Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Podróże samochodem: Jaguar XJ – test „Podróży”
Błażej Żuławski, 26.07.2011
Nie mam ostatnio szczęścia do pogody. Gdy tylko wybieram się testować auta na potrzeby "Podróży", niebiosa czernieją, temperatura spada niemal do zera i po chwili zaczyna lać jak z cebra. Ale nic to. Nie zrażony aurą i zainspirowany patriotycznymi rocznicami, postanawiam wybrać się do Krakowa, pod Kopiec, by oddać swego rodzaju hołd wielkiemu Polakowi jakim był Tadeusz Kościuszko. Drugi powód jest bardziej przyziemny: w okolicach Wadowic, Mucharza, Zębrzyc i Budzowa rozgrywały się dawne odcinki specjalne Rajdu Krakowskiego. Teraz część tej okolicy zostanie zalana (powstaje tu ogromna tama), jest to więc ostatni dzwonek, by sobie tędy pojeździć. W województwie mazowieckim krętych dróg niestety nie posiadamy. A samochodem takim jak Jaguar warto ruszyć się gdzieś dalej.
NA TEMAT:
Wiem, co powiecie. Jest brzydki i wygląda jak hyundai, szczególnie z tyłu. To prawda, kiedy zobaczyłem go pierwszy raz na żywo, załamałem ręce i rwałem włosy z głowy. Nie byłem wprawdzie miłośnikiem poprzedniej stylizacji retro modelu XJ, szczególnie gdy nażarła się sterydów i wizualnie utyła, ale w porównaniu z przepięknym XK i ciekawym XF-em, nowy XJ wydał mi się... niedorozwinięty. I balonowaty. Parę miesięcy po oficjalnej premierze dużego Jaga, rozmawiałem z szefem stylistów Nissana. Nabijaliśmy się z różnych motoryzacyjnych brzydactw i kiedy powiedziałem "XJ", pokręcił głową i powiedział "to bardzo dobry projekt i zobaczysz, jeszcze z czasem będzie ci się podobał". Minął rok i już wiem, że miał rację. Stary XJ przypominał Jamesa Foxa, takiego kiepskiego aktora charakterystycznego, który w amerykańskich filmach zawsze grał lordów. Nowy jest jak Alan Ford, "Cegłówka" z filmu Guy'a Ritchie "Przekręt". Ma drogi garnitur i płaszcz, ale pokroi cię na kawałki i da do zjedzenia świniom. Teraz grubawy, wysoki tyłek nowego XJ przestał być dla mnie wadą, a stał się widoczną demonstracją siły. Napiętą linią grzbietu drapieżnika gotowego do skoku... albo do mało arystokratycznego palenia gumy, co ów Jag czyni z dużą radością. Z przodu jest jeszcze bardziej agresywny, z tymi swoimi przymrużonymi oczami. Kiedy jadę przez gród Kraka, ludzie patrzą, jakby przejeżdżała delegacja sułtanatu Brunei. Sam z wielką satysfakcją tu i ówdzie łapię swoje odbicie w witrynie sklepowej.
No dobra, wygląd to nie wszystko. Co więc kryje się pod skórą dużego angielskiego kota? Tegoroczny zdobywca tytułu "wnętrze roku" w środku przypomina luksusową motorówkę, oświetloną błękitnym światłem modnego, wielkomiejskiego baru. Pod palcami czuć prawdziwe aluminium, nie ma krzty plastiku. Chromu jest tu tyle, że można by nim obdarzyć cadillaca z lat 50. Nieco nachalny branding (wszędzie znaczki i logo Jaguara) pewnie bardziej przypadnie do gustu rosyjskim bogaczom i arabskim szejkom niż brytyjskiej arystokracji. Z mojego punktu widzenia, największa wada tego samochodu kryje się właśnie we wnętrzu: jest nią cyfrowy wyświetlacz, który zastąpił tradycyjne "zegary". To cyniczne zagranie, mające na celu cięcie kosztów. Taki ekran na Tajwanie kosztuje pewnie 1 euro, a można na nim wyświetlić wszystko, natomiast zrobienie ładnych aluminiowo-plastikowych "przyrządów" z pewnością byłoby droższe. Tandeta! Nawet japoński Lexus ma oldschoolowe wskaźniki, a to w końcu japończycy dali światu przebrzydłe zegarki casio. Przy czym to właściwie tyle, jeśli chodzi o wady. Ekran nawigacji ma system dual view, pozwalający kierowcy odczytywać mapę, podczas gdy pasażer ogląda film. Nawet podstawowy system audio dorównuje dobrej sali kinowej. Zresztą kto w XJ-cie słuchałby muzyki! Aluminiowy silnik V8 o pojemności 5 l dostarcza jedynych potrzebnych wrażeń akustycznych. Do tego 385 koni (spełniających rygorystyczne normy spalania Euro 5) rozpędza samochód, wielki przecież jak barka na węgiel, od 0-100 km/h w 5,7 sekundy. Spalanie? W mieście 16-18 l/100 km, przy w miarę agresywnej jeździe. W trasie przy takim samym podejściu około 13 l. Niedużo. A to zasługa jednej z najdoskonalszych cech tego auta - konstrukcji. XJ jest w całości zbudowany z aluminium, co nawet przy 1800 kg czyni go lżejszym od jego niemieckiej, spasionej wurstem konkurencji o prawię tonę. Dzięki niskiej masie i świetnemu wystrojeniu podwozia, czarny kot, kiedy już wyschnie (koty nie lubią wody, tym bardziej, gdy napęd jest na tył, a kierowcy nie starcza umiejętności) prowadzi się z precyzją i zaangażowaniem ogromnego hot hatcha. Zawieszenie zdaje się być telepatycznie połączone z mózgiem kierowcy i reaguje na najmniejszy wkład rąk w kierowanie. Dzięki temu że jest lekki, świetnie hamuje i zanim się zorientujemy, już negocjujemy, tym pozornie statecznym wozem, łatwe zakręty "prawe" i trudne "lewe z zaciskiem". Lekkie dotknięcie gazu katapultuje nas w kierunku następnego wyzwania. Zachwyca też fakt, iż po naciśnięciu trybu "Dynamic", który generalnie utwardza auto, XJ nie przestaje być wygodną limuzyną. Tylko pasażerowie tylnej kanapy mogą skarżyć się, że na zakrętach latają jak worki kartofli. Koszt? 119 300 euro. Uwierzcie - to niedrogo. Testowałem niedawno Mercedesa E-klasę kombi, który kosztował więcej, a jeździł dużo gorzej. Warto więc te pieniądze wydać, nie trzeba przecież brać drogich opcji. XJ jest na tyle dobrym samochodem, że bajery, a nawet natrętny branding, schodzą na drugi... trzeci plan.
Polub nas na Facebooku!
Zobacz również:
- Dokąd na narty? Najlepsze first minute na sezon 2011/2012
- Wieża widokowa w Świętnie. Jakie atrakcje widać gołym okiem?
- Ogłaszamy konkurs fotograficzny "Mój Kraków"
- Cztery nowe hotele grupy Orbis powstaną na Euro 2012
- Kaszuby: noclegi i praktyczne adresy
- Bytom żegna górniczą przeszłość - nowe atrakcje Bytomia