GRUZJA

Batumi – nostalgiczne wczasy i gruzińskie Las Vegas w jednym

Artur Kot, 26.09.2016

Gruzja, widok na Batumi

fot.: shutterstock.com

Gruzja, widok na Batumi
Najbardziej nowoczesne oblicze Gruzji znajdziecie tu, w portowym mieście, które zmieniło się w wielki kurort nad Morzem Czarnym. Batumi rozczula tym, jak usiłuje być bardziej zachodnie niż Zachód, który naśladuje. 

Polacy zawsze pytają o te pola – uśmiecha się straganiarka. Na bazarze w Batumi od lat handluje herbatą, więc ilekroć usłyszy polski, przygotowuje się na krótką opowieść. – Była taka piosenka. Każdy ją zna, nawet tu. Na dowód cicho nuci starą melodię, z łatwością podchwytując polski refren.

Mimo że kraj słynie z herbacianych pól, to o prawdziwą gruzińską herbatę dość trudno. Na bazarze sprzedaje ją tylko kilka osób. Z metrowych kopców pojedyncze porcje odmierza się małą szklaneczką. Więcej nie trzeba – i tak niewiele się sprzedaje. Nie to, co kiedyś!

NA TEMAT:

Nostalgia za złotymi latami

Uprawy w Gruzji pojawiły się w XIX w., a brak doświadczenia pierwszych plantatorów rekompensowała ich ogromna determinacja. „Herbata kaukaska” na swój moment czekała dość długo, a sukces odniosła raczej na niewielką skalę. Ale w pamięć zapadła. Pito ją głównie w Europie Wschodniej, zawsze z dumą podkreślając, że tu, tak daleko od Indii i Chin, udało się wyhodować rodzimą, konkurencyjną odmianę: cierpką, mocną, o wyrazistym kolorze. W czasach radzieckich, kiedy samowystarczalność była jednym z priorytetów, wydawało się to szczególnie ważne.

Adżarskie plantacje szybko stały się jedną z najważniejszych gałęzi gruzińskiej gospodarki. Powołano nawet specjalny instytut badań nad herbatą. Jej fama rosła. Filipinki zaśpiewały swój szlagier, rozbudzając marzenia o dalekich podróżach. Batumi kojarzyło się z miejscem egzotycznym; wakacje tu były wyznacznikiem prestiżu i zamożności.

Mural w Batumi

Mural w Batumi, fot. Artur Kot

Dziś równie malownicze co nierentowne herbaciane pola coraz częściej zastępowane są przez cytrusowe sady. Żeby zobaczyć te, które jeszcze zostały, trzeba by pojechać stąd drogą na północ i z okna wypatrywać niskich krzaków, przystrzyżonych równiutko niczym żywopłoty.

– Nie warto… – przekonuje straganiarka. – Lepiej za dwa-trzy lari kupić sobie małą torebeczkę. Akurat tyle, żeby skosztować, zawieźć do domu, obudzić wspomnienia. A zwiedzić lepiej miasto. Ono zdecydowanie ma się czym pochwalić.

Batumi przed laty i w XXI wieku

Rozkwitło w XIX w., kiedy ta część świata zapłonęła gorączką dopiero odkrytej w Azerbejdżanie ropy. Strategicznie położony nad Morzem Czarnym port miał szansę zabłysnąć jako ważny punkt tranzytowy i handlować surowcem dalej na zachód. Miasto szybko się bogaciło. W centrum jedna za drugą stawały eleganckie kamienice zdobione charakterystycznymi długimi balkonami. Sadzono dającą cień winorośl, paprocie. Dodatkowo rozpieszczał subtropikalny klimat. Żyło się dobrze. Nawet za czasów ZSRR, tym bardziej że na tle innych republik akurat w Gruzji wiodło się wtedy nie najgorzej.

Plac Europy w Batumi

Plac Europy w Batumi, fot. shutterstock.com

W tym spokojnym śnie Batumi przespało blisko całe stulecie, choć z biegiem lat dawny blask powoli stawał się tylko nostalgicznym wspomnieniem. Przebudziło się dopiero na początku XXI w. Nagle, nie wiedzieć skąd, znów znalazły się pieniądze i miasto na nowo zaczęło pęcznieć. Od 2007 r. w centrum jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać wieżowce: najpierw drogie hotele, potem przedziwna Wieża Alfabetu, zaprojektowana w hołdzie dla skomplikowanego gruzińskiego abecadła. W końcu imponujący gmach Uniwersytetu Technicznego – nie dość, że najwyższy w całym kraju, to jeszcze z własnym diabelskim młynem.

Inna sprawa, że przeznaczenie wielu nowych inwestycji często nie jest jeszcze do końca ustalone. I choć niektóre stoją niemal puste, to wydaje się nie mieć to większego znaczenia tak długo, jak spełniają swoją funkcję. Najwyraźniej są tutaj, by podkreślać, że Batumi to miasto nowoczesne, i przyciągać do Adżarii zagranicznych inwestorów.

Nowe atrakcje turystyczne Batumi

W tym pędzie nie zapomniano również o turystach, hojnie inwestując między innymi w wielkie koło widokowe, oblane złotem pomniki czy bulwar pełen artystycznych instalacji. Jest nawet „czaczotrysk” – kurek, z którego codziennie przez kwadrans można do woli (i bezpłatnie!) napełniać sobie gardło słynnym gruzińskim bimbrem… 

Ruchome  figury kochanków, Nino i Alego, przy deptaku

Ruchome  figury kochanków, Nino i Alego, przy deptaku, fot. shutterstock

Do tego tańczące fontanny, podświetlane palmy, delfinarium, włoski placyk wyglądający jak przeniesiony żywcem z miasteczka w Toskanii. I siedem kasyn – liczba dość zawrotna jak na niespełna 150-tysięczne miasto. W sercach gości z zachodu te rysowane dość grubą kreską atrakcje budzą zwykle mieszane uczucia. Trzeba jednak pamiętać, że Batumi odwiedzają dziś głównie Turcy oraz Rosjanie i to na miarę ich gustów szyje się tu większość turystycznych udogodnień. Kto wciąż marzy o romantycznych zaułkach czy widoku bezceremonialnie rozwieszonego na podwórkach prania, musi po prostu trochę bardziej wytężyć wzrok, a na resztę spojrzeć przez różowe okulary. I zwolnić, na przekór miastu, które znów próbuje pędzić jak szalone. „Batumi, ech Batumi…”.

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.