Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Wulkaniczne kościoły w Lalibeli są wizytówką Etiopii. Jak powstały te cuda?
Bartek Kaftan, 11.10.2018
Pieczara jest pełna kości. Blady snop światła ślizga się po piszczelach, żebrach, goleniach, zagląda w puste oczodoły czaszek. Latarka na moment wyłuskuje je z mroku, a po chwili przesuwa się dalej, oddając szkielety ciemności, wilgoci i ciszy. Wytężamy wzrok, ale nie możemy dostrzec wszystkich. W jaskini, ukrytej w wysokich górach regionu Lasta, spoczywają szczątki przeszło 5 tysięcy osób. Ludzie przybywali tu z całej Etiopii – z Begiemdyr, z Godżamu, z Szeua i Tigraju, a także z odległego Egiptu i Syrii. Wędrowali wąskimi ścieżkami, przeprawiali się przez rzeki, wspinali na przełęcze. Pokonywali setki i tysiące kilometrów, by umrzeć właśnie w tym miejscu, bliżej Boga.
Innych przyciągała sława bijącego w grocie źródła. Jego wody mają ponoć cudowną, uzdrawiającą moc, na co liczą ślepcy i kalecy gromadzący się przy wiodącej do jaskini ścieżce. Proszą nas o jałmużnę, podobnie jak innych turystów, zwabionych nie tyle właściwościami zdroju, co raczej pięknem kościoła wzniesionego w pieczarze przez cesarza Jemrehannę Kristosa i nazwanego jego imieniem.
NA TEMAT:
Tę niezwykłą świątynię w poziome, biało-czarne pasy zbudowano niemal tysiąc lat temu, a surowce – drzewo oliwne i gips, którym pobielono warstwy granitu – sprowadzono aż z Jerozolimy. – Przyniosły je stamtąd anioły – z pełną powagą wyjaśnia ksiądz, dumnie pokazując nam ogromny, kuty krzyż. Kapłan zapewnia, że wysłannicy niebios pomogli też w budowie kościoła. Dzięki temu ukończono go w zaledwie 10 miesięcy.
12 kościołów Lalibeli
Jemrehanna Kristos to tylko jedna z wielu świątyń w regionie Lasta, w powstaniu których miały ponoć swój udział siły nadprzyrodzone. Najsłynniejsze znajdują się w pobliskiej Lalibeli. Miasteczko nazwano na cześć cesarza Etiopii z przełomu XII i XIII stulecia.
Wedle legendy zawistny brat zaprosił go na ucztę i próbował otruć, by pozbyć się konkurenta do tronu. Lalibela zapadł w śpiączkę, a wówczas objawił mu się Bóg i nakazał wykuć w skale 12 kościołów. Niektórzy twierdzą, że władca chciał stworzyć w ojczyźnie kopię Jerozolimy i w ten sposób oszczędzić Etiopczykom pielgrzymek do Ziemi Świętej, które w jego czasach były już silnie zakorzenione w tradycji.
Królowie Aksum, pierwszego z abisyńskich państw, przyjęli chrześcijaństwo już w IV wieku. Przed nimi uczynili to tylko władcy Armenii. Jakby nie było, Lalibela przystąpił do dzieła, które ukończył wyjątkowo szybko dzięki pomocy aniołów, podejmujących o zachodzie słońca przerywaną przez robotników pracę.
Architektoniczny majstersztyk
Cesarz obrał nietypową metodę urzeczywistnienia swych marzeń. Dwanaście kościołów wykuto w wulkanicznym tufie, pod powierzchnią ziemi, a następnie połączono tunelami, mostkami i ciasnymi przejściami. Niektóre budowle powstały przez powiększenie już istniejących jaskiń, najsłynniejsze są jednak świątynie monolityczne, w tym największa na świecie Bete Medhane Alem. Kościół o powierzchni 800 m2 został w całości wykuty w jednym bloku skalnym, łącznie z 72 wspierającymi sklepienie filarami.
W ścianach dziedzińca otaczającego świątynię znajdują się maleńkie nisze, w których od wieków mieszkali mnisi i pustelnicy. Dziś oni także przybywają do Lalibeli. Przesiadują oparci o chłodny, wilgotny kamień, przez całe dnie zatopieni w lekturze Biblii. Po latach studiowania mogliby chyba cytować ją z pamięci. Z pewnością doskonale znają też wyćwiczone opowieści przewodników, codziennie oprowadzających przed ich obliczami grupy turystów. Świetnie wiedzą, że zagłębienia w podłodze Bete Medhane Alem to groby Abrahama, Izaaka i Jakuba, że na owiniętej tkaninami kolumnie w kościele Bete Marjam świetlistymi literami zapisano wiedzę o przeszłości i przyszłości świata, że po wypiciu rozpuszczonych w wodzie prochów z grobowca Lalibeli w Bete Golgotha ozdrowiał już niejeden schorowany pielgrzym…
My jednak chłoniemy te historie jak urzeczeni. Grzecznie zdejmujemy buty i wchodzimy do mrocznych świątyń, podziwiamy średniowieczne malowidła, fotografujemy kapłanów. I niecierpliwie czekamy na trzynasty, najwspanialszy kościół.
Bete Gijorgis
Z ostatnim z kościołów także wiąże się legenda. Gdy Lalibela ukończył już wszystkie zaplanowane budowle, przed jego obliczem zjawił się św. Jerzy. Patron Etiopii był wielce wzburzony – cesarz nie poświęcił mu żadnego z dwunastu kościołów! Władca za wszelką cenę chciał go udobruchać i przyrzekł wznieść świątynię jeszcze piękniejszą od pozostałych. Bete Gijorgis znajduje się na uboczu, z dala od reszty kościołów. 12-metrowa, monolityczna budowla na planie krzyża greckiego ukryta jest w głębokim wykopie. – Ten kościół symbolizuje Arkę Noego – wyjaśnia nam przewodnik. – Okna na dolnym poziomie są ślepe, by do wnętrza nie wlała się woda, górne zaś przebito na wylot, aby zgromadzeni wewnątrz ludzie i zwierzęta mieli czym oddychać.
Trudno powiedzieć, czy taki właśnie był zamysł Lalibeli. Niewątpliwie i Bete Gijorgis, i inne skalne kościoły przetrwały niejeden dziejowy potop, kataklizm i zawieruchę, przechowując skarby kościoła etiopskiego – bezcenne malowidła, rękopisy, krzyże ze srebra i złota. Być może właśnie dlatego Etiopczycy uznają Lalibelę za świętego i po dziś dzień oddają mu cześć. Nam z kolei władca wydaje się osobliwą postacią. Cóż to bowiem za cesarz, co zostawia po sobie kilkanaście wspaniałych świątyń i ani jednego pałacu?
Polub nas na Facebooku!