Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Odwiedziła ponad 180 krajów, teraz zdradza swój ulubiony
Monika Witkowska, 9.03.2018
Czy powinnam oceniać zabytki, przyrodę, ludzi, czy też przygody, jakie mnie spotkały? Do tej pory wymieniałam ex aequo Turcję, Algierię i Nową Zelandię. Niedawno ranking się zmienił. Pojawił się zdecydowany lider, odkrycie ostatniego lata. Panie i panowie, miejsce pierwsze zajmuje... Pakistan!
Dla mnie samej było to spore zaskoczenie. Przede wszystkim urzekła mnie tamtejsza różnorodność. Choćby krajobrazowa. Są w Pakistanie olbrzymie góry z drugim co do wysokości szczytem Ziemi, czyli K2, imponujące lodowce, bezkresne pustynie, malownicze jeziora, no i Morze Arabskie.
Wielokulturowość ma swoje odbicie w obiektach sakralnych – zwłaszcza meczetach; choć kościoły chrześcijańskie, świątynie hinduistyczne czy skały z wizerunkami Buddy też można zobaczyć. Są zabytki najwyższego formatu (potwierdza to wpisanie ich na Listę światowego dziedzictwa UNESCO). Gdyby pendżabski Fort Rohtas znajdował się w USA, dawno uznano by go za najwspanialszą twierdzę wszech czasów. Ponieważ jest w Pakistanie, mało kto o nim słyszał.
NA TEMAT:
Najwspanialsi ludzie
Nie będę kryła, że najbardziej spodobali mi się ludzie. Przed wyjazdem moi znajomi łapali się za głowę. „Porwą cię! Zabiją!” – mówili. Na wieść, że po wspinaczkowej części wyprawy zamierzam pojeździć sama po Pakistanie, pukano się w czoło. Rzeczywistość okazała się dużo lepsza, choć też posłuchałam miejscowych i nie pojechałam na afgańskie pogranicze (zwłaszcza że na terytorium uznawanym za bezpieczne – co oznacza w praktyce większość kraju – i tak jest co oglądać). Zwykli ludzie prosili mnie wielokrotnie: – Powiedz swoim rodakom, że nie jesteśmy terrorystami! Owszem, mamy problem z talibami. To jednak margines, wcale ich nie popieramy, a wręcz uważamy za bandytów!
Pakistańczycy pokazali się jako gościnni i bezinteresownie pomocni. Nie ma gdzie spać? Zaraz proponowano mi darmowy dach nad głową. Najbardziej kłopotliwie pod tym względem było w Karaczi. W rejonie dworca hotel przy hotelu, w środku pusto, ale i tak wszędzie słyszałam: „Brak miejsc!”. Kiedy zdesperowana zapytałam, o co chodzi, okazało się, że to wszystko... domy publiczne. Miasto jest portowe, więc popyt na usługi oraz podaż są. Ktoś w końcu uznał, że nie szukam pracy, i zawiózł mnie do internatu dla dziewcząt z dobrych domów, przy chrześcijańskiej szkole.
Pakistańska policja
Innym razem, w mieście Multan, niedrogie noclegownie nie mogły mnie przyjąć ze względu na urzędowy nakaz kierowania cudzoziemców do lepszych obiektów. Wylądowałam na policji, tłumacząc, że drogi hotel jest poza moim budżetem, może jednak wydaliby zgodę na zakwaterowanie mnie na jedną noc w tańszym. Funkcjonariusze pogadali, wykonali kilka telefonów i grzecznie zapytali, czy zgodzę się spać w tym drogim, ale... w cenie taniego.
Z policjantami miałam zresztą do czynienia kilkakrotnie. Turystów w Pakistanie jest jak na lekarstwo, a samotnie podróżujących kobiet nie ma chyba wcale. Konduktor w drodze do Karaczi wyjawił, że jestem pierwszą cudzoziemką, którą widzi w swoim pociągu od 15 lat. Nic więc dziwnego, że budziłam zainteresowanie. Trzy razy zdarzyło mi się, że po przepytaniu, co chcę w okolicy zobaczyć, dostawałam do dyspozycji radiowóz (oczywiście z kierowcą). Kiedy indziej – pana władzę na motorze, abym nie zmęczyła się chodzeniem po nasłonecznionym terenie prehistorycznych wykopalisk.
Żal wyjeżdżać
Rzecz jasna, nie tylko stróże porządku byli tak uprzejmi. Także sprzedawcy, rikszarze i inni spotykani po drodze ludzie. Przez dwa miesiące nikt mnie nie oszukał, nie okradł, nikt nie krzywił się, że jestem innej nacji albo wyznania. Wszyscy chcieli się zaprzyjaźniać, robić wspólne selfie. Interesowali się, skąd przyjechałam, czy mam męża i gdzie on jest. Potem zapraszano mnie na herbatę, fundowano przejażdżkę wielbłądem i udowadniano, że gościem trzeba się należycie zaopiekować.
Czasami robiło się krępująco. Pewien rikszarz zapytał, czy może mnie przedstawić swojej żonie, a ona od razu przygotowała podwieczorek i obdarowała mnie złotymi kolczykami. W dodatku mężczyzna nie wziął ode mnie pieniędzy za kurs.
Przyznaję, żal mi było wyjeżdżać. Gdy w samolocie zaczęłam przypominać sobie, co mnie spotkało, pojawiła się też refleksja: „Jakie byłyby wspomnienia Pakistańczyka po wizycie w Polsce?”. Szczerze mówiąc, aż boję się myśleć.
Polub nas na Facebooku!
Zobacz również:
- Podróżowanie czy zaliczanie miejsc? Felieton Moniki Witkowskiej
- Jak kochać podróżniczkę? "Czasem wolałbym nie wiedzieć, co się u ciebie dzieje"
- Jak smakuje tęsknota za domem? Felieton Moniki Witkowskiej
- Olga Tokarczuk z Literacką Nagrodą Nobla!
- Starość to kwestia decyzji, nie kalendarza!
- Mistrzowie świata w podrabianiu. Felieton Moniki Witkowskiej