Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Lanckorona na weekend. Drewniane wille i artystyczny slow life godzinę drogi od Krakowa
Joanna Szyndler, 12.06.2017
Wchodźcie, wchodźcie. Zaraz pokażę wam cały dom – dochodzi z kuchni mocny, kobiecy głos. Przez uchylone drzwi widać kuchnię opalaną drewnem, dwie kobiety mieszają coś smakowitego w garnkach, gromadka psów plącze się pod ich nogami. Do Willi Tadeusz weszłam, pytając się o recepcję, a po minucie wiedziałam już, że pytanie było, delikatnie mówiąc, nie na miejscu. Przecież słyszałam od tylu osób, że Willa Tadeusz to nie jest zwykły pensjonat, ale dom z duszą prowadzony od prawie 100 lat, nieprzerwanie przez tę samą rodzinę. Klucze do pokoi wprowadzono tu parę lat temu, po coraz głośniejszych pomrukiwaniach gości, że może jednak by się przydały. Słyszałam, że to miejsce, które współtworzy historię Lanckorony, co więcej, odzwierciedla współczesne losy wsi będącej kiedyś miastem.
NA TEMAT:
Lanckorona, czyli korony kraju
Nazwa „Lanckorona” brzmi trochę egzotycznie. Część osób umiejscawia ją gdzieś na linii Berlin - Genewa, tymczasem miejscowość położona jest niecałą godzinę drogi od Krakowa (wystarczy z drogi na Zakopane odbić po kilkunastu kilometrach w prawo). Ale rzeczywiście jej nazwa nie pochodzi z języka polskiego, a od niemieckiego słowa „landskrone”, czyli „korony kraju”.
Prawa miejskie Lanckorona posiadała przez prawie 600 lat. Z małej osady, położonej u stóp XIV-wiecznego zamku, który bronił dostępu do Krakowa, stawała się coraz bardziej znaczącym miastem o prawach równych ówczesnej stolicy. Wokół stromego rynku powstawały drewniane, kryte gontem domy. Zamek zburzono w przeddzień pierwszego rozbioru Polski. Przez cztery lata bronili się w jego murach konfederaci barscy, ostatecznie ponosząc klęskę. Walki obróciły twierdzę w ruinę. Na domiar złego drewnianą zabudowę strawił w 1868 r. pożar.
Lanckorona słynie z małomiasteczkowego układu urbanistycznego i drewnianej zabudowy, fot. Oscar Peña
Zamku po dziś dzień nie odbudowano, ale drewniane domy – owszem. Według starego planu, parterowe, o konstrukcji zrębowej, z podcieniami, rozdzielone miedzuchami na szerokość końskiego zadu. Z czasem w Lanckoronie zaczęły powstawać też drewniane wille – Willa Zamek położona przy szlaku do ruin, Willa Bajka z przepięknym widokiem na wzgórza Beskidu Makowskiego, Willa Modrzewiowa powstała na wzór alpejski, w końcu Willa Tadeusz, w której nigdy nie będzie recepcji.
Willa Tadeusz – perełka Lanckorony
Drewno w kuchence dogasa, goście nakarmieni i szczęśliwi. Pani Alicja w końcu ma czas na rozmowę. – Jeszcze remontu trzeba dopatrzyć. On trwa tu nieustająco. W prawie 100-letnim domu wciąż coś trzeba naprawiać. A chcemy, aby wszystko było tak, jak to sobie dziadek wymyślił.
Willę Tadeusz, w starym kamieniołomie, po przeciwnej stronie Góry Lanckorońskiej wybudował dziadek pani Alicji – Tadeusz Lorenz. Istniała już wtedy Willa Zamek, którą wybudował pradziadek gospodyni – Józef, przeprowadziwszy się do Lanckorony spod Lwowa. Prawie od początku istnienia Willa Tadeusz przyjmowała pod swój dach gości. Wpierw towarzyszy broni, którzy wraz z Tadeuszem walczyli w Legionach Polskich. Kiedy Tadeusz Lorenz został zamordowany przez grasujące po okolicy bandy, pieczę nad domem przejął jego syn – Bogusław Tadeusz. – Tata od dziecka miał głowę pełną szalonych pomysłów i to dzięki nim pensjonat nigdy nie został przejęty przez władze – opowiada pani Alicja. W wieku 14 lat skonstruował szybowiec, w którym koledzy wystrzelili go z katapulty.
Spod rąk Bogusława Tadeusza wyszła też m.in. motorówka, nartosanki i drewniany samochód. W latach 50. wybudował basen, przebudował drewnianą werandę.
Drewniany samochód – jedna z niezwykłych konstrukcji Bogusława Tadeusza Lorenza, fot. Oscar Peña
Kiedy wszystkie lanckorońskie wille po kolei upaństwowiono, tworząc z nich domy wypoczynkowe zakładów pracy, a do drzwi Willi Tadeusz zapukał przedstawiciel Huty im. Lenina, Bogusław Tadeusz postraszył go wiatrówką. Od tego czasu, przed wiosenną wizytą urzędników, cała rodzina częściowo rozbierała drzwi i okna, zabezpieczała je i ukrywała w lesie. Na taką ruinę żaden zakład pracy nie miał już ochoty. Z powrotem zakładano drzwi i okna, a położony na uboczu pensjonat spokojnie przyjmował gości. Szczególnie często zjeżdżali tu aktorzy, pisarze, wolne ptaki, których nie obejmował swą opieką Fundusz Wczasów Pracowniczych.
Lanckorona – ciekawe miejsca i historie
Artyści od lat chętnie odwiedzają nie tylko Willę Tadeusz (pani Alicja wspomina, jak to młody Stuhr w basenie zgubił kaloszek czy jak aktor Marek Walczewski zawsze zatrzymywał się w pokoju 23 na II piętrze), ale i samą Lanckoronę.
O miejscowości piosenkę napisał Marek Grechuta, chwaląc jej powolny, wiejski klimat. Do dziś przyjeżdża się tu na pobyty twórcze, plenery malarskie czy warsztaty. Prawa miejskie Lanckorona utraciła w 1934 r. i choć dziś spokojnie mogłaby je odzyskać (mieszka tu ponad 2 tys. osób, a w najmniejszym mieście Polski – Wyśmierzycach – zaledwie 900), nikt nie spieszy się w drodze do miejskości. Sielskość jest przecież głównym atutem tego miejsca. Wciąż prawdziwa i naturalna, choć ostatnio przyozdobiona nieco lukrem.
W Willi Tadeusz czas się zatrzymał. Prawie wszystko wygląda tu tak jak przed 80 laty, fot. Oscar Peña.
Z lanckorońskich stropów zwisają dziergane aniołki, na spacer można wybrać się Aleją Zakochanych czy Aleją Cichych Szeptów, pod koniec sierpnia organizowany jest festiwal dla zakochanych – Romantyczna Lanckorona. Turyści przyjeżdżają tu głównie na jednodniowy wypad z Krakowa, na plenery zdjęć ślubnych, czasem zostają na weekend. Przybywa jednak i tych, co zostają na stałe.
Cafe Arka – galeria ceramiki i domowe menu
Trafiliśmy tu przez przypadek. Zauroczeni drewnianą architekturą, oderwaniem od rzeczywistości i polskiej bylejakości zapragnęliśmy zostać na stałe – opowiada Jacek Budzowski, który wraz z żoną Ewą otworzył w Lanckoronie najpierw galerię ceramiki artystycznej, następnie kawiarnię – Cafe Arka. Łatwo nie było, zaczynali w świecie bez dotacji unijnych, pod okiem konserwatora zabytków. Meble do kawiarni wyszukiwali i remontowali sami, dekorując wnętrze własnymi pracami.
Przez parę lat, krok po kroku, powstawało miejsce, którego ciężko szukać w dużym mieście, a co dopiero na wsi. Do drewnianej chaty wchodzi się przez duże oszklone drzwi, aby znaleźć się w ciepłym, nowoczesnym wnętrzu z antresolą, na której koncerty grywali już Wojciech Karolak i Jarek Śmietana. Gdy przy barze Cafe Arka kończę jeść domowej roboty ciasto, na małe espresso wpada jegomość w szarej marynarce, kaszkiecie i z parą bokserów na smyczy. – Szukasz ciekawych mieszkańców Lanckorony? To jest dobry adres – zapoznaje nas Jacek Budzowski.
Bajkowa Lanckorona
Z tarasu Willi Bajka przy dobrej pogodzie można nawet dojrzeć Tatry. Willę wybudował w 1924 r. generał Wojska Polskiego II RP Edward Shubert. Drewniany, dwupiętrowy dom Artur i Jola Trojanowscy kupili 10 lat temu. – Zatrzymaliśmy się tu w drodze do Cieszyna, skuszeni artykułem w jednym z pism wnętrzarskich opiewającym uroki drewnianej Lanckorony. Mieliśmy serca otwarte na przygodę i chęć wyprowadzki z Lubelszczyzny – opowiada Artur, oprowadzając nas po swojej Bajce.
Po długim remoncie willa odzyskała dawny blask; górę wynajmują turystom, parter to ich mieszkanie, w piwnicy zaaranżowali pracownię. Powstają tu grafiki, rysunki i obrazy. Bajka jest jednym z najbardziej niezwykłych miejsc w Lanckoronie. Jednak nie wszystkie wille miały tyle szczęścia co ona.
Willa Bajka niedawno obchodziła 90. urodziny, fot. Oscar Peña
Po '89 roku, gdy domy zaczęto oddawać w ręce prawowitych właścicieli, nie wszyscy byli zainteresowani powrotem na małopolską wieś. Mnożyli się kolejni spadkobiercy, gmatwały prawa własności. Teraz niektórych willi ani nie można kupić, bo już nie wiadomo od kogo, ani nikt się nimi nie interesuje. Straszą zapadniętymi dachami, wybitymi szybami, grożą zawaleniem.
Innym zagrożeniem jest też miłość od pierwszego wejrzenia, którą przyjezdni obdarzają czasem Lanckoronę. Niektórzy pod wpływem impulsu kupują drewniane cuda. Potem jednak przychodzi czas remontu, co kosztuje często więcej aniżeli dom, lub nadchodzi zima w Lanckoronie, kiedy życie na wsi daje się we znaki. Właściciele uciekają, a dom ponownie zaczyna niszczeć. Jednak ci, co pierwszą zimę przetrwają, nie chcą już wyjeżdżać. Zostają, dodając Lanckoronie jeszcze więcej uroku.
Polub nas na Facebooku!
Zobacz również:
- Jesienny weekend w Poznaniu. To miasto cię rozgrzeje!
- Nurkowanie i rafting w Krakowie, czyli weekend dla aktywnych
- TOP 15. Najbardziej romantyczne miejsca w Polsce
- Dzień św. Marcina najlepiej spędzić na ulicy... Święty Marcin. Nikt nie...
- Muzeum Ognia w mieście strawionym przez pożar. To jedyne takie miejsce w Polsce!
- Noc Muzeów w Warszawie. 10 nietypowych atrakcji