WŁOCHY

Włochy: Lustereczko powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie

Błażej Żuławski, 10.02.2011

Właściciel tego Mercedesa przyjechał nim do Włoch z Holandii na kołach

fot.: Błażej Żuławski

Właściciel tego Mercedesa przyjechał nim do Włoch z Holandii na kołach
Skaczę z radości i śpiewam wniebogłosy "Largo Al Factotum" z Cyrulika Sewilskiego. Właśnie dowiedziałem się, że wezmę udział w jednej z najbardziej prestiżowych imprez motoryzacyjnych na świecie. Wrzucam do walizki najlepsze koszule, spinki i dwie marynarki, a i rękawiczki do prowadzenia też mogą się przydać

Konkursy piękności, tak jak i konkurs na najlepszą piosenkę, odbywają się zazwyczaj w standardzie obcym człowiekowi o stosunkowo wyrobionym guście i poczuciu estetyki. Przyklejone uśmiechy, opalenizna w sprayu, strusie pióra. Plastikowa fasada rodem z Las Vegas, nawet jeśli w nazwie konkursu jest słowo "euro". Są jednak miejsca i konkursy, które wspominają piękne czasy podziałów klasowych, kiedy mało kto mógł pozwolić sobie na luksus posiadania samochodu. Nieszlachetnie urodzeni znali swoje miejsce w szeregu, czyli na klatce schodowej dla służby. Na przykład tej w położonej nad jeziorem Como Villi d'Este. Villa d'Este to nazwa luksusowego hotelu i dorocznego konkursu elegancji samochodów zabytkowych, odbywającego się na jego terenie. Jak powiedział prowadzący paradę konkursowych aut Simon Kidston - Villa d'Este to hotel dla ludzi, którzy myślą, że "credit crunch" to jakiś nowy rodzaj płatków śniadaniowych. Co roku na konkurs pod patronatem grupy BMW zjeżdżają się nad jezioro Como kolekcjonerzy najbardziej unikatowych i najdroższych samochodów zabytkowych na świecie. Auta należały niegdyś i obecnie do koronowanych głów, słynnych aktorów, konstruktorów i założycieli firm samochodowych. Cuda techniki okresu międzywojennego i powojennego. Konkurs jest okazją do zobaczenia najrzadszych rzeźb na kółkach w scenerii jednego z najbardziej malowniczych terenów na świecie - jeziora wśród gór. Chyba nikogo nie zaskoczy, że swoje domy mają tu m.in. George Clooney i Ralph Lauren. Wszystko nad jeziorem Como jest "naj". Trzeba się będzie do tego przyzwyczaić.

NA TEMAT:

Pierwszego dnia, po śniadaniu, drewniane łodzie motorowe zabierają grupę dziennikarzy na teren Villa d'Este. Poranne słońce ledwo odbija się od tafli jeziora, z trudem przebijając się przez mgłę, która o poranku schodzi z okalających gór. Jednak wszyscy jak jeden mąż kryją się za okularami słonecznymi, a panie występują w ogromnych kapeluszach. Nie chcąc odstawać od ogólnego klimatu Concorso, dziennikarze wystylizowali się niczym Jackie Kennedy czy Lapo Elkan. Łódź jeszcze na dobre nie zacumowała do pomalowanego w granatowo-czerwone pasy drewnianego pala, a ja już wyskakuję na pomost. Czuję się jak mały chłopiec w sklepie z cukierkami. Już je widzę! Po lewej wystawiane co roku najnowsze prototypy i samochody z muzeum BMW, po prawej zaś, w cieniu ogromnego platanu, stoją 53 samochody konkursowe, każdy opatrzony parzystym numerem, by ostatecznie wyeliminować pechową "trzynastkę". Biegam od jednego do drugiego i robię zdjęcia jak oszalały. Przede mną rozpościera się ocean przepięknych rzemieślniczych detali, skóry i chromu, wzgórza drewna orzechowego i wiśniowego. Przepiękne, jakby rzeźbione przez wiatr (w czasach kiedy nie było komputerów i tuneli aerodynamicznych) aluminiowe nadwozia wyścigówek sąsiadują z majestatycznymi błękitnymi rollsami i szesnastocylindrowym cadillaciem, którego silnik jest tak cichy i wyważony, że nie wywraca nawet postawionej na sztorc srebrnej półdolarówki. Będąc niejako w transie, chaotycznie spaceruję po terenie skacząc tam i z powrotem. Od pięknego Maserati A6G/54 w nadwoziu allemano, przez wyścigowego miniaturowego giaura, do niesamowitej Lancii Aurelii B56 "Florida". Samochody podzielono na 8 klas: przedwojenne samochody wyścigowe, "otwarte" sportowe i "otwarte" czteroosobowe (kabriolety), powojenne coupe, "otwarte" sportowe, "zamknięte" sportowe i powojenne wyścigówki, a także prototypy z lat 1952-1965.

Akompaniament grającego standardy zespołu jazzowego przerywa wściekły ryk. To jeden z właścicieli, Egon Zweimüller, wyglądający jak żywa kopia Jeamesa Deana, odpalił na prośbę jury swój samochód Grand Prix Talbot Darracq GP1500 z 1926 r. Epicki dźwięk ośmiocylindrowego silnika o pojemności 1500 cm3 sprawia, że włosy na karku stają mi dęba. Zadowoleni wydają się również być członkowie jury, w którego skład wchodzą m.in.: Charles Lord March - organizator słynnego Goodwood Festival of Speed, Patrique Le Quement - były szef designu Renault, oraz Lorenzo Ramaciotti - obecny szef designu Fiata. Kiwają głowami z uznaniem oglądając idealnie odrestaurowaną wyścigówkę z emaliowanym na zielono kolektorem dolotowym. Ale czas goni. Przed obiadem musi odbyć się głosowanie dziennikarskiej publiczności, by można było wręczyć nagrodę Copa d'Oro Villa d'Este. Potem zacznie się parada i pozostałe wyróżnienia. Na co mam głosować? Z jednej strony jest fantastyczny packard z otwieranymi artdecowskimi wlotami powietrza, piękny, bo jego typowe dla tego okresu miękkie linie gdzieniegdzie przecina ostra jak brzytwa krawędź. Z drugiej strony Lancia Astura z zaplataną zieloną tapicerką ze skóry, no i Alfa 1900SS Zagato z dwoma bąblami na dachu (prawdopodobnie, by można było jeździć w kasku), jedyna na świecie, wściekle niebieska Miura Roadster, dwie cisitalie i przede wszystkim Talbot Lago T150 C SS Teardrop Coupe w nadwoziu Figoni & Falaschi. Ten zjawiskowy pojazd wygląda jak kropla wody, czemu zawdzięcza swoją nazwę i każdy detal od wlewu paliwa po kolumnę kierownicy jest w nim tak piękny, że należy im się odrębne miejsce w muzeum. Idę na łatwiznę i głosuję właśnie na niego. Na szczęście jest wiele nagród pobocznych, które nie zależą ode mnie. Jedna z nich dla najlepiej zachowanego samochodu w stanie oryginalnym. Oczywiście Concorso d'Eleganza ma najbardziej surowe reguły dotyczące pieczołowitej restauracji pojazdu zgodnie z oryginalną specyfikacją. Ale samochód "zrobiony" nie ma do końca tej samej magii jak taki Aston DB2, należący kiedyś do samego Davida Browna, z popękanym lakierem i tapicerką. Stojące obok niego inne DB2, przecież równie szlachetne, ale pokryte lakierem, do którego ktoś niechcący chyba wmieszał płatki metalic, wygląda przy nim jak stróż w Boże Ciało

Po jedzeniu zaczyna się parada wiodąca niejako przez hotelowy taras. Bogaci i możni tego świata, przypominający podręcznikowe rysunki milionerów - od dyskretnie złotego zegarka i marynarki z monogramem po nieskazitelne jasne spodnie - zajmują miejsca za kółkiem swoich pojazdów. Dzięki Bogu znajduję miejsce siedzące i wreszcie mam chwilę wytchnienia, by zobaczyć, że umknęło mi kilka szczegółów. Np. to, że argentyński właściciel Bugatti 57TT ma polskie nazwisko Sielecki, albo że jeden Holender nie przetransportował tu swojego bezcennego Mercedesa 710SS, tylko przejechał nim przez pół Europy (za co dostaje oddzielną nagrodę). Dzień powoli dobiega końca. Copa d'Oro dostaje Maserati A6GCS, samochód który jakoś kompletnie zignorowałem. Na szczęście następnego dnia zaczyna się dzień wystawy otwartej dla publiczności w pobliskim kompleksie konferencyjnym Villa Erba. Tam będę miał szanse nadrobić zaległości.

Następnego dnia konkurs w Villa D'Este kończy się uroczystą kolacją i pokazem fajerwerków na jeziorze. Wcześniej ogłoszono, że Talbot Lago Teardrop, na którego wczoraj glosowałem, wygrał Grand Prix publiczności Villa Erba i Trofeo BMW Group. Czyli mogę już umrzeć szczęśliwy.

Na szczęście to jeszcze nie koniec przygody. Rękawiczki do prowadzenia przydadzą się, ponieważ jutro poprowadzę znad Como do Portofino jeden z ośmiu zabytkowych kabrioletów BMW. Będę prowadził starą 502 z żeliwnym V8 pod maską, które ma tyle momentu obrotowego, że na górskich serpentynach wymaga używania właściwie tylko trzeciego biegu. Będę mógł przez chwilę poczuć się może nie jak jeden z uczestników konkursu, którzy swoje cuda przywożą samolotami i w zamkniętych ciężarówkach, ale jak bohater czasów minionych, kiedy nie było pasów, airbagów, stref zgniotu. Kiedy, by jeździć, trzeba było umieć jeździć, a nie liczyć na uratowanie przez ESP. A zabytkowym samochodem, choćby nawet takim tańszym jak e21 320 Baur, można jechać po górach naprawdę szybko i mieć mnóstwo "nierozwodnionej" przez elektronikę frajdy. Zwłaszcza że teraz, jak w latach 20. XX wieku, na przełęczach nie ma fotoradarów.

Concorso d'Eleganza Villa D'Este odbywa się od 1929 r. W 2011 r. trwać będzie od 20 do 22 marca. Bilety na drugi, publiczny dzień konkursu na terenie Villa Erba, kosztują 12 € i można je kupić przy wejściu. Niestety nie można ich nabyć z wyprzedzeniem.

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.