Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
USA: American Dream
Dorota Warakomska, 27.09.2012
Prawdziwa Ameryka
Specyfikę USA tworzą nie tylko wielkie miasta, budynki i ulice, które znamy z filmów. Składają się na nią zwykłe miejsca, gdzie mieszkają lub mieszkali niezwykli ludzie. Oto niektóre z nich, te, które wywarły na mnie ogromne wrażenie i pomogły zrozumieć ten kraj. Des Moines, stolica Iowa. Gdy pierwszy raz tam jechałam, nawet nie wiedziałam, jak wymawiać nazwę miasta (demojn). Iowa to rolniczy stan, próżno szukać o nim intrygujących informacji w przewodnikach. Raz na 4 lata przeżywa najazd dziennikarzy, gdy 10 miesięcy przed prezydenckimi wyborami mieszkańcy Iowa w prawyborach wskazują faworytów. To ważny sprawdzian, bo polityczni analitycy zgodnie uznają Iowa za stan zwykłych ludzi. Urzekł mnie styl ich życia. Wszystkie gmachy w centrum miasta połączone są naziemnymi zakrytymi korytarzami, tak aby ludzie nie musieli wychodzić zimą na ulice… Za miastem ciągnące się kilometrami pola kukurydzy. Pamiętam, jakie wrażenie zrobił na mnie rolnik, który w 1995 r. zarządzał swoim kilkusethektarowym gospodarstwem według wytycznych komputera!
NA TEMAT:
Nieznane i Słynne Wioski
Panna Maria, wioska na południu Teksasu. Pierwsza polska osada w USA powstała 154 lata temu. Kilkuset osadników ze Śląska ściągnął franciszkanin Leopold Moczygemba. Szli od San Antonio. W dniu Wigilii zatrzymali się pod dębem i Moczasterkę. Postanowili tam zostać. Do dziś w małych drewnianych domkach mieszka około stu Polaków. Gdy byłam tam pierwszy raz, zastanawiałam się, jak oni wytrzymali w tym suchym, pustynnym klimacie i jak utrzymali swoją polskość. Gdy byłam drugi raz – już rozumiałam, co do mnie mówią, używając mieszanki śląskiej gwary i języka angielskiego. Nigdy nie zapomnę szeryfa, wielkiego chłopa w teksańskim kapeluszu, z czarnym wąsem, bijącego się w piersi, aż dudniło, i mówiącego „ja som Polak”. Prawdziwa lekcja patriotyzmu, przywiązania do korzeni. Cooperstown, wioska w stanie Nowy Jork założona przez ojca pisarza Jamesa Fenimore’a Coopera. Podobno jeden z tutejszych farmerów wymyślił bejsbol. Dlatego mieszkańcy Cooperstown uznają swoją wioskę za stolicę amerykańskiego bejsbolu, a miliony turystów przyjeżdżają tu podziwiać pamiątki w muzeum bejsbolu. Na doroczne rozgrywki pokoje w obrębie kilkudziesięciu kilometrów trzeba rezerwować wiele miesięcy wcześniej. Dopiero oglądając tam mecz, zrozumiałam, na czym polega ta gra oraz że publiczności nie chodzi o same rozgrywki. Dla Amerykanów mecz jest towarzyskim i rodzinnym wydarzeniem. Punxsutawney, miasteczko w Pensylwanii, rozsławione przez świstaka Phila, który 2 lutego co roku od ponad 120 lat przepowiada pogodę. Oglądaliście „Dzień Świstaka”? To wiecie. Świstak budzony jest z zimowego snu przez specjalny komitet. Media relacjonują to na cały kraj, a prognozy Phila trafiają nawet do Biblioteki Kongresu w Waszyngtonie! Na jeden dzień Punxsutawney zamienia się w klimatyczną stolicę USA. Dopóki się tam nie pojedzie, nie można zrozumieć podekscytowania zgromadzonych tam ludzi. Te pamiątki, znaczki, kartki – to właśnie cała Ameryka.
Wycieczka po Stolicy
Dwadzieścia milionów turystów odwiedza co roku stolicę Stanów Zjednoczonych. Przyciąga ich nie tylko polityka i historia, ale też jedna z największych na świecie kolekcji dóbr kultury i sztuki zgromadzona przez Smithsonian Institution. Intrygują ciekawe dzielnice, pełne klubów i restauracji. Miejsce na stolicę wybrał sam Jerzy Waszyngton. Bagienne okolice z klimatem parnym i wilgotnym latem i przenikliwie chłodnym zimą miały powodować, że politycy nie będą chcieli zostawać tu długo, nie będą więc przywiązywać się do stanowisk. Rzeczywiście, lato jest trudne do wytrzymania w Waszyngtonie, lepiej zwiedzać stolicę wiosną, kiedy jest tam najpiękniej. Ale co do swoich następców Jerzy Waszyngton bardzo się pomylił, nie chcą szybko rezygnować z urzędów.
Kongres – Parlament po Amerykańsku
Najpiękniejszy widok na Kapitol , budynek amerykańskiego Kongresu, rozciąga się z Freedom Plaza. Gdy myślę o Waszyngtonie, właśnie ten obraz mam przed oczyma. Kiedy pierwszy raz szłam Pennsylvania Avenue, zaszokowało mnie, że niepozorny betonowy bunkier mieszczący FBI , słynne Federalne Biuro Śledcze, też można zwiedzać. Dla amatorów powieści kryminalnych i sensacyjnych to może być nie lada gratka, podobnie jak odwiedziny w mieszczącym się kilka przecznic dalej Muzeum Międzynarodowego Szpiegostwa czy sklepiku z akcesoriami szpiegowskimi. Kupione tam sprzęty należy zostawić w szatni w gmachu Kapitolu, który koniecznie trzeba zwiedzić. Warto zobaczyć, jak pracuje Izba Reprezentantów, przyjrzeć się obradom Senatu. Dla mnie Kapitol łączy się nierozerwalnie z dwoma gmachami schowanymi za nim: Sądem Najwyższym, dobrze znanym z filmów i programów informacyjnych, oraz Biblioteką Kongresu , największą biblioteką świata.
Biały Dom – Symbol Władzy
Biały Dom – miejsce, do którego kieruje pierwsze kroki każdy przybysz. I słusznie! Pennsylvania Avenue 1600 to najsłynnie-jszy adres Ameryki. Jerzy Waszyngton, pierwszy amerykański prezydent, który użyczył stolicy swojego nazwiska, zmarł rok przed ukończeniem budowy słynnego gmachu. Postać ojca założyciela upamiętnia ogromny (169 m) monument Waszyngtona stojący na wprost siedziby prezydenta. Nazwę Biały Dom wymyślił w 1901 roku prezydent Theodore Roosevelt. Budynek mający 132 pokoje i 32 łazienki można zwiedzać. Trzeba jednak odstać w kolejce po bezpłatne wejściówki. W szczycie sezonu letniego ogonek ustawia się już o 5 rano. Niektórzy narzekają, że zwiedzanie odbywa się w zbyt szybkim tempie. Trzeba jednak pamiętać, że tu naprawdę pracuje prezydent, odbywają się posiedzenia gabinetu i obowiązują ostre rygory bezpieczeństwa. Jako korespondent miałam okazję być w najciekawszych pomieszczeniach Białego Domu. Nie ma co wypatrywać tam pierwszej damy w kapciach ani liczyć na wejście do Owalnego Gabinetu.
Muzea: Historia i Nowoczesność
Waszyngton jest unikalny na skalę światową, bowiem wstęp do większości muzeów jest za darmo! Moje ulubione to: edukacyjne i multimedialne Muzeum Amerykańskich Indian, tuż obok Muzeum Awiacji i Kosmosu, gdzie można zobaczyć skafandry astronautów, wnętrze rakiety i wypróbować swoich sił na symulatorze lotu, oraz pobliska Narodowa Galeria Sztuki z imponujcą kolekcją impresjonistów. Niezwykłe wrażenie robi Muzeum Holokaustu. Warto zobaczyć, jak taktownie Amerykanie zmierzyli się z tym trudnym tematem, ukazując nie tylko zagładę Żydów, ale też powojenne reżimy, ku przestrodze. Absolutnie unikatowym obiektem jest Newseum, muzeum newsów, stworzone przez Freedom Forum Foundation. W Newseum można się dowiedzieć wszystkiego o historii mediów, wypróbować swych sił w pracy redakcyjnej i prześledzić proces powstawania gazety. Można wreszcie samemu nagrać. program i w nim wystąpić.
Gdzie się Zabawić?
Rozrywkowych dzielnic w stolicy nie brakuje. Którą wybrać? Zabytkową Georgetown, artystyczną Dupont Circle czy rozrywkową Adams Morgan? Proponuję po kolei wszystkie. Georgetown uważana jest za dzielnicę ekskluzywną. Tu w starych domach z ogródkami mieszkają wzięci prawnicy, znani dziennikarze i politycy. Tu przeprowadziła się Hillary Clinton po podjęciu decyzji o kandydowaniu na urząd prezydenta. Dupont Circle to ulubiona dzielnica yuppies. Kusi rozmaitymi lokalami, galeriami, księgarniami. Inny klimat ma latynoska Adams Morgan. To niezwykle modna część miasta z mnóstwem orientalnych knajpek i odlotowych klubów. Prawdziwe centrum nocnego życia!
Ukojenie w Zieleni
Na północ od Georgetown jest ogromny, niezwykły, mój ulubiony Rock Creek Park – kawałek dzikiego lasu w środku miasta, z szemrzącymi strumykami i pasącymi się jeleniami! Są tu szlaki do wspinaczek skałkowych, miejsca piknikowe i ścieżki rowerowe. Obowiązkowa jest wizyta na cmentarzu Arlington . Uwielbiam tam spacerować. Grób prezydenta Kennedy’ego zadziwia skromnością. Czasem tylko spokój zwiedzającym zakłócają helikoptery przylatujące do pobliskiego Pentagonu .
Z Los Angeles do Gór Skalistych
Los Angeles w stanie Kalifornia to świątynia snu o sławie, szczęściu i bogactwie, światowa stolica kina. Każdy podczas pierwszego pobytu w Mieście Aniołów biegnie najpierw na Bulwar Zachodzącego Słońca. I ja także to zrobiłam. Palmy, niskie budynki, aleja gwiazd z tłoczącymi się turystami, przymierzającymi swoje dłonie do odciśniętych w chodniku dłoni idoli. Następnego dnia wjechałam samochodem po wąskich i bardzo krętych uliczkach pod napis Hollywood. Najpiękniejszy widok na LA jest właśnie z góry, spod obserwatorium astronomicznego, i to w nocy. Miasto z małymi domkami rozciągające się na wiele mil wygląda, jakby płonęło. Dla miłośników kina obowiązkowe będzie zwiedanie Universal Studios. Ja z zapartym tchem patrzyłam podczas czterogodzinnego zwiedzania, jak powstają uliczki z najróżniejszych miast świata, zobaczyłam, jak kręcono „Szczęki” w małej sadzawce, weszłam do dżungli z „Jurassic Park”, przeżyłam trzęsienie ziemi i wykolejenie się metra. Efekty specjalne oglądane na własne oczy robią wrażenie. Odetchnąć można w Santa Monica i Venice Beach: słońce, palmy, nadmorski piasek. Godzinami mogłam obserwować beztroskich ludzi, w Santa Monica bardziej w stylu yuppie, w Venice – w stylu hippisowskim.
Kanion gigant
Wielki Kanion Kolorado w Arizonie. Mimo że wcześniej widziałam zdjęcia tego cudu natury, czytałam o nim w przewod-niku, gdy pierwszy raz stanęłam nad urwiskiem Kanionu, patrzyłam w osłupieniu. Ogromna i niedostępna dziura w ziemi. Głęboka na 1,6 km. Szeroka na 6,5 do prawie 30 km. Tam, głęboko w dole płynie ogromna rzeka – Kolorado, która z góry wygląda jak strumyczek. W głąb Kanionu można zejść (pamiętajcie o wodzie, to wyczerpująca wycieczka). Dwie i pół godziny jazdy z Las Vegas znajduje się najnowsza atrakcja – Skywalk – szklany most w kształcie podkowy wystający nad Kanionem! Kto ma lęk wysokości, nie powinien się tam wybierać!
Stolica wolnej miłości
San Francisco to najbardziej liberalne miasto USA, światowa stolica gejów. Kiedyś miasto saloonów i poszukiwaczy złota, zasłynęło dzięki lecie miłości, jakie w 1967 r. upłynęło pod znakiem muzyki i kontestacji. Dziś jest oazą kultury i miejscem, gdzie serwują najlepsze owoce morza na świecie (na Fisherman’s Wharf). Uwielbiam stromo wznoszące się i opadające uliczki San Francisco! Przejażdżka tramwajem, a właściwie kolejką linową – obowiązkowa! Miasto Jacka Londona słynie z pięknego mostu Golden Gate i więzienia Alcatraz („gościł” tu m.in. Al Capone).
Skwar i czarne skały
Dolina Śmierci – to najgorętszy obszar na kuli ziemskiej. Nie dociera tu żadna komunikacja. Warto tu jednak zajechać, tylko trzeba zabrać ze sobą dużo picia! Sama się przekonałam, że latem klimatyzacja w samochodzie nie wystarcza, bo powietrze jest tak nagrzane, że blacha auta parzy. Zaprawieni w boju podpowiadają, że trzeba auto polewać wodą! Piasek osiąga temperaturę wrzenia, a powietrze średnio 44 st. C. Wiosną kwitną kwiaty, choć krótko można je podziwiać, bo usychają! Są tu czarne skały, ruchome wydmy, jest też Zła Woda, ok. 9-metrowy staw z wodą nienadającą się do picia.
Kolebka wielkich korporacji
Dzisiejszą sławę zapewniły Seattle wielkie firmy, które tu powstały: Boeing, Microsoft, internetowy sklep Amazon.com, firma kurierska UPC, największa na świecie sieć kawiarni Starbucks. Miasto Jimiego Hendriksa i zespołu Kurta Cobaina – Nirvany, ma mnóstwo kafejek, barów oraz klubów nocnych, zwłaszcza w dzielnicy Capitol Hill, królestwie homoseksualistów, oraz w studenckiej University District. Turyści oblegają kramy na Pike Place Market i otoczony tawernami XIX-wieczny Pioneer Square. „Wlatują” też ekspresowymi windami na Space Needle, 184-metrowy futurystyczny budynek z latającym spodkiem na wierzchołku. Widok stamtąd, trzeba przyznać, zapiera dech. Mnie Seattle zawsze będzie się kojarzyć z promami, łódkami i domami na wodzie, których tu jest mnóstwo. A także z niepowtarzalnym kawowym porterem Blackhook, z lokalnego browaru Redhook!
Góry Kaskadowe
Między Portland (Miastem Róż) a Seattle mijamy pasmo Gór Kaskadowych. Szczyt Rainier (prawie 4400 m) zwieńczony jest lodowcem. Górę św. Heleny Indianie nazywali Ognistą Górą, bowiem to wulkan. Ostatnio wybuchł w 1980 r. To świetne tereny do długich wędrówek, przez lasy, w których mieszkają jelenie wapiti. Sugeruję, by na taką wyprawę zdecydować się w lecie, bo inaczej góry zazwyczaj toną w chmuach.
Miasto Grzechu
Las Vegas w stanie Nevada. Światowa stolica rozrywki. Miasto, gdzie kasyna ciasno stłoczone jedno koło drugiego kuszą hazardzistów, amatorów mocnych wrażeń, nowożeńców i turystów. Za luksusowy pokój w hotelu przy kasynie można zapłacić tu grosze, bo kasyno zarabia na hazardzie. Trzeba zobaczyć wielkie hale z jednorękimi bandytami ciasno ustawionymi w kilku szeregach; ludzi stłoczonych wokół stołów do Black Jacka, czyli gry w oczko, stołów do pokera i ruletki. Kelnerki roznoszą drinki, a artyści na scenie śpiewają i tańczą. Kasyna prześcigają się w przyciąganiu klientów. Starożytny Egipt, piraci, Rzymianie prosto z pałacu Cezara, żywe lwy. W głowie kręci się od świateł oraz traconych fortun.
Winny szlak
Degustacja kalifornijskich win przyciąga tak wielu amatorów, że na drogach kotliny Napa tworzą się w sezonie korki. O Napa znawcy mówią, że wygląda jak kawałek południowej Francji. W Sonoma tereny są bardziej górzyste i zalesione. W całym regionie można jeździć od winnicy do winnicy, smakując, porównując wina… Problemem staje się tylko prowadzenie samochodu.
Z Chicago do Niagary
Kiedyś Chicago – Wietrzne Miasto (Windy City) leżące nad jeziorem Michigan – było ostatnim cywilizowanym przystankiem w drodze na Dziki Zachód. Teraz jest jednym z najnowocześniejszych amerykańskich miast. Niektórym kojarzy się z koszykówką: Chicago Bulls i wspaniałym Michaelem Jordanem. Innym z gangsterskimi porachunkami i Alem Caponem. Jeszcze innym – z giełdami towarowymi, które mają tu swoje siedziby. Warto pamiętać, że to Chicago dało światu Ernesta Hemingwaya. I że tutaj zaczynał swoje architektoniczne eksperymenty Frank Lloyd Wright. Chicago jest drugim co do wielkości – po Warszawie – skupiskiem Polaków na świecie. Mieszkają, robią zakupy i stołują się głównie w Jackowie, przy Milwaukee Avenue. Wieżowce – i te pierwsze drapacze chmur z XIX w., i te najnowocześniejsze − są w centrum miasta. Słynny 110-piętrowy Sears to jeden z symboli USA. Miałam ogromną frajdę, wjeżdżając windą na 103. piętro, by z wysokości 412 m podziwiać panoramę miasta, podobnie jak czyni to 1,5 mln turystów rocznie. Gdy zjeżdżałam na dół, aż tętniło mi w uszach – te 103 kondygnacje winda pokonuje w niespełna minutę! Po takich przeżyciach uspokojenie można znaleźć w Muzeum Sztuki lub ogromnym Muzeum Historii Naturalnej z wielkimi zrekonstruowanymi dinozaurami. Gdy dopadnie was głód, idźcie koniecznie do restauracji Michaela Jordana, nawet jeśli nie jesteście zagorzałymi kibicami. Warto poczuć tę atmosferę, zwłaszcza w dzień meczowy. Wielkie telebimy, podekscytowani ludzie żywiołowo reagujący na każde zagranie. W restauracji często bywa sam Jordan. Nie jest tanio, ale kuchnia wyśmienita – sprawdziłam! Serwują m.in. steki z ziemniakami piure, ulubione danie przedmeczowe właściciela. A wieczorem? Obowiązkowo koncerty, jazzowe lub bluesowe. W każdym klubie ktoś gra i śpiewa, a ponieważ to Chicago, to wiadomo, że będzie to występ na wysokim poziomie!
Kraina Wielkich Jezior
Jeziora: Górne, Michigan, Huron, Erie i Ontario, tworzą największy słodkowodny akwen świata. Tu kiedyś mieszkali Irokezi, Huroni i Algonkini. Wielkie Jeziora są oazą ciszy i spokoju: cudowne plaże, skały, lasy, małe miasteczka. Można zwiedzać indiańskie wioski, stare forty. Najlepiej wynająć samochód i z Chicago jechać bocznymi drogami wzdłuż jeziora Michigan do Górnego. Na jeziorze Huron leży wyspa Macinac, gdzie czas się zatrzymał 150 lat temu. Nie jeżdżą tam samochody, tylko pojazdy konne, a samo wejście do wiktoriańskiego hotelu kosztuje 5 dol. (noc ok. 300 dol.). Zmiana warty w forcie Mackinac zapiera dech w piersiach. Z Mackinac polecam wyprawę na południe przez wiśniowe sady do Detroit. Potem wzdłuż Erie przez kanadyjskie Toronto do wodospadu Niagara i wrócić przez Cleveland (zwiedzając Rock and Roll Hall of Fame) do Chicago. Zrobiłam taką trasę. Było cudownie!
Cud natury rozdzielony granicą
Wodospad Niagara można podziwiać w stanie Nowy Jork, choć widok na kaskady jest znacznie lepszy od strony kanadyjskiej. W nocy wodospad jest cudownie podświetlony. Nie mogłam się napatrzeć. Gdy w dzień płynęłam stateczkiem w pobliżu spadającej wody, huk był taki, że nie słyszałam własnych myśli, a o zrobieniu zdjęć mogłam zapomnieć – już po minucie aparat był mokry, a ortalionowy płaszcz nic nie dawał. Ale warto tam podpłynąć! To prawdziwe zetknięcie z Wielkimi Jeziorami.
Przebojowe samochody i muzyka
W Motor Town w Detroit, w miejscu, gdzie Henry Ford wymyślił samochód, trzeba oczywiście zwiedzić muzeum Forda. Zachęcam! Ja byłam pod wrażeniem nowoczesnej części imperium Forda, w której wymyśla się nowe rozwiązania i wytwarza tzw. concept cars, czyli prototypy. Gdy w trójwymiarowym kinie obsługa kazała mocno przypiąć się pasami do fotela, ostrzegając, że cierpiący na zawroty głowy powinni zrezygnować, myślałam, że to nadmierna ostrożność. Kiedy cały mój fotel zaczął skakać i trząść się, w miarę jak na wyświetlanym na ekranie filmie nowe elementy były przyczepiane do podwozia, zrozumiałam, że to ja gram rolę samochodu. Gdy poczułam zapach skóry przy montowaniu siedzeń, a potem zapach lasu przy pierwszej próbnej jeździe, byłam sercem samochodu! Uspokoić emocje można w muzeum Motown, w którym eksponatem jest m.in. maszyna tłocząca płyty takich gwiazd, jak Diana Ross, Jackson 5, Stevie Wander. Wytwórnia płytowa Motown Records wraz z siostrzaną Tamlą wyznaczały w latach 60. trendy muzyczne na świecie. Dziś Detroit słynie z techno i hip-hopu. Eminem jako nastolatek mieszkał tu z matką w okolicy 8 Mili. Pamiętacie film „8 Mila”? To właśnie Detroit! Nic dziwnego, że piosenka „Lose Yourself”, za którą dostał Oscara, jest uważana za hymn miasta.
Szaleństwo zakupów
Do Mall of America w Bloomington, w stanie Minnesota, powinni wybrać się miłośnicy zakupów. To największe centrum handlowe w Stanach odwiedzane jest przez ponad 40 mln przyjeżdżających klientów rocznie! Statystycznie – to największa atrakcja Ameryki. Na 40 ha mieści się ponad 500 sklepów, wielkie centrum rozrywki z ogromnymi akwariami i torem do symulacji wyścigów samochodowych. Jest tu nawet kaplica, w której udzielane są śluby. Wszystko otaczają hotele i restauracje.
Z Denver po Dzikim Zachodzie
Denver, leżące na równinie u podnóża Gór Skalistych, w stanie Kolorado było centrum wydobycia złota i srebra. Lata Dzikiego Zachodu przypomina tu grób Buffalo Billa. Ten słynny myśliwy i zwiadowca wojskowy zorganizował cyrkowe widowisko „Wild West Show”, które robiło furorę w całych Stanach i w Europie. Występowali w nim m.in. Wild Bill Hickok – szuler karciany, i Siedzący Byk – wódz Dakotów, który pokonał ppłk. Custera w bitwie nad Little Bighorn (1876 r., pierwsze i ostatnie zwycięstwo Indian).
Dziś Denver to dwumilionowa metropolia, siedziba ogromnych korporacji i wielkiego przemysłu, oddalona o prawie tysiąc kilometrów od najbliższej aglomeracji, jest przede wszystkim miejscem wyadowym w przepiękne dzikie góry.
Najstarszy park narodowy na świecie
Yellowstone – pierwszy na świecie i, moim zdaniem, najciekawszy park narodowy, w 1978 r. trafił na listę UNESCO. Gejzery, gorące źródła i błotne wulkany przyciągają miliony turystów. Najsłynniejszy gejzer Old Faithful wybucha średnio co 78 min. Woda leci w górę na 50 m. Jezioro Yellowstone, największy tak wysoko położony zbiornik w Ameryce Płn. (2360 m), jest skute lodem przez pół roku.
Od listopada do kwietnia prawie cały park pokryty jest śniegiem. Ja byłam tam wczesnym latem i wciąż trochę go leżało. Gdy napawając się kryształowym powietrzem, zobaczyłam dwa niedźwiadki turlające się po białym puchu, oniemiałam z wrażenia. Przestraszyłam się dopiero, gdy zobaczyłam mamę – niedźwiedzicę, łowiącą ryby w strumyku. Chwilę potem niedaleko drogi defilowało stado bizonów. Niektóre szły szosą. Nie wykonywałam gwałtownych ruchów, by ich nie przestraszyć. Wkrótce moją ścieżkę przecięły dumnie kroczące łosie. Tak, Yellowstone to jedno z najcudowniejszych miejsc na świecie!
Miasto mormonów nad Słonym Jeziorem
Salt Lake City w Utah leży w pobliżu Wielkiego Słonego Jeziora (zasolenie wody – 270 proc.). Nazywane jest stolicą sportów zimowych, jednak dla mnie pozostanie przede wszystkim miastem mormonów. Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich założony przez proroka Josepha Smitha dominuje życie Salt Lake City. Mormoni odrzucają naukę o grzechu pierworodnym, do końca XIX w. dopuszczali poligamię, uzasadniając ją tradycją Starego Testamentu. Ilu z nich było rzeczywiś-cie poligamistami? Źródła ich Kościoła podają, że 2 proc.
Mormoni prowadzą w Salt Lake City unikalną na skalę światową działalność – pomagają szukać korzeni i budować drzewa genealogiczne. W Bibliotece Historii Rodziny można uzyskać dostęp do milionów mikrofilmów z archiwalnymi zapisami. Muszę przyznać, że ogrom tego przedsięwzięcia zrobił na mnie wrażenie!
Prezydenckie kolosy
W stanie Dakota Płd. w rejonie Black Hills znajdują się dwie największe rzeźby Ameryki. Mount Rushmore, zwany świątynią demokracji, to symbol amerykańskich ideałów, ukończony w 1941 r. Wykute w granitowej skale gigantyczne twarze czterech prezy-dentów: Jerzego Waszyngtona, Thomasa Jeffersona, Abrahama Lincolna i Theodore’a Roosevelta, mierzą po 18 m! Drugim kolosem jest pomnik Szalonego Konia wykonywany na zamówienie Siuksów przez rzeźbiarza polskiego pochodzenia Korczaka Ziolkowskiego. Prace trwają już 60 lat i prawdopodobnie jeszcze potrwają.
W Montanie są specjalne rancza, na których yuppies, porzucając swe garnitury, uczą się kowbojskiego fachu.
Lekcja wulkanologii
Kto szuka wulkanicznych krajobrazów, nacieszy nimi oko w Kraterach Księżycowych, leżących w Idaho. Stożki wulkaniczne, kratery, jaskinie, nieliczne skarłowaciałe drzewa robią niesamowite wrażenie. Trzeba uważać, by nie rozciąć skóry o niezwykle ostre krawędzie lawy, zwanej z hawajskiego „aa”, co znaczy wroga, nieprzyjazna. Ale jest też lawa pahoehoe, przyjazna, tworząca zaokrąglone warkocze.
Dalszy ciąg lekcji geologii i wulkanologii – w Devils Tower we wschodnim Wyoming. Wieża Diabła to wielka, ponad 260-metrowa naga skała wulkaniczna. Wystaje z ziemi jak ogromny pobrużdżony pień drzewa. Zgodnie z legendą Siuksów, trzy dziewczyny, uciekając przed niedźwiedziem, wskoczyły na skałę. Manitou (wielki bóg) sprawił, że skała zaczęła rosnąć. Niedźwiedź pazurmi wydrapał bruzdy w skale, ale nie dał rady wejść na szczyt. Skała jest od 1906 r. uznana za pomnik przyrody, ale dopiero kręcony tu film „Bliskie spotkania trzeciego stopnia” Spielberga dał sławę tej wulkanicznej lawie.
Spotkanie z gwiazdą wliczone w cenę
Aspen w Kolorado to chyba najbardziej ekskluzywny i elitarny ośrodek narciarski. Towarzyska śmietanka bywa tu od lat 60. XX wieku. Kto chce „zapolować” na Cher czy Jacka Nicholsona, powinien pojechać tam na narty. Jest bardzo drogo, ale luksusowo. A dodatkowo bezpłatnym autobusem można krążyć między czterema szczytami.
W królestwie śniegu
W parkach Grand Teton w Wyoming i Glacier w Montanie występuje wiele dzikich gatunków zwierząt, m.in. grizzly, pumy i wilki. W Glacier leżącym na granicy z Kanadą są zamarzające wodospady, 50 lodowców i śnieg przez cały rok. Niewielu turystów tam się zapuszcza. A warto!
Z Atlanty szlakiem muzyki
Stolica stanu Georgia – Atlanta – to miasto symboli – i historycznych, i nowoczesnych. Tutaj urodził się, nauczał i został pochowany Martin Luther King, pastor nagrodzony pokojową Nagrodą Nobla. Tutaj mieszkała Margaret Mitchell, autorka „Przeminęło z wiatrem”, wydanej w 1936 r. powieści
o wojnie secesyjnej. Film z 1939 r. z Vivien Leigh i Clarkiem Gable’em to jeden z filmów wszech czasów. Dom Mitchell został uznany za oficjalny symbol miasta.
W Atlancie w 1866 r. aptekarz John Pemberton z liści koki i orzechów koli stworzył odświeżający napój – coca-colę. Logo wymyślił jego księgowy. Dziś w centrum Świat Coca-Coli można zobaczyć, jak powstaje napój, obejrzeć historyczne reklamy, kupić pamiątki i gadżety.
Także w Atlancie ruszyła w połowie lat 80. pierwsza kablowa stacja informacyjna – CNN. Rozgłos zdobyła w 1991 r. podczas pierwszej wojny irackiej. Przez wielu uważana za symbol globalizacji. Wycieczka za kulisy największej newsowej stacji na świecie pozwala przyjrzeć się pracy dziennikarzy i samemu spróbować sił przed kamerą.
Najbardziej rozbawiona ulica USA
Odkryciem dla mnie była wspaniała kuchnia Południa. Uwielbiam zielone smażone pomidory, placki polane syropem klonowym lub melasą, krewetki smażone i grillowane. Zwieńczeniem kulinarnych odkryć były dla mnie ostra kuchnia cajun (kahuńska) w Luizjanie oraz wyrafinowana kuchnia kreolska
w Nowym Orleanie.
W Nowym Orleanie narodził się jazz. To miasto Louisa Armstronga. Czy można się dziwić, że największą atrakcją jest tu słuchanie muzyki, szwendanie się po klubach, cieszenie się życiem? Najbardziej zatłoczona jest dzielnica francuska, najstarsza część miasta. Najsłynniejsza ulica to oczywiście Bourbon Street, która budzi się po południu. Nowoorleański karnawał zaczyna się w wigilię Trzech Króli i trwa 6 tygodni: bale, koncerty, rajdy po knajpach i klubach kończą się dopiero w Mardi Gras, dosłownie tłusty wtorek, czyli nasze ostatki.
Uwaga, aligator!
Everglades to mokradła zamieszkane przez aligatory, pelikany i tysiące innych zwierząt. Obszar uważany jest za na-jciekawszy i najsłynniejszy ekosystem na świecie. Uwaga – pojawiające się znienacka aligatory potrafią nieźle przestraszyć.
Niedaleko jest wioska Marathon, gdzie znajduje się Instytut Badawczy Delfinów i gdzie można pływać z delfinami, które odłowiono chore i uratowano. Byłam tam dwa razy, to niezapomniane przeżycie. Marathon leży pośrodku Florida Keys – ponad 150-km pasa wysp zakończonego miastem Key West, gdzie w barze Sloppy Joe stałym gościem był Ernest Hemingway. Florida Keys to plaże, nurkowanie, rafy koralowe… Żyć, nie umierać.
Art déco i12 mil plaż
Kto szuka ciekawych miejsc i nowych doświadczeń – będzie Florydą zachwycony. To bowiem nie tylko Disney World w Orlando, ale także Miami, wielkie miasto, które ma 12 mil pięknych plaż. Miami jest najbardziej zróżnicowanym etnicznie miastem Stanów Zjednoczonych. Ma bardzo ciekawe, kolorowe dzielnice, od rozrastającej się Małej Hawany z najlepszą kubańską kuchnią, przez eleganckie Coral Gables, po najmodniejsze dziś Coconut Grove. No i oczywiście moje ukochane Miami Beach z architekturą art déco służące często jako tło zdjęć modelek do magazynów mody. Piękne budynki współgrają z plażą i knajpkami. Wszystko na luzie, bez zobowiązań.
Z wizytą u Króla
W Memphis narodził się blues, soul i rock’n’roll. Tu swoje pierwsze piosenki wykonali i nagrali m.in. Tina Turner, Johnny Cash, no i oczywiście Elvis Presley.
Wiele o Królu można się dowiedzieć, zwiedzając jego posiadłość – Graceland. Na pierwszy rzut oka dom wydał mi się skromny jak na wizerunek idola. W środku są gabloty z rekwizytami i strojami Elvisa, ale też normalnie urządzone pokoje. W Jungle Room sufit jest wyłożony dywanami. Tu Presley nagrywał swoje ostatnie piosenki. W pokoju telewizyjnym pełnym luster na trzech monitorach wyświetlane są programy z lat 70.
W ogrodzie grób Elvisa jest ciągle obłożony świeżymi kwiatami i maskotkami. Obserwowałam modlących się fanów. To prawdziwa mekka dla miłośników muzyki.
Burbonowy zawrót głowy
Lynchburg to urokliwe miasteczko w stanie Tennessee. Liczy zaledwie 400 mieszkańców i dysponuje tylko jedną sygnalizacją świetlną. Słynne jest dzięki produktowi, który wymyślił 130 lat temu Jack Daniel. Chodzi oczywiście o whiskey, czyli burbona. Najstarsza destylarnia w USA wciąż działa. Można ją zwiedzać.
Gdy przewodnik namówił mnie do wąchania oparów wydobywających się
z kadzi, aż w głowie mi się zakręciło. Lynch-burg leży w tzw. suchej gminie, czyli objętej prohibicją. Na szczęście dla przyjeżdżających tu wielbicieli burbona destylarnia ma pozwolenie na prowadzenie sprzedaży, ale tylko specjalnych butelek limitowanej serii i tylko turystom spoza gminy. Oto Ameryka!
Nashville – stolica country
Tutaj karierę zaczynali m.in. Dolly Parton i Kenny Rogers. Kto lubi country, powinien się wybrać na rajd po klubach, w których w dzień różni muzycy próbują swych sił, aby wieczorem grać i pić na ostro. W Nashville jest ciekawe muzeum country z kolekcją gitar i kostiumów. Miasto ma największą w USA liczbę kościołów przypadających na mieszkańców. Działa tu wiele szkół kaznodziejów. Dlatego nazywane jest „protestanckim Watykanem”.
Z Dallas na Route 66
Dallas w stanie Teksas wciąż kojarzy mi się z serialem „Dallas”. Pamiętacie bezwzględnego J.R.? Teraz ma powstać wersja z Johnem Travoltą! Co ciekawe – w Dallas, stolicy przemysłu naftowego, ropy naftowej nie ma! Jest za to dzielnica Deep Ellum, która już w latach 20. XX w. słynęła z jazzowych i bluesowych klubów. Współcześnie oprócz klubów artystyczną atmosferę tworzą galerie z awangardową sztuką.
Dallas jest jednak przede wszystkim znane jako miejsce, gdzie 22 listopada 1963 r. zginął w zamachu J.F. Kennedy. Stało się to na Dealey Plaza, placu, który codziennie wypełniony jest ludźmi chcącymi złożyć hołd ulubionemu prezydentowi Ameryki. Wszyscy odwiedzają też Sixth Floor Museum mieszczące się w gmachu, w którym kryjówkę miał domniemany zabójca L.H. Oswald. Wmuzeum przedstawiony jest przebieg wydarzeń, relacjonują je m.in. policjant pilnujący porządku na trasie przejazdu, chirurg ze szpitala, w którym ratowano prezydenta. Większość zwiedzających szlocha…
Pamiętajcie o Alamo!
San Antonio – miasto bardzo hiszpańskie, bez drapaczy chmur, za to z romantyczną atmosferą, przesyconą dumą i marzeniami o niepodległości. Najważniejszym zabytkiem San Antonio są ruiny misji Alamo. W 1836 r. podczas tzw. teksańskiej rewolucji amerykańscy osadnicy chcieli uniezależnić Teksas od Meksyku. W Alamo niespełna 200 Amerykanów broniło misji atakowanej przez 5 tys. żołnierzy meksykańskich. Po 13 dniach walk wszyscy obrońcy zginęli.
W San Antonio zauroczyła mnie River Walk – nadrzeczna promenada w sercu miasta. Rzeczką suną łodzie, po obu stronach nabrzeża są kafejki, restauracyjki, hotele wieczorem cudnie podświetlone. Jest tu mnóstwo kwiatów. Dzięki nim San Antonio wygląda jak oaza pośród pustyni.
Kosmiczne centrum
Houston to czwarte co do wielkości miasto w USA, po Nowym Jorku, Los Angeles i Chicago. Dla wszystkich interesujących się techniką i astronomią to obowiązkowy przystanek. „Houston, mamy problem!” – pamiętacie to wezwanie z Apollo 13?
Byłam pod wrażeniem tego, że w Centrum Lotów Kosmicznych NASA nie tylko można obejrzeć statki kosmiczne z serii Gemini, Apollo, Challenger, ale nawet ich dotknąć. Astronauci naprawdę się tam szkolą i przygotowują do misji. Stamtąd koordynowane są wszystkie załogowe loty kosmiczne USA. Zaplanowane starty rakiet i wahadłowców można oglądać na żywo. W kinie Imax poczułam się, jakbym była we wnętrzu rakiety!
Sprawdź, czy zjesz?
Powszechny w Teksasie widok to stada krów. Robi się z nich najlepsze steki na świecie. Przy słynnej szosie Route 66 w Amarillo znajduje się restauracja Big Texan Steak Ranch, w której możesz zjeść ogromny stek z dodatkami za darmo, pod warunkiem, że zjesz wszystko w ciągu godziny. Samo mięso waży 2 kg, czyli 72 uncje. Czy uwierzycie, że od 1960 roku próbowało tej sztuki dokonać 40 tysięcy osób, a 7 tysiącom się udało? Zwycięzcy do hotelu odwożeni są również za darmo limuzyną.
Ranczo Biały Dom
90 mil przed Austin– stolicą stanu Teksas, znajduje się Crawford – maleńka licząca około 700 mieszkańców miejscowość, gdzie swoje ranczo ma George Bush. Od czasu objęcia przez niego urzędu prezydenckiego turyści przyjeżdżają tu często. Ponieważ prezydent lubi spędzać czas na swoim ranczu i podejmuje tu ważnych gości, jak prezydent Rosji i prezydent Meksyku, posiadłość zyskała przydomek Ranczo Biały Dom.
W Crawford nie ma hotelu, znajduje się tam tylko jedna restauracja na stacji benzynowej, jest za to 5 kościołów. Gminę objęto zakazem sprzedaży alkoholu. Jeśli chcecie zobaczyć, jak żyją przeciętni Amerykanie – jedźcie do Crawford. Mieszkańcy chętnie wskażą drogę do prezydenckiej siedziby.
Najmodniejsze miasto w Stanach
Santa Fe – stolica Nowego Meksyku leżąca w dolinie Rio Grande, jest od 20 lat uznawana za najmodniejsze miasto w USA. To bezsprzecznie mój numer jeden! Miasto założone przez Hiszpanów w 1609 roku pełne jest pięknych domów z cegły adobe – suszonej na słońcu, a nie wypalanej. Absolutnie rewelacyjne są galerie i muzea, króluje sztuka nowoczesna.
A jaka w Santa Fe jest kuchnia! Po prostu palce lizać, choć uprzedzam, że tanio nie jest. Warto spróbować dań w tzw. stylu Santa Fe, zwanym też New Mexican. To kuchnia fusion łącząca świeżość i oryginalność składników (dużo owoców morza, warzyw) z ostrymi przyprawami, przypominającymi o związkach z Hiszpanią i Meksykiem. Co powieciena morskiego okonia w bananach? Albo na kurczaka pieczonego w chili, miodzie, imbirze i czosnku? Mnie już podczas czytania menu ciekła ślinka...
Przemytniczy szlak
Leżące nad rzeką Rio Grande słynne El Paso, które wszyscy pamiętamy z legend kowbojskich, to jedno z najstarszych miast w Stanach Zjednoczonych. Dziś wciąż jest miejscem przeprawy przez Rio Grande, tyle że do Meksyku można dostać się trolejbusem! Z ciekawostek: w muzeum Border Patrol (Patrol Graniczny) można zobaczyć, jak pomysłowi byli i wciąż są przemytnicy. W El Paso był kręcona druga część filmu „Kill Bill” Quentina Tarantino.
Gdy w podstawówce, zafascynowana Indianami, zaczytywałam się „Pięcioksięgiem Przygód Sokolego Oka” J.F. Coopera, gdy czytając powieści Sat-Okha, marzyłam, że tak jak on obudzę się w indiańskim tipi, nie sądziłam, że kiedyś dotrę do miejsc, w których żyli moi bohaterowie. Że objadę Stany wzdłuż i wszerz kilka razy. A podczas moich podróży dotrę w niezwykłe miejsca. Np. na dno Wiekiego Kanionu, gdzie mieszkają Indianie Havasupai. Można się tam dostać pieszo, konno lub helikopterem. Ja z braku czasu wybrałam helikopter. Lot w dół przepaści był nie mniej ekscytujący niż sam kilkudniowy pobyt w wiosce. Mieszka tam 450 osób – to jedno z najmniejszych indiańskich plemion w USA. Spacer po Kanionie musiałam skrócić ze względu na palące słońce. Ratunkiem była kąpiel pod wodospadem Navajo i podziwianie wodospadu Havasu. Nocowałam w hoteliku, choć można i w namiocie, na jedynym kempingu w Kanionie Kolorado. Rozmowy z Indianami uzmysłowiły mi, jak bardzo życie w rezerwacie różni się od tego z powieści. Rezerwatów i miejsc związanych z Indianami odwiedziłam potem mnóstwo. W Oklahomie prowadzący przydrożny bar Tobi ze słynnego plemienia Szaunisów (Szaunisami byli Pontiak i Tekumseh) zachwycił mnie opowieściami o losach swoich przodków i podarował mi naszyjnik z koralików. W Montanie, gdzie rezyduje plemię Crow (Wrony) i gdzie nad Little Bighorn Indianie Dakota pokonali wojsko dowodzone przez ppłk. Custera, zrozumiałam rozmiary tragedii, jaką Indianie w ciągu dwóch stuleci przeżywali, gdy odbierano im ziemie i godność. W okolicach Wielkich Jezior zachwycałam się indiańskim tańcem na pow-wow, czyli międzyplemiennym zjeździe. W tzw. rejonie czterech narożników, gdzie stykają się stany: Nowy Meksyk, Kolorado, Arizona i Utah, szukałam śladów obecności Indian Anasazi sprzed tysiąca lat.Podziwiałam ufortyfikowane pałace wykute w skalnych ścianach Mesa Verde, w Kolorado oraz najbardziej misterne puebla stojące w głębi pustyni w Chaco Canyon, w Nowym Meksyku. Nie sposób tu wymienić wszystkich zachwycających miejsc, niezwykłych plemion i cudownych wspomnień.
Polub nas na Facebooku!