prowadzi na plażę. Inni goście szukają miejsca na piasku, wybierają parasole. Najchętniej te blisko morza, potem w kolejnych rzędach. Dwa duże psy rozglądają się niespokojnie. – To owczarki belgijskie, przeszkolone do wyszukiwania ładunków wybuchowych – tłumaczy szefowa ochrony. – W całym kompleksie zainstalowano monitoring, a przed wejściem stoi wykrywacz metalu. Kontynuujemy zwiedzanie. Rok po zamachach w Tunisie i Susie wraz z grupą dziennikarzy poznaję tajniki zabezpieczeń i przepisy, jakie wprowadzono po tamtych wydarzeniach.

Amfiteatr w Al-Dżamm (fr. El Jem) mógł pomieścić około 30 000 widzów

Tunezja. Amfiteatr w Al-Dżamm (fr. El Jem) mógł pomieścić około 30 000 widzów, fot. Julia Zabrodzka

Ataki uderzyły w gospodarkę, w której od dawna turystyka odgrywa ważną rolę. Przez ostatnie 50 lat Tunezja wypracowała solidną markę, stworzyła dobrze naoliwioną maszynę obsługującą kilka milionów gości rocznie. Już w latach 60. postawiono na turystykę. W 1962 r. kraj odwiedziło 50 000 cudzoziemców, na których czekało zaledwie 4000 miejsc noclegowych. Dziś większą liczbą łóżek dysponuje niejeden tunezyjski kurort, a w branży turystycznej pracuje ponad 300 000 osób. Udało się stworzyć produkt idealny na wakacje – są tu piaszczyste plaże, tętniące życiem miasta, malownicze medyny. Do tego pyszne jedzenie, bogate dziedzictwo kulturowe, piaski Sahary, a nawet wioska, gdzie kręcono „Gwiezdne wojny”. Nic dziwnego, że ludzie zakochali się w Tunezji. W 2015 r. nastąpił jednak potężny zgrzyt, który podkopał fundamenty przemysłu turystycznego. Do zamachów na Muzeum Bardo w Tunisie i kurort w Susie przyznało się Państwo Islamskie. Ataki wpisały się w długą serię aktów terroru w Afryce, Europie i Azji, zgodnie z intencjami zamachowców wzmacniając europejskie lęki przed islamem. Wyjaśnienia, że Tunezja jest daleka od religijnego ekstremizmu, nie przebijają się niestety do głównego nurtu wiadomości, podobnie jak informacje o tym, że sytuacja wraca do normy. Sezon 2016 r. przebiegł spokojnie , choć spadek liczby przyjezdnych był odczuwalny. – Nie ma poczucia bezpieczeństwa, nie ma biznesu – przyznaje Abdellatif Hamam, dyrektor generalny Tunezyjskiej Izby Turystyki, i podkreśla priorytety rządu. Wdrożono nowe procedury weryfikacji pracowników i współpracy z policją. Kontroluje się dokładnie samochody gości, pojawiły się bramki z wykrywaczami metali. – Nie inwestujemy w broń, zależy nam na tworzeniu tolerancyjnego środowiska – dodaje. Dotyczy to nie tylko turystyki. Po „arabskiej wiośnie” i obaleniu prezydenta Ben Alego kraj próbuje znaleźć nowe rozwiązania społeczne, zwłaszcza w dziedzinie godzenia religii ze świeckimi wartościami.

Islam i demokracja

Na plaży w Hammamecie – popularnym kurorcie – spotykamy wycieczkę szkolną. Chłopcy rozbierają się i wskakują do wody, dziewczynkom pozostaje brodzić po płyciźnie w długich spódnicach. Część ma odkryte włosy, inne skromnie schowane pod chustami, ale nie wydaje się, żeby tworzyło to między nimi podziały. Jeszcze kilka lat temu noszenie chust w miejscach publicznych, w tym w szkole, było zabronione. Ograniczenia wprowadził Habib Burgiba, pierwszy prezydent niepodległej Tunezji i gorący zwolennik równouprawnienia kobiet. Podczas jego 30-letnich rządów wprowadzono też powszechną edukację, a Tunezyjki uzyskały prawa wyborcze. – Prezydent osobiście jeździł po kraju, aby przekonać społeczeństwo do zmian – nasz przewodnik Abdul nie ukrywa uwielbienia dla zmarłego w 2000 r. polityka. Burgiba nie chciał odcinać się od muzułmańskich korzeni, ale hidżabowi wypowiedział wojnę. Chusta wróciła do łask w 2011 r., gdy po jaśminowej rewolucji wybory wygrała Partia Odrodzenia, Ennahda. Wiele kobiet przyjęło tę decyzję z ulgą. Protesty w Tunisie i innych miastach zapoczątkowały „arabską wiosnę”. Szybko ogarnęła ona inne kraje regionu, przyćmiewając wydarzenia w samej Tunezji.

W kwestii stroju chłopcy mogą sobie pozwolić na znacznie więcej niż dziewczyny

Tunezja. W kwestii stroju chłopcy mogą sobie pozwolić na znacznie więcej niż dziewczyny, fot. Julia Zabrodzka

Dziś wydaje się, że to jedyne państwo, które po rewolucji poszło demokratyczną drogą. Rządy Ennahdy, określanej jako umiarkowanie konserwatywna i islamistyczna, budziły początkowo strach i niepewność, ale przyniosły też obiecujące zmiany. W nowej konstytucji zapisano co prawda, że religią państwową jest islam, lecz jednocześnie zagwarantowano wolność wyznania i sumienia. Jest to pierwszy taki przypadek w krajach arabskich. Demokratyczne przemiany nie były łatwe – w 2013 r. przez kraj przetaczały się kolejne protesty, ginęli liderzy polityczni, istniało zagrożenie wojną domową. Wówczas ogromną rolę odegrał Tunezyjski Kwartet na rzecz Dialogu Narodowego. W jego skład weszły organizacje reprezentujące różne sektory – m.in. Liga Praw Człowieka, związki zawodowe i stowarzyszenie prawników. Udało im się wypracować mechanizmy społecznego kompromisu, które nie załamały się nawet w obliczu ataków terrorystycznych w 2015 r. Wysiłki na rzecz demokratyzacji zostały docenione na arenie międzynarodowej. Już po zamachach Kwartet otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla, co odczytano jako wsparcie kierunku obranego przez Tunezję. Podczas konferencji prasowej członkowie Komitetu Noblowskiego apelowali: – Mamy nadzieję, że ta nagroda stanie się inspiracją. Przypomni, że da się współpracować, że ruchy polityczne świeckie i islamskie mogą się porozumieć. Niełatwe zadanie, ale Tunezja od kilku lat udowadnia, że nie boi się karkołomnych wyzwań.

Nowoczesnośc i tradycja

Ayoub rozpędza się, wbiega po ścianie Wielkiego Meczetu i robi salto. Luźna wełniana czapka spada przy każdej ewolucji, ale chłopak szybko podnosi ją i naciąga zawadiacko przekrzywioną na jedno oko. Trenuje parkur od dwóch lat, codziennie przychodzi tu z grupą przyjaciół – plac przed meczetem idealnie nadaje się do ćwiczeń. Ayoub przedstawia kolegów. Jeden rapuje, inny tańczy breakdance. Mogłabym spotkać ich w Warszawie, Paryżu, Madrycie – uśmiechniętych, otwartych, modnych, ciekawych świata. Ale rozmawiamy w Kairuanie, świętym mieście islamu, uchodzącym za ostoję tunezyjskiego konserwatyzmu.

W Kairuanie prężnie rozwija się scena parkurowa

W Kairuanie prężnie rozwija się scena parkurowa, fot. Julia Zabrodzka

Ściana o barwie pustynnego piasku, na którą wbiegają chłopcy, pamięta czasy dynastii Aghlabidów, rządzących północną Afryką w IX w. Jest w tym młodzieńcza fantazja, może nawet bezczelność. Ale czemu się dziwić? Parkur polega przecież na wykorzystywaniu elementów przestrzeni miejskiej jako przeszkód, a zarazem punktów odbicia. Celem jest bezpieczne pokonanie samodzielnie wyznaczonej trasy. Podobnej sztuki stara się dokonać Tunezja.

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.