Podkarpacie

Park Gwiezdnego Nieba to idealne miejsce do obserwacji kosmosu

Joanna Szyndler, 17.08.2016

Zachód słońca nad Bieszczadami

fot.: shutterstock.com

Zachód słońca nad Bieszczadami
Już nie tylko wędrówki po szlakach i śpiewanie przy ognisku przyciągają turystów w Bieszczady. Od kilku lat rozkwita tu astroturystyka, a w gminie Lutowiska powstał Park Gwiezdnego Nieba. Oznacza to, że właśnie tutaj kosmos ogląda się najlepiej.

Łabędź ma podwójne oko. Jedno świeci na żółto, drugie na niebiesko. To niebieskie ma wyższą temperaturę. Aby dostrzec Łabędzia, wystarczy w ciemną gwieździstą noc zadrzeć głowę. Ale do obserwacji jego oczu, czyli podwójnej gwiazdy Albireo, potrzebny jest już teleskop. Dzięki niemu widzimy też niebieską Sowę i różowawą Lagunę – dwie mgławice planetarne na północnym niebie.

Obserwujemy Saturna, choć jego pierścienie pozostaną tej nocy niewyraźne. Gmina Lutowiska jest najrzadziej zamieszkaną gminą w Polsce. Żyją tu zaledwie cztery osoby na kilometr kwadratowy. A tam, gdzie jest mało ludzi, widać dużo gwiazd.

Park Gwiezdnego Nieba „Bieszczady”

Park Gwiezdnego Nieba „Bieszczady”, fot. Paweł Duris

NA TEMAT:

Astroturystyka

W gospodarstwie Dolistowie, w niewielkiej miejscowości Dwernik w Dolinie Sanu, kładziemy się na leżakach. Przykrywamy kocami i z herbatą imbirową w dłoniach słuchamy opowieści Pawła Durisa o gwiazdozbiorach. Jest sierpień – miesiąc Perseidów. Co chwilę meteory palą się w atmosferze. Księżyca nie ma dziś na niebie, jego blask nie psuje więc spektaklu. Nie widać też świateł z okolicznych domów.

Mało jest w Polsce, a nawet w Europie, miejsc tak ciemnych jak to. Paweł mówi, że Bieszczady są wolne od zanieczyszczeń sztucznym światłem cywilizacji. Uważa, że niebu, tak jak bieszczadzkiej przyrodzie, należy się ochrona. Wystarczy tak niewiele światła, aby z oczu poznikały obiekty tzw. głębokiego nieba.

Park Gwiezdnego Nieba

Dlatego w marcu 2013 r. powołano do życia Park Gwiezdnego Nieba „Bieszczady”, drugi w Polsce po Izerskim Parku Ciemnego Nieba. Jego założyciele chcą nie tylko promować astroturystykę i wyposażyć centrum w Stuposianach w nowe teleskopy, ale i uczyć mieszkańców, co to znaczy dobre czy złe światło.

Najważniejsze, by kierować je na obszar, który ma być oświetlony. Nie świecić bezsensownie kulami w niebo i nie stosować niepotrzebnie jasnych lamp. Gospodarze powoli przekonują się, że turystom nie zależy już tylko na połoninach i przejażdżce bieszczadzką ciuchcią. Obserwacja nieba stała się kolejną atrakcją Bieszczadów.

W Dolistowiu działa Czajownia w Przestrzeni. Gospodyni podaje kawę i ciasto przy ulubionym stoliku gościa

W Dolistowiu działa Czajownia w Przestrzeni. Gospodyni podaje kawę i ciasto przy ulubionym stoliku gościa, fot. Oscar Pena

W gminie Lutowiska latarnie świecą tylko do godziny 22, a mimo to jest bezpiecznie. – Nikt nie chce palić ogniska pod latarnią. Świecić można zdrowiej i taniej, a przez pryzmat ciemnego nieba inaczej spojrzeć na ziemię – przekonuje Paweł. – Warto stosować tzw. ekologiczne latarnie, które światło kierują wyłącznie w dół, na drogę.

Ciemność – nietypowa atrakcja Doliny Sanu

Do Dolistowia zabieramy czołówki, gdyż Edyta Wyban, która prowadzi gospodarstwo, w ogóle zrezygnowała z oświetlenia poza domem. Szybko przekonujemy się, że nawet i one nie są potrzebne. Wystarczy pozbyć się miejskiego strachu przed ciemnością i zobaczyć, że wcale nie jest ona taka straszna. Księżyc wystarczająco oświetla drogę.

Edyta też musiała przyzwyczaić się do życia w Dolinie Sanu. W Bieszczadach zakochała się wiele lat temu. Przeszła je z plecakiem wzdłuż i wszerz, ale co innego przyjeżdżać tu na wakacje, a co innego zostać na stałe. Wiele osób z miasta porywa się na życie tutaj. Pierwsza mroźna zima, nieodśnieżone drogi, nieporąbane drewno i samotność burzą romantyczne wizje. Edycie na początku odgłosy młodych lisków przypominały płacz dziecka, a jelenie na rykowisku zamieniały się w strzygi i inne dziwne stwory. Z czasem oswoiła las i ciemność, w swej samotni czuje się bezpiecznie.

Nazwa gospodarstwa Dolistowie pochodzi z „Siekierezady” Edwarda Stachury

Nazwa gospodarstwa Dolistowie pochodzi z „Siekierezady” Edwarda Stachury, fot. Oscar Pena

Dopracowuje ogród, który tarasami schodzi nad samą rzekę. Pełno tu niespodzianek: luster, dzwonków, skrzyneczek, hamaków (różowy zarezerwowany jest dla gospodyni). Ozdób jest jednak w sam raz, tak aby nie zasłonić przyrody. Aby się w niej umościć, bardziej docenić. Przysiąść na krześle, którego nogi moczą się w wodach Sanu. I zanurzyć swoje.

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.