Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Łotwa: Cicha noc
Antoni Walas, 8.02.2011
Najpierw trzeba dojechać na Łotwę. Na szczęście trasa z Polski do tego bałtyckiego kraju jest wyjątkowo dobra. Dopiero kiedy zjedzie się z drogi Ryga - Tartu, asfalt zastępuje ubity szuter. Samochód zostawia wtedy za sobą kłęby kurzu, mijając kwitnące pola i bezpańskie zarośla. Trudno je zresztą odróżnić. W czerwcu najgorszy chwast wygląda przecież jak szlachetna roślina. Na końcu szosy znajduje się wzgórze Piltinkalns. Tam właśnie w noc z 21 na 22 czerwca gromadzi się najwięcej ludzi. Wtedy, jak zapewniają miejscowi, niebo przykrywa jedynie kilka godzin względnej ciemności. Letnie przesilenie widać jak na dłoni. Pogański bóg Janis ma powody do dumy.
NA TEMAT:
Łotweska Barbórka
Jani to narodowe święto. Na Łotwie ustawowo wszyscy mają prawo cieszyć się z nadchodzącego lata. Przygotowania idą pełną parą. Jeszcze na targu w Rydze widać, jak gałęzie świeżej dębiny sprzedają się jak świeże bułeczki. Ludzie stoją w kolejkach po gotowe szaszłyki, ser z kminkiem i piwo. Później dowiaduję się, że Łotysze wierzą, że napój ten jest pozostałością z czasów pogańskich. Swoistym napojem bogów. Idealnym do obłaskawiania świata. Przedsmak świętowania czeka na nas w Rydze. Od razu przy wjeździe do miasta na przystanku pod murem okalającym jakąś fabrykę staje mi w oczach pijana zjawa, w wyświechtanym garniturze, z plastikową reklamówką w dłoni. Na szyi ma symbol Jani - wieniec z dębiny. W łotewskich zakładach pracy trwa właśnie coś w rodzaju barbórki, wszyscy cieszą się z nadejścia nowej pory roku. Wkrótce zresztą uroczystości przeniosą się do własnych ogródków i daczy na wsi.
Groźny Brodacz
Na szczęście na wzgórzu Piltinkalns świętowanie wygląda trochę inaczej. Jani celebruje się na poważnie, bez ruskich czy nowobogackich naleciałości. Żadnego picia na umór i wycieczek w krzaki we dwoje. Jest w pogańskim stylu: wspólnie i bez ekscesów. Stoimy pośród kilkudziesięciu osób. Większość z nich to członkowie wspólnoty z Rygi. Świętują pod surowym okiem swojego przywódcy, brodacza prowadzącego pogańską szkołę w okolicy Drusti. Nie mam wątpliwości: osoby, które zgromadziły się w tym miejscu, to ludzie świadomie przeżywający swoje pogaństwo. Tradycjonaliści bawią się kilometr dalej, w wiejskim amfiteatrze, oglądając folklorystyczne występy i zajadając się kiełbasą.
Kwiaty we Włosach
Uroczystość zaczyna się w połowie dnia. Najpierw kobiety brodzą po łące i zbierają kwiaty na wianki. Te ozdoby są tylko dla kobiet, bo mężczyznom, jak temu pracownikowi ryskiej fabryki, przysługuje mocarna dębina. Później, gdy włosy zdobią już maki i storczyki, zaczynają śpiewać pieśni poświęcone Janisowi. Kiedy słońce zajdzie, nadchodzi czas na milczenie. Jest cicho, ludzie patrzą przed siebie. Później rozpala się ogień. Na szczycie wzgórza mężczyźni dorzucają drewna do wielkiego ogniska - o północy wszyscy stają wokół niego z pochodniami i podpalają krąg mniejszych ognisk dookoła. Kobiety wrzucają w płomienie swoje wianki, żeby w ten sposób pożegnać stare i przywitać nowe, a brodacz pilnujący czystości rytuałów podpala drewniane koło, które później stoczy się ze wzgórza wprost do wody.
Nago do Wody
Siedzimy wszyscy, grzejąc się przy ogniu; drewno trzaska, a kiedy odejść na parę metrów i przywyknąć do ciemności, dookoła widać tylko lasy. Po północy wszyscy ruszają ze wzgórza, w stronę jeziora. Kilkunastu mężczyzn idzie z pochodniami w szuwary. Zdejmują ubrania i wskakują nago do wody. Płyną na środek jeziora do deski przymocowanej do dna, na której zostawiają zapalony kaganek. Po nich, w ciszy i w ciemnościach, w szuwary idą kobiety. Płyną na środek, wracają. Wszyscy siedzimy na brzegu, czuwamy, choć się oczy kleją. W końcu nadchodzi ranek. Jeszcze nigdy lata nie przywitałem tak godnie.
Polub nas na Facebooku!