AUSTRALIA

Australia płonie. Pożary niszczą malownicze tereny

Julia Raczko - Gospo, Red.AMOR, 8.01.2020

Uluru to ważne miejsce dla rdzennych mieszkańców. Od października 2019r. wspinaczka na górę jest zakazana

fot.: MAURIZIO DE MATTEI / SHUTTERSTOCK.COM

Uluru to ważne miejsce dla rdzennych mieszkańców. Od października 2019r. wspinaczka na górę jest zakazana
Tragedia dzieje się na naszych oczach. Ogień w Australii trawi hektary lasów, niszczy miasta. Giną ludzie i zwierzęta. Obecne pożary są już uznawane za jedne z najpoważniejszych w historii kraju. Jedną z głównych przyczyn są zmiany klimatyczne i jeśli nie zaczniemy działać, z roku na rok może być gorzej. Piękno przyrody i krajobrazu Australii może zniknąć bezpowrotnie. A takie wyprawy, jak ta, o której pisze Julia Raczko – Gospo mogą być nierealne. Przeczytajcie o wycieczce do Outback.  

W podróżniczych wyobrażeniach Outback tworzą odludne, spalone słońcem przestrzenie, pełne aborygeńskiej magii. Rzeczywistość jest bardziej różnorodna.

Australia - Outback to stan umysłu

Wiosłowaliśmy niespiesznie po szmaragdowej wodzie przyozdobionej pastelowymi liliami wodnymi. Na ich liściach balansowały egzotyczne ptaki. Ściany wąwozu Lawn Hill były wysokie i pomarańczowe, a w cieniu palm odpoczywały leniwe krokodyle australijskie – te słodkowodne, zazwyczaj niegroźne. Ciszy nie zakłócały nawet podmuchy wiatru. Zatrzymaliśmy się na masaż pod niewielkimi kaskadami Indarri Falls, a potem przenieśliśmy żółty, sfatygowany już nieco kajak na wyższy poziom strumienia. Aż trudno uwierzyć, że tak wygląda Outback!

>>>Te miejsca mogą zniknąć. Zobacz piękno Australii w naszej galerii<<<

NA TEMAT:

Park Narodowy Boodjamulla położony jest niemal 2800 km od Sydney, przy granicy stanów Queensland i Terytorium Północne. Ma ponad 28 tys. ha i podzielony jest na dwa główne obszary. Pierwszy to Riversleigh World Heritage Site, czyli jedno z najważniejszych stanowisk kopalnych na świecie, gdzie znaleziono skarby sprzed 20 milionów lat (w tym dowody na istnienie kangurów szablozębnych). Drugi to właśnie Lawn Hill Gorge z wąwozem przecinającym spękaną glebę. Z wybrzeża do Boodjamulla jechaliśmy niemal trzy tygodnie, przemierzając półpustynne tereny i po raz kolejny poznając nieznane oblicza, których Outback ma tak wiele. Nikt do końca nie wie, jaka jest jego definicja. Jedni mówią, że Outback zaczyna się 200 km od wybrzeża; inni, że tam, gdzie kończy się podmiejski busz. „Out the back of X”, czyli „tam z tyłu miejsca X”. Niektórzy twierdzą, że Outback to stan umysłu – nie tylko przestrzeń, ale i sposób życia. Pewne jest, iż stanowi on większość australijskiego kontynentu, mieszka w nim zdecydowana mniejszość ludzi, a lata większość much. Ciągnie się przez różne strefy klimatyczne i czasowe, nie ma wyraźnych granic. Potrafi być jednocześnie różnorodny i bardzo monotonny. Nicość za oknem fascynuje przez pierwszy tysiąc, może dwa tysiące kilometrów, ale w końcu zaczyna nudzić.

Wśród "wieżowców" Zaginionego Miasta, w Caranbirni Conservation Reserve, Terytorium Północne

Fot. Julia Raczko - Gospo

Gdy jedziesz i jedziesz, na usta ciśnie się pytanie: „Daleko jeszcze?”. A odpowiedź rozczarowuje, bo na pewno jest daleko.

Queensland: początek

Ogromem charakteryzuje się szczególnie Outback Queenslandu, drugiego największego stanu Australii. Gdyby region ten był krajem, wielkością plasowałby się na 18. miejscu w światowym rankingu. Izolacja wymusza tu szukanie alternatywnych rozwiązań. Tutaj narodziło się Royal Flying Doctor Service, najstarsze lotnicze pogotowie ratunkowe na świecie, dzięki któremu pomoc dociera w odległe zakątki. Tu powstały także Schools of the Air, czyli korespondencyjne szkoły radiowe, a także australijskie linie lotnicze Qantas. Już w 1920 r. pokonywanie tak ogromnych dystansów podsunęło pionierom pomysł przemieszczania się samolotem. Qantas to drugie najstarsze, wciąż istniejące linie lotnicze świata.

Outback determinuje sposób bycia śmiałków, którzy decydują się w nim zamieszkać. Istnieją tutaj rancza niewiele mniejsze od niektórych państw! Obok górnictwa to hodowla bydła stanowi trzon australijskiej gospodarki. Większość mieszkańców Outbacku Queenslandu trudni się właśnie chowem krów, a przynajmniej trudniła, bo trwająca od siedmiu lat susza wiele komplikuje... – To dobre miejsce, tak, dobre… – Donald wziął łyka Bundy & Coke, czyli lokalnego rumu z colą, zamilkł na chwilę i szybko zmienił temat. – To gdzie chcecie dojechać? – zapytał bardziej zainteresowany naszymi historiami niż sentymentalną podróżą we własne wspomnienia. Dona i Jar, byłych już właścicieli rancza Tandara, poznaliśmy w jednym z trudniejszych momentów ich życia, gdy kilka lat wcześniej niechętnie wyciągnęli rękę po pomoc. Farmerzy mają twarde charaktery, z przeciwnościami wolą radzić sobie sami. Gdy jednak z ponad dziesięciu tysięcy krów w gospodarstwie zostało im niecałe pięćdziesiąt, ponieważ resztę musieli sprzedać, gdyż posucha uniemożliwiła hodowlę, wsparcie było potrzebne. Wolontariusze (wśród nich mój mąż Sam) ruszyli z pomocą. Odmalowali ściany, naprawili płoty i zwyczajnie spędzali czas z gospodarzami. Kiedy po raz kolejny trafiliśmy do Tandary, ziemia budziła się z letargu po krótkich, acz intensywnych deszczach. Mimo to Don i Jar zdecydowali się na sprzedaż gospodarstwa. Bo jak nie teraz, to kiedy? To była ich ostatnia noc wśród codzienności zapakowanej w pudła i ścian, na których wisiały już tylko ramy z kurzu. Donald i Jar zamieniali ziemską posiadłość na cztery kąty w pobliskim miasteczku Longreach, zwanym sercem pustkowi. – Zachody są tu takie piękne! – zapatrzyłam się w okno. Niebo było intensywnie różowe, a trawy spinifex oświetlone ostatnimi promieniami stały się srebrzyste. – My wolimy wschody – odpowiedziała Jar. – Wschód oznacza nowy początek.

Australia Zachodnia: pył

Australijskie bezludzia stanowią wyzwanie nie tylko dla tuziemców, ale także dla wędrowców. Stacje benzynowe oddalone bywają od siebie o 400 km, a litr paliwa może kosztować nawet trzy dolary. Szokują również ceny artykułów spożywczych, a także ograniczona dostępność dóbr i usług, takich jak serwisy samochodowe. Porzucenie zepsutego pojazdu na pustkowiu nieraz jest najbardziej opłacalnym wyjściem. Szczególnie wtedy, gdy przemierza się szutrowe ścieżki wyżyny Kimberley, części Outbacku położonej na drugim końcu kontynentu, na północy stanu Australia Zachodnia. Widoki zardzewiałych wraków bez kół są tu normą. Region Kimberley ma mniej mieszkańców na kilometr kwadratowy niż większość zakątków naszej planety, ale nie tylko w pustej przestrzeni tkwi jego piękno.

W Outbacku liczy się każda kropla wody

Fot. Julia Raczko - Gospo

Z Wyndham do Broome, gdzie pustynia spotyka się z Oceanem Indyjskim, prowadzi szutrowa droga Gibb River, uznawana za szlagierową trasę na road trip. Na jej przejazd poświęciliśmy 10 dni. „Byczy kurz”, bo tak nazywa się gęsty pył, który zawisa w powietrzu i ani drgnie, ograniczał nam widoczność. Musieliśmy zwolnić, a ślimacze tempo wprawiło auto w szalone drgania. Miejscowi mówią, że gdy powierzchnia przypomina tarkę, optymalną prędkością jest 70 km/h. Przyspieszyliśmy więc, wyjeżdżając wreszcie z tej dziwnej „mgły”. Niespodziewanie wyrosła przed nami stumetrowa ściana – fragment pasma górskiego Napier, które 300 milionów lat temu było rafą koralową. Dojechaliśmy do pustej plaży pilnowanej przez krokodyle. Na kąpiel wybraliśmy więc położone 150 km dalej wodospady przy wąwozie Bell. Kaskady spływały po wyrzeźbionych w idealną podkówkę skałach wprost do głębokiego basenu. Po odpoczynku ruszyliśmy w dalszą drogę, mijając dostojnie kroczące wielbłądy. Na wolności żyje ich niemal 800 tysięcy. Trafiły na kontynent podczas kolonizacji i były wykorzystywane jako środek transportu przy budowie kolei i linii telegraficznej. Tylko one (wraz z muchami) potrafiły przetrwać w nieznośnym klimacie. Spoglądałam na krępe baobaby, wyróżniające się wśród skromnej roślinności. Niektóre są tak wielkie, że w przeszłości służyły za więzienia dla Aborygenów, których kolonizatorzy wyłapywali w Outbacku i prowadzili do pracy na wybrzeżu. Za każdym razem, gdy przemierzamy Outback, uczymy się wiele zarówno o brytyjskim osadnictwie, jak i kulturze rdzennych mieszkańców, a historie te splątują się bezustannie. Czasem szokują. Innym razem ekscytują.

Australia Południowa: węże

Do Parku Narodowego Ikara-Flinders Ranges dotarliśmy, wędrując przez niedocenianą Australię Południową. Tereny te należą do Aborygenów Adnyamathanha, a „ikara” oznacza miejsce spotkań. Trasa z Adelajdy prowadziła przez urodzajne regiony winiarskie Doliny Clare (tu początek miało polskie osadnictwo, w Polish Hill River stanęły pierwszy polski kościół i polska szkoła) aż do Hawker, gdzie żółte pola rzepaku zamieniły się już w suche połacie. Z mdłą kolorystyką krajobrazu zlewały się spacerujące przy drodze emu i przygarbione kangury, skubiące resztki traw. Eukaliptusy rosły jedynie wzdłuż pustych koryt rzek, a obok nich występujące tylko w tej części kontynentu drzewa zwane northern cypress. Potem minęliśmy położone na skraju parku ruiny gospodarstwa, które wykończył Outback. Na okolicę postanowiliśmy spojrzeć z góry. Cessna wolno wzbijała się w niebo, a ja zacisnęłam dłonie na skraju popękanego, skórzanego siedzenia. Kapitan skręcił gwałtownie w prawo. Wtem naszym oczom ukazał się ogromny naturalny „amfiteatr” Wilpena Pound. Jego powstanie tłumaczy aborygeńska legenda, zgodnie z którą formację wyżłobiły dwa gigantyczne węże. Kolejne, niezwykłe oblicze Outbacku.

 

>>>ZOBACZ GALERIĘ Z WYPRAWY DO OUTBACK W AUSTRALII<<<

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.