Aktualności

Ile o świecie mówią rośliny? Tropimy najdziwniejsze nazwy

Kaktusy na Dzikim Zachodzie są - jak widać-  wybujałe

fot.: Jupiterimages

Kaktusy na Dzikim Zachodzie są - jak widać- wybujałe
Nie wiem, kto wymyśla polskie nazwy, ale często bywam pełna podziwu dla fantazji autorów. Sprawdźcie najdziwniejsze!

Kto był w Batumi, ten wie, że jego dumą jest położony na obrzeżach miasta ogród botaniczny. Wielki (110 ha), świetnie utrzymany, z ponad stuletnią historią. Oficjalnie został otwarty w 1912 r., ale rośliny zbierano już od końca XIX w. Podczas ostatniego pobytu w Gruzji wybrałam się tam i ja, zwłaszcza że tego typu miejsca po prostu lubię. Wreszcie zobaczyłam, jak wygląda kwiat rośliny, która wydaje tzw. owoc pasji, czyli marakui, choć poprawnie po polsku powinniśmy mówić... męczennicy jadalnej. Męczennica. Pamiętam swoje zaskoczenie, gdy pierwszy raz usłyszałam to określenie. Miałam akurat ów owoc na talerzu i jakoś dziwnie mi się zrobiło, gdy mój towarzysz zapytał, czy będę biedną męczennicę traktować łyżeczką, czy po prostu ją wyssę.

Głodek mrzygłód, maworek i psiząb

Nie wiem, kto wymyśla polskie nazwy, ale często bywam pełna podziwu dla fantazji autorów. Za nic nie mogę skojarzyć, skąd się wzięła np. zanokcica (hodowana często w mieszkaniach), rzewnia lub koniopłoch łąkowy. Albo występujący w Alpach głodek mrzygłód (trochę masło maślane) czy tatrzański podejźrzon – świetny przy ćwiczeniach dykcji. W moim prywatnym rankingu hitem jest jednak maworek, grzybowaty twór zaliczany do śluzowców (wiem, specjaliści mogą polemizować, czy to jeszcze roślina). Do wyboru: maworek pomarszczony lub maworek zwisły. Słysząc coś takiego, trudno mi utrzymać powagę.

Ogród Kaktusów na Lanzarote
Ogród Kaktusów na Lanzarote, fot. shutterstock.com

Owszem, rozumiem, jeśli nasze nazewnictwo odzwierciedla łacińskie. Z tego klucza mamy np. kokkolobę, klerodendrum (niemające nic wspólnego z klerem), tabebuję, warszewiczję (na cześć zasłużonego w badaniach południowoamerykańskiej flory polskiego botanika i ogrodnika Józefa Warszewicza) czy brunfelsję (po angielsku popularnie określaną jako Yesterday, Today, Tomorrow – od zmieniających się kolorów przekwitających kwiatów).

Najbardziej przekonują mnie jednak nawiązania do charakterystycznych cech rośliny – przykładem znany z kwiaciarni biały skrzydłokwiat, należący do liliowatych psiząb z cebulkami przypominającymi zęby czworonoga czy sromotnik bezwstydny. Drugi człon nazwy doskonale oddaje wygląd grzyba, przywodzący na myśl męskie genitalia. Albo taka wulpia mysi ogon – trawa kojarząca się niektórym z ogonem gryzonia (mnie nie, ale może brak mi wyobraźni) – czy żmijowiec, z którego dawniej robiono środek na ukąszenia żmii. Jego pręciki są zresztą podobne do języka groźnego gada.

Okazuje się, że sporo botanicznych nazw dotyczy teściowych. W Meksyku, a także na Wyspach Kanaryjskich występuje kolisty kaktus przezywany fotelem lub poduszką teściowej. Z kolei językiem teściowej sarkastycznie określa się różne rośliny o długich liściach. W Polsce spotkałam się z tym w odniesieniu do sansewierii (nomen omen zwanej również wężownicą), jednak z tym mianem zetknęłam się zarówno w Australii, jak i w amazońskiej dżungli, choć przy innych gatunkach flory. Swoją drogą, mój mąż – opiekujący się swego czasu ogródkiem mojej mamy – na rozprzestrzeniającą się jak oszalała rudbekię mawiał „zemsta teściowej”.

Wróćmy na koniec do tej nieszczęsnej męczennicy vel marakui albo owocu pasji czy passiflory. W tym przypadku nazwa (zlepek dwóch łacińskich słów: „passio”, czyli cierpienie, oraz „flos” – kwiat) jest w dużej mierze uzasadniona, bo wygląd kwiatu skojarzono z koroną cierniową, a pręciki – z gwoźdźmi, którymi Chrystusa przybito do krzyża. Jeśli wolicie jednak coś swojskiego, a zarazem zdrowego, to polecam świetną na grypę marzymiętę albo pomagającą przy zakrzepicy, nie mniej romantycznie brzmiącą przytulię. I jak tu nie kochać roślin?

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.