Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Teneryfa: co zobaczyć podczas pierwszej wizyty
Katarzyna Tarasiuk, 28.08.2018
Natura wyjątkowo hojnie obdarowała Teneryfę. Lokalni przewodnicy używają określenia – kontynent w miniaturze. Leżącą na Oceanie Atlantyckim wyspę nazywa się tak ze względu na niezwykłe bogactwo krajobrazów. W kilka chwil pustynny bezkres zamienia się w soczystą zieleń bujnych zarośli i krzewów, a w pobliżu potężnego wulkanu Teide w kosmiczno-skaliste krajobrazy rodem z serialu „Star Trek”.
Plaże Teneryfy
Teneryfa zaskakuje czarnymi plażami, które powstały z wulkanicznego pyłu. Spacerując brzegiem oceanu, warto jednak pamiętać, że wulkaniczny piasek roi się od małych kamyków, które potrafią boleśnie zranić stopy.
Na południu wyspy pełno jest plaż „trudnych”. Aby nacieszyć się słońcem, najpierw należy wspiąć się po ogromnych czarnych skałach. Kanaryjczycy są jednak oswojeni ze stromymi urwiskami. Z poszarpanych skał wystają tu i ówdzie groteskowo wyglądające krzesła i materace. Kiedy dostrzegam taboret znajdujący się nad kilkumetrową przepaścią, sądzę, że to żart. Zmieniam zdanie, gdy kilka godzin później widzę wyspiarzy, którzy ze zwinnością wiewiórek wspinają się po wulkanicznych głazach, by w końcu zrelaksować się na chybotliwym krzesełku.
Specjalnie dla turystów na Teneryfie stworzono także plaże z tradycyjnym, jasnym piaskiem. Jedną z ładniejszych jest Plaża del Duque, na południu wyspy.
Największy skarb Teneryfy
Złe legendy otaczają samo serce wyspy – wulkan Teide. Nazwa szczytu pochodzi z języka rdzennych mieszkańców wyspy – Guanczów – i oznacza „piekielną górę”. Guanczowie byli przekonani, że wulkan zamieszkują potężne demony, z których najbardziej bano się Guayoty. Aby powstrzymać działanie złych sił i nie pozwolić, by wydostały się z piekielnej góry, Guanczowie odprawiali rytuały i składali ofiary w wydrążonych w skale skrytkach. Taka jest w każdym razie interpretacja archeologów, którzy w niewielkich schowkach, rozsianych po całym wulkanie, znaleźli instrumenty ceramiczne.
Ci, którzy nie podzielają obaw Guanczów, mogą zdobyć mierzący 3718 m n.p.m. wulkan (co wymaga dobrego zdrowia i kondycji) i, przy dobrej pogodzie, podziwiać z góry pozostałe Wyspy Kanaryjskie.
Diabelski wulkan został przez mieszkańców wyspy obłaskawiony – dziś Kanaryjczycy dbają o niego jak o największy skarb. Teide znajduje się pośrodku Parku Narodowego Canadas del Teide. Na najwyższy szczyt Hiszpanii możemy się dostać specjalną kolejką. Dojeżdża ona do stacji La Rambleta, znajdującej się na wysokości 3555 m. Jeśli chcemy dotrzeć na sam szczyt, potrzebujemy jednak pozwolenia. Przepustka umożliwiająca obejrzenie krateru jest bezpłatna i aby ją zdobyć, wystarczy odpowiednio wcześniej wypełnić wniosek na stronie Parku Narodowego Canadas del Teide.
Podwodna Teneryfa – zobacz delfiny
Bliski kontakt z podmorskimi stworzeniami jest na wyspie niemal gwarantowany i mam na myśli nie tylko spotkania kulinarne. Teneryfa może się bowiem poszczycić bogatą ofertą dla bardziej lub mniej doświadczonych miłośników podwodnych podróży. Oglądać podmorskie stworzenia mogą nawet ci, którzy z nurkowaniem nie mieli nic wspólnego.
Jako że zaliczam się do tej właśnie grupy, ucieszyła mnie możliwość wycieczki specjalną łodzią podwodną. Po wejściu na pokład siadamy na niskich stołeczkach i rozpoczynamy baczne wypatrywanie głębinowych stworów przez duże szklane okna. Już po chwili wpływamy w coś, co mogę określić jedynie mianem rybnej zupy. Stado węgorzy morskich stuka nosami w szyby, tłocząc się w prawdziwej chmarze dorszy. Przewodnik, zupełnie niezdziwiony podejrzanym zagęszczeniem ryb, tłumaczy, co oglądamy. Zaczynam już nawet sądzić, że twórcy dokumentów o podmorskim życiu to jacyś nieudacznicy, którym jeszcze nigdy nie udało się pokazać, że w Oceanie Atlantyckim jedna ryba po prostu siedzi na drugiej.
Sprawa wyjaśnia się, gdy kątem oka dostrzegam nurka, płynącego przed łodzią, z wielkim wiadrem karmy. To doświadczenie pozbawia mnie pewnego rodzaju turystycznej naiwności, więc gdy następnego dnia udajemy się na obserwację delfinów z pokładu katamaranu, wiem, że będą ich tam całe stada. I są. Delfiny są jednak tak piękne, że uczestnicy wyprawy szybko obojętnieją na to, czy ssaki zbliżają się do nas kierowane bezinteresowną ciekawością czy też nie. Zwłaszcza, kiedy kapitan katamaranu pozwala nam zeskoczyć z pokładu i wykąpać się tuż obok tych przepięknych zwierząt.
Tajlandia czy Teneryfa? Z wizytą w Siam Park
Wielkie rzeźbione węże, pomniki Buddy, ogromne słonie z pozłacanymi kłami czy charakterystyczne spiczaste dachy. Przez chwilę wydaje się, że pomyliliśmy kontynenty i znajdujemy się w Tajlandii.
To zamierzony efekt, który wymarzył sobie twórca wodnego parku tematycznego Siam Park, Christoph Kiessling – wielki fan Dalekiego Wschodu. Większość elementów, z których skonstruowano budynki czy ozdoby, Kiessling sprowadził prosto ze swojego ulubionego państwa. Podobno kanaryjscy budowniczowie nie wiedzieli, co z takimi dziwnymi zdobieniami robić, dlatego właściciel do budowy Siam Parku musiał ściągnąć ekipę Tajów. Pewne jest natomiast, że na otwarciu wartego 52 mln aquaparku pojawiła się tajska księżniczka.
Siam Park, znajdujący się na południu wyspy, został otwarty w 2008 r. i jest jednym z większych europejskich parków wodnych. Swoją popularność zawdzięcza spektakularnym atrakcjom, takim jak monstrualna, 28-metrowa i niemal pionowa zjeżdżalnia Tower of Power. Zjazd ze sprawiającej groźne wrażenie wieży trwa niecałe 10 sekund. Z zawrotną prędkością ześlizgujemy się, a następnie wpadamy do przezroczystego tunelu, przechodzącego przez akwarium z rekinami.
Loro Park, czyli Teneryfa z dziećmi
Rodzina Kiesslingów potrafi spełniać swoje marzenia. Krewny założyciela Siam Parku – Wolfgang Kiessling – kocha papugi i postanowił nie dopuścić, by zagrożone gatunki wyginęły. W tym celu założył fundację chroniącą te ptaki. Przy okazji wybudował ogromny ogród zoologiczny, a zarazem park tematyczny – Loro Parque.
Żyje tu ponad 300 gatunków papug. Zwiedzający mogą nawet zobaczyć, jak pracownicy fundacji karmią maleńkie, nieopierzone papużki, które spokojnie mieszczą się w dłoni.
Będąc w Loro Parku, warto również odwiedzić planetę pingwinów. Zapewniono im warunki zbliżone do naturalnych – pingwiny pływają w lodowatej wodzie, powietrze jest iście arktyczne, a pracownicy parku, odziani w puchowe kurtki, posypują ptaki śniegiem. Spore wrażenie robi także wielki szklany tunel, którym zwiedzający przechodzą, obserwując rekiny i płaszczki.
Polub nas na Facebooku!
Zobacz również:
- Atrakcje Fuerteventury. Co kryje „Wielka Przygoda”?
- TOP 16. Najciekawsze wyspy Morza Bałtyckiego
- Sielska Ischia – „Turyści są tu mniejszością”. Największe atrakcje Ischii
- Ograniczenia dla otyłych turystów. Z tej atrakcji już nie skorzystają
- Asterousia – to tutaj zaczyna się historia Grecji
- Kalimnos. Wspinacze mile widziani! To najlepsza wyspa na wspinanie