KENIA

Zwiedzamy Mombasę – najciekawsze miasto na wschodzie Afryki

Katarzyna Cegłowska, 23.10.2018

Mombasa

fot.: shutterstock.com

Mombasa
Do portów Kenii zewsząd przypływali podróżnicy i handlowcy. Dlatego kultura ludu Suahili to dziś mieszanka wielu różnych tradycji. Odkrywamy je w Mombasie.

Nie po raz pierwszy stoję w niekończącej się kolejce po wizę w Nairobi, stolicy Kenii. Automatycznie już wypełniam odpowiednie druki, udzielam odpowiedzi na litanię pytań, płacę 50$ (koniecznie wyemitowanych po 2000 roku) za jednorazową wizę, szczerzę się w uśmiechu do zdjęcia i odbieram bagaż. A to wszystko po to, by wreszcie poczuć znowu zapach afrykańskiej ziemi.

Od samego początku mam jednak wrażenie, że coś w tym mieście się zmieniło. Jest jakoś czyściej, bardziej zielono, mniej tłoczno, wszystko wydaje się być lepiej zorganizowane. – To prawda – mówi Julius, jeden z moich przewodników. – Nairobi zmienia się w niesamowitym tempie. Czasami gdy wracasz do miasta po kilku tygodniach, ciężko jest rozpoznać niektóre dzielnice.

To wszystko dzięki zagranicznym inwestorom, których afrykańskie siedziby mieszczą się właśnie w stolicy. Z socjologicznego punktu widzenia Nairobi to fascynujące miejsce, tym razem jednak stawiam na relaks. W tym celu kieruję się nad morze.

NA TEMAT:

„M” jak Mombasa

Wybrzeże Kenii to miejsce, w którym rdzenna kultura afrykańska przez wieki spotykała się ze światem zewnętrznym. Rezultatem tego była m.in. długotrwała dominacja islamu, co do dziś widoczne jest chociażby w dużej ilości meczetów. Poprzez mieszanie się krwi i kultur tubylców z przybyszami zaczęła kształtować się nowa cywilizacja – Suahili, co w dosłownym tłumaczeniu oznacza „krawędź” czy właśnie „wybrzeże”. Terminem tym określa się zarówno ludność, jak i miejscowy język, który nosi w sobie ślady wielu kultur (m.in. arabskiej, hinduskiej, portugalskiej, brytyjskiej).

Jednym z najlepiej zachowanych miast, w których widoczny jest wpływ cywilizacji Suahili, jest Mombasa. Widać to zarówno w architekturze i ornamentyce, jak i w dużej ilości meczetów i hinduskich świątyń. Mombasa to także drugie pod względem wielkości miasto w Kenii, jednak w niczym nie przypomina głośnej, chaotycznej stolicy. Życie płynie tu o wiele wolniej, ludzie wydają się być bardziej przyjaźni, a miasto z każdej strony otoczone jest przez wodę – nie wiem, jak kołując samolotem nad Mombasą mogłam nie zauważyć, że ta metropolia znajduje się na wyspie.

Mombasa
Mombasa, fot. shutterstock.com

– Strategiczne położenie Mombasy sprawiło, że stała się ofiarą wielu krwawych bitew – mówi Alfred Kazungu, mój kolejny przewodnik. W Mombasie znajduje się największy kenijski port Kilindini, który obsługuje wiele sąsiednich państw nieposiadających dostępu do morza – dodaje i prowadzi mnie do górującej nad miastem warowni Fort Jesus. Położona nad Oceanem Indyjskim i wpisana w 2011 roku na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO twierdza jest jedną z największych atrakcji Mombasy; miejsce to upamiętnia najwcześniejsze europejskie podboje w Kenii.

Po pierwszej nieudanej próbie zdobycia Mombasy, w 1498 roku, Vasco da Gama popłynął dalej. Nie zapomniał jednak o tym mieście – w 1505 roku, na czele flotylli 14 statków, przybył tu ponownie i tym razem jego załodze udało się Mombasę podbić. Portugalczycy najpierw splądrowali, a następnie spalili miasto.

Niecałe sto lat później, w 1593 roku, król Portugalii Filip II wydał rozkaz zbudowania w Mombasie fortu. Od tego czasu twierdza, przechodząc z rąk do rąk (z portugalskich w omańskie i z powrotem), stała się ośrodkiem wszystkich najważniejszych wydarzeń w Mombasie; dziś mieści muzeum cywilizacji Suahili.

Stare miasto Mombasy

– Widzisz to drzewo? – pyta Alfred. – To neem tree. Opowiada o niesamowitych mocach leczniczych tego drzewa: napar z niego ukoi ból brzucha, a jeśli krwawią ci dziąsła, wystarczy pożuć jego liście. Po polsku neem tree to miodla tudzież melia indyjska.

Przechadzając się po centrum Mombasy, zauważam cztery ogromne kły tworzące bramy nad jezdnią. Z bliska dostrzegam, że to ciosy słoniowe, a postawiono je tu w 1952 roku, by uhonorować pierwszą wizytę w Mombasie królowej Elżbiety. Krążą opowieści, że te gigantyczne ciosy są z prawdziwej kości słoniowej, ale Alfred zdradza, że wykonano je ze stali. Przypadkowo lub celowo tworzą wielką literę M, która dziś jest symbolem Mombasy.

Dochodzimy do starej części Mombasy. Tyle że ta starówka wcale nie jest taka stara; większość budynków pochodzi z XIX wieku. Jednak to Mombasie przypisuje się miano najstarszego osadnictwa w Afryce Wschodniej. Tu też powstał pierwszy na kontynencie hotel, w którego murach dziś mieści się restauracja Rozina, oraz pierwsza poczta, pierwszy komisariat policji i pierwszy amerykański konsulat – nazywany potocznie Domem Obamy.

Żyrafa, safari w Kenii
Żyrafa, safari w Kenii, fot. shutterstock.com

Wokół Mombasy

Po tak intensywnym dniu w Mombasie myślę już tylko o kąpieli w chłodnych falach oceanu. Turyści chętnie odpoczywają na oddalonym o kilka kilometrów od Mombasy wybrzeżu, usianym luksusowymi rezydencjami i hotelami.

Jadę do hotelu Leopard Beach przy plaży Diani. Boy hotelowy wręcza mi gorące ręczniki oraz koktajle ze świeżo wyciskanych owoców. „Żyć nie umierać”, myślę sobie, i natychmiast przypomina mi się afrykańska rzeczywistość, która została za szlabanem ekskluzywnego ośrodka. Tej nocy, po wymarzonej kąpieli morskiej, zasypiam z wyrzutami sumienia.

O piątej nad ranem budzi mnie szelest. Otwieram oczy – i im nie wierzę. Na stoliku siedzi małpa i bezczelnie częstuje się owocami z miski. Później dowiaduję się, że ze względu na bliskie położenie parku narodowego Simba Hills okoliczne małpy na dobre zadomowiły się w hotelu. – Mają swoje ulubione miejsca w restauracji, a od czasu do czasu lubią odwiedzać naszych gości – tłumaczy Raichel, menedżerka hotelu.

Tsavo

Ognistoczerwoną drogą kierujemy się w stronę największego w Kenii parku narodowego – Tsavo. Po drodze mijamy dzieci w mundurkach spieszące do szkoły oraz pozdrawiających nas mieszkańców. Po kilku godzinach drogi docieramy na miejsce. Park dzieli się na dwie części – wschodnią i zachodnią. Część zachodnia jest bardziej górzysta i zielona, z kolei wschodnią charakteryzują płaskie i raczej pustynne krajobrazy. My wybieramy tę drugą, która zajmuje dużo większy obszar parku, to daje spore szanse na obserwowanie zwierzyny z dala od tłumów.

Na początku odwiedzamy farmę krokodyli, które wygrzewając się na słońcu wyglądają jak gumowe zabawki. Następnie kolejno mijamy zebry, małpy i żyrafy. Widok dzikich zwierząt w ich naturalnym środowisku na wszystkich robi wrażenie.

Z zapartym tchem wypatrujemy lwa i lamparta, które także w Tsavo East występują. – W taki skwar raczej ich nie spotkamy – sprowadza mnie na ziemię Richard. Wielkie drapieżniki ukrywają się w cieniu i dopiero wieczorem wychodzą na łowy. Ruszamy dalej i po chwili naszym oczom ukazuje się stado czerwonych słoni, którym Tsavo daje schronienie. Podziwiam je również później, z tarasu Voi Safari Lodge, skąd rozpościera się niepowtarzalny widok na położoną w dole sawannę.

Marafa

Tym razem celem wyprawy jest oddalony o 42 km Wąwóz Marafa. O wschodzie lub zachodzie słońca kolory odsłoniętego piaskowca nabierają niezwykłego blasku. Lokalna nazwa wąwozu to Nyari; słowo to oznacza w Suahili „miejsce złamane w sobie”.

Legenda głosi, że kiedyś znajdowała się tu wioska, na którą rzucono zaklęcie. Mieszkańcy, poza pewną starszą kobietą, czym prędzej wyprowadzili się z osady. Gdy następnego dnia wrócili sprawdzić, jak się ma staruszka, zastali wielki krater. Ostatnia mieszkanka wioski zniknęła wraz z nią – pozostało po niej właśnie nyari.

Miejsce to rzeczywiście jest szczególne. Widok pozostałości po wielkim grzbiecie górskim i spacer między jego szczelinami należą do niezapomnianych przeżyć. Aż trudno uwierzyć, że tak mało turystów o nim wie.

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.