LWÓW

Lwów: Przewodnik nostalgiczny

Małgorzata Rejmer, 15.05.2012

Kościół Dominkanów górujący nad miastem

fot.: sxc.hu

Kościół Dominkanów górujący nad miastem
Elegancja i prowizorka, wielkomiejskość i peryferyjność. Utracony raj Polaków, wspominany z miłością i nostalgią, dziś jest miastem pełnym fantazji i humoru, ze starymi saturatorami i nowoczesną areną na EURO 2012

Stukają obcasy po lwowskim bruku, z oddali płyną dźwięki akordeonu, a od strony kamienicy na Serbskiej 7 niesie się śmiech. Rechoczą panowie, chichoczą panie i raz po raz ktoś nurkuje dłonią do kieszeni spodni spiżowego jegomościa o myszowatej fizjonomii i włosach targanych przez wiatr. Tak wygląda pomnik urodzonego we Lwowie Leopolda von Sacher-Masocha, który przeszedł do historii nie za sprawą literackiego talentu, lecz dzięki swoim erotycznym fantazjom. Marzyło się bowiem Masochowi, żeby go jakaś dama obiła pejczykiem, co opisał na kartach powieści „Wenus w futrze”. Dziełko błyskawicznie zainteresowało i psychologów, i kucharki, a nauka i ulica wzbogaciły się o nowy termin: masochizm. Frywolny pomnik strzeże wejścia do knajpki Café Masoch, ciemnego lokalu z buduarowo sączącym się światłem, wypełnionego perwersyjnymi gadżetami. Na specjalne życzenie kelnerki przykują klienta do ściany albo wysmagają bacikiem. W Café Masoch panuje atmosfera niefrasobliwego erotyzmu. Lwów zyskuje tu nowy wymiar – europejskiego miasta zabawy i humoru, które dobrze wie, jak sprzedać lokalne legendy i podarować turystom anegdotę, najcenniejszą pamiątkę z podróży. „Miasto-fantasmagoria”, mówił Jurij Andruchowycz. „Bardzo kolorowe, bardzo egzotyczne”, opisywał je niegdyś Aleksander Wat. Miasto nowoczesne, rozwijające się w imponującym tempie, a jednocześnie ciągnące za sobą długi welon sentymentów. Według jednej z legend ruski książę, założyciel miasta, gołymi rękami zabił lwa, który miał swoją kryjówkę na wzgórzu. Według innego podania, kamienne lwy, których tu wszędzie pełno, zamieniają się w nocy w ludzi i strzegą w mieście porządku. Lwów to miejsce, gdzie w paszczy lwa jest najbezpieczniej.

NA TEMAT:

Tortura i ekstaza

„Może będzie dobrze, a może niedobrze”, mówi wesoło taksówkarz, który wiezie mnie spod dworca w stronę Starego Miasta. „Chociaż moim zdaniem strasznie się skompromitujemy”. Ach to Euro. Pocieszam go, że w Polsce ciągle mamy problemy z budowaniem autostrad. Taksówkarz cmoka z namaszczeniem: „Takie macie drogi! Wspaniałe!”. Kiwam z powątpiewaniem, ale tutaj faktycznie głowa odskakuje mi na wybojach. Na szczęście piękno miasta zrekompensuje wam wszystkie niedoskonałości infrastruktury, rozklekotane taksówki i dziurawe ulice. Lwów daje zwiedzającym niemałą satysfakcję, lecz potrafi dostarczyć też wrażeń ekstremalnych. Trzeba być bowiem prawdziwym masochistą, by tak jak ja, z Przemyśla pojechać na przejście w Medyce i w porażającym upale stać się częścią omdlewająco-rozjuszonej masy ludzkiej. Wygodniej i przyjemniej zmarnować tych kilka godzin w pociągu, stojącym na przejściu polsko-ukraińskim. Moja przygraniczna przygoda trwała cztery godziny, ale i tak miałam szczęście, bo poprzednim razem, pewnej mroźnej, grudniowej nocy przedostanie się z Ukrainy do Polski autobusem zajęło mi osiem upojnych godzin. Dlatego tym, którzy cenią swój czas i zdrowie psychiczne oraz dysponują funduszami, serdecznie polecam podróżować do Lwowa samolotem. Będzie wygodniej.

Barwne Miasto Lwa

„Możliwe, że więcej ładniejszych jest miast, lecz Lwów jest jedyny na świecie”, głoszą słowa słynnej biesiadnej piosenki z międzywojnia. Łaciński Leopolis, żydowski Lemberik, ukraiński Lviv – nazwy miasta zawsze przypominały o jego początkach, gdy ruski książę Dawid założył na wzgórzu gród, który nazwał Lvov na cześć Lwa, swojego syna. Za panowania króla Kazimierza Wielkiego miasto przyłączono do Korony Polskiej. Im silniejsza była Polska, tym bogatszy stawał się Lwów, aż do XVII wieku, kiedy nieustanne ataki Turków, Kozaków i Rosjan zrujnowały miasto. Po trzecim rozbiorze Lwów, ten wielokulturowy tygiel, w którym żyli obok siebie Polacy i Rusini, Ormianie i Węgrzy, Żydzi i Niemcy, przeszedł w ręce cesarza Austrii. Dopiero po powstaniu styczniowym miasto wyszło z marazmu, kradnąc palmę pierwszeństwa Krakowowi i zyskując miano kulturalnej stolicy Galicji. Pod koniec XIX wieku Lwów stał się nowoczesny i wysmakowany, a jego uczelnie cieszyły się europejską sławą, skupiając środowiska wybitnych matematyków, filozofów, historyków i lekarzy. W „Moim wieku” Aleksander Wat wspominał: „Przed wojną Lwów był jednym z najładniejszych miast polskich. Było to miasto wesołe. Bardzo kolorowe, bardzo egzotyczne i paradoksalnie, właśnie przez swój egzotyzm, było to najbardziej europejskie miasto. Wiedeń odbił się na Lwowie. Był to Wiedeń trochę operetkowy. Wiedeń radości życia”. Po drugiej wojnie światowej Lwów przeszedł w ręce Sowietów, a Polacy zostali zmuszeni do opuszczenia miasta. Wszystko stało się „zabłocone, brudne, szare, ubogie i jakieś takie płaszczące się, przemykające ulicą”, jak snuł opowieść Wat. Lwowianie stawili jednak estetyczny opór radzieckiej szarzyźnie: na ulicach zaroiło się od bikiniarzy, niebieskich ptaków w luźnych marynarkach z włosami nastroszonymi jak ptasie gniazdo i młodych dziewczyn stylizujących się na gwiazdy amerykańskiego kina.

 

Cały artykuł przeczytasz w najnowszym wydaniu magazynu Podróże.

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.