Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Wiosna w Gruzji: czas na herbatę!
Piotr Mojżyszek, 7.05.2016
Poprosiłem moją gospodynię o czaj. Taca wymalowana kwiatami, na talerzu świeże chaczapuri z obowiązkowym jajkiem na górze, żeby nie zapomnieć, że jestem w Adżarii. Herbata w czajniku paruje, a ja podnoszę pokrywkę i nie mogę się powstrzymać, żeby nie dotknąć aromatycznej zieleni. Maczam więc palce, dotykam, wyciągam młode listeczki i rozwijam pod słońce. Jasnozielone, delikatne pędy, a na koniuszku tipsy – najdelikatniejsze, podłużne listki. Zielone złoto. Żaden inny listek nie zawojował świata tak jak herbaciany. Choć Chińczycy uprawiali ją już ponad cztery tysiące lat temu, w swoją podróż herbata ruszyła wiele setek lat później. Dopiero w IX w. przedostała się do Japonii i powoli zaczęła światowe tournée.
Przekraczała granice państw i kontynentów, żeby po drodze nabrać lokalnego kolorytu. Turcy nie piją zielonej, mają swoją, piekielnie słodką czarną moc. Podwójny dzbanek i malutkie szklanki w kształcie główki tulipana. Najpierw z górnego czajniczka nalewają trochę esencji, potem z dolnego dolewają gorącej wody i mogą już siedzieć cały dzień, popijać małymi łykami i gadać.
Chiny to królestwo zielonej herbaty i na cukier nie ma tu miejsca. Woda musi być odpowiednio schłodzona, a ceramika dobrze nagrzana. Chińczycy parzą krótko i chlipią z małych miseczek.
Maghreb hołduje za to słodyczy i nadał herbacie swój pustynny charakter. Pękate i misternie zdobione czajniki z długimi dziubkami służą do nalewania z bardzo wysoka, żeby powstała pianka. Wcześniej długo gotuje się zieloną herbatę z dodatkiem mięty.
Anglicy mają swój tea time i popijają z eleganckiej porcelany mocną czarną z obowiązkowym dodatkiem mleka.
Japończycy piją herbatę, żeby zapomnieć o hałasie świata. Tutaj to ceremonia, mieszanie, pędzelki, siteczka, mieszadełka.
No, a gruziński czaj jest prosty, ale charakterny. Bez fajerwerków, zdobnych serwisów i specjalnych ceremonii. Miał gasić pragnienie, dawać kopa i tyle. Napar jest gorzki i ostry jak życie w górach. Ale ma też słodycz i moc jak ludzie z tych okolic.
Gruziński czaj
Nadmorskie regiony Gruzji są idealnym miejscem do upraw. Góry już tutaj łagodnieją. Powoli wypłaszczają się i poprzecinane strugami rzek schodzą żyznymi dolinami prosto do Morza Czarnego. Herbata jest bardzo wymagająca, a tutaj ma wszystko, czego potrzebuje. Słońce mocno ogrzewa zbocza, gleby są pełne minerałów, a morska bryza daje odpowiednią wilgotność.
Jeszcze przed chwilą siedziałem na ganku, popijałem czaj małymi łykami i oglądałem listeczki pod słońce. Teraz pędzę marszrutką w stronę Ozurgeti z twarzą przyklejoną do szyby i wypatruję plantacji. Początek maja, właśnie powinny ruszać pierwsze wiosenne zbiory. W końcu dostrzegam gdzieś na horyzoncie zbieraczy i wyskakuję z marszrutki. Dzikie krzewy herbaty dorastają do kilku metrów wysokości, na plantacjach są jednak przycinane, żeby łatwiej było zbierać listki. – Najlepiej zrywać najmłodsze pędy z samej góry – opowiada Khatuna i podtyka mi pod nos zielony listek. – Do obcinania grubszych gałązek mamy specjalne nożyce, ale z nich powstają gorsze jakościowo herbaty – dodaje i wraca do pracy.
Zerwane liście trafiają do worów i wędrują na pakę ogromnego UAZ-a. No, jeszcze wcześniej trzeba je zważyć, bo zbieraczom płaci się od kilograma. Siedzimy teraz w piątkę w szoferce i jedziemy do fabryki. Liście zaraz po zerwaniu trzeba poddać obróbce.
Gruzini produkują głównie czarne herbaty fermentowane i półfermentowane oolongi. – Liście najpierw są podgrzewane gorącym powietrzem i gniecione, żeby ruszył proces fermentacji – mówi Davit i wrzuca kolejną porcję liści na siatkę. – Potem czekamy trochę, zwijamy i suszymy, na końcu sortujemy. W kolejnej hali z taśmy zsuwa się już gotowa wysuszona herbata. Za chwilę zostanie zapakowana i ruszy w drogę. Ciekawe, w czyje ręce trafi i jak będzie przyrządzona? W czajniczku czy w tygielku, może na zimno, z cukrem albo bez?
Dla miłośników herbaty
Wiosenne zbiory gruzińskiej herbaty zaczynają się w maju na plantacjach w okolicach Batumi. Wystarczy wsiąść w marszrutkę w kierunku Ozurgeti i wypatrzyć po drodze plantację. Pracownicy pewnie zgodzą się po niej oprowadzić. Wyjazdy ze zwiedzaniem plantacji i fabryki organizują Wyprawy z Reporterem.
4 i 5 lipca odbędzie się w Cieszynie Festiwal Święto Herbaty. W programie degustacje herbat z całego świata, warsztaty kulinarne, ceramiczne, koncerty i spotkania.
Polub nas na Facebooku!
Zobacz również:
- Podróże śladem Bonda: gdzie kręcono „Spectre” i wcześniejsze filmy o agencie...
- Znajdź pomysł na urlop: kolejna edycja Targów TT Warsaw już wkrótce
- Wakacje na Bałkanach: przystanek Sarajewo. Zobacz Orient w słowiańskiej odsłonie
- Feria de Malaga: Potrafisz imprezować 9 nocy z rzędu?
- Wakacje na Bahamach. TOP 7 wysp archipelagu
- Gdzie spędzić wakacje 2018. Nowości biur podróży