Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Medellin bez Escobara. Jak wygląda życie po narcos
Ewelina Biczyńska, 27.09.2018
Godziny szczytu. Pasażerowie ustawiają się w miejscach wskazanych przez pracowników transportu miejskiego. Cierpliwie wypuszczają wysiadających, potem sami wchodzą i zajmują siedzenia. Przypomina to obrazek z Japonii – a nie miasta kojarzonego do niedawna z kartelem Pabla Escobara.
NA TEMAT:
Cud Medellin
Na zewnątrz młody przewodnik wyjaśnia turystom, czym jest cultura metro i co ów środek transportu oznacza dla mieszkańców. – Budowę metra, pierwszego i jak dotąd jedynego w Kolumbii, ukończono w 1994 r. To nasza duma i wspólne dobro, a także symbol transformacji. Prace rozpoczęły się 10 lat wcześniej, ale z powodu problemów finansowych zostały przerwane – opowiada. – Wyglądało to jak krajobraz po wojnie, ruina – dopowiada mój znajomy. – Widok wpisywał się w mroczne czasy, w których wtedy żyliśmy. W 1991 r. Medellín było najbardziej niebezpiecznym miastem świata. Spiralę przemocy nakręcał kartel narkotykowy Escobara, miejskie guerille (lewicowe bojówki), paramilitares (prawicowe organizacje zbrojne) i uliczne gangi. Tylko w tym jednym roku w Medellín zamordowano 6658 osób.
Wznowienie prac i uroczysta inauguracja metra wlały w mieszkańców nową nadzieję, ale nawet oni nie spodziewali się, że 20 lat później ich miasto będzie jednym z najczęściej chwalonych i najbardziej inspirujących na świecie. Niektórzy nazywają tę przemianę cudem Medellin. Nie był to jednak cud, tylko wykorzystanie szansy, jaką stworzyły nowe kolumbijskie realia.
Czas zmian
Choć po śmierci Escobara w 1993 r. przemoc nieco osłabła, w Medellin wciąż było niespokojnie. Dopiero na początku XXI w. w Kolumbii wojnę z przestępczością zorganizowaną zintensyfikowano. Zmieniał się zarazem sposób myślenia o mieście i jego rozwoju: zwrócono uwagę na dramatyczne warunki życia najbiedniejszych, brak szans i głębokie nierówności społeczne jako źródła kryzysu. Dla wielu ubogich Kolumbijczyków przystąpienie do gangu było jedynym sposobem zarobkowania. Coraz bardziej uświadamiali to sobie politycy, ludzie biznesu, akademicy i organizacje pozarządowe.
Zmianom sprzyjała uchwalona w 1991 r. konstytucja, która oddawała większą władzę w ręce samorządów. Niezależny ruch polityczno-społeczny Compromiso Ciudadano w 2003 r. wygrał wybory w Medellin, a stojący na jego czele Sergio Fajardo został burmistrzem. Zaczął odważnie dążyć do poprawy sytuacji najbiedniejszych poprzez inwestycje w transport, edukację i przestrzeń publiczną. Zyskał tym rozgłos i zainteresowanie mediów z całego świata. Co ważniejsze, jego polityka rzeczywiście przełamała izolację i poprawiła warunki życia wielu ubogich mieszkańców.
Medellin śladami Fernanda Botero
Metro to nie tylko wygodny środek transportu. Dostarcza też wspaniałych widoków, jako że zbudowano je nad ziemią, na specjalnych filarach. Z okien wagonu przyglądam się mozaice starych i nowoczesnych budynków w centrum. O tej części miasta mieszkańcy zwykle mówią niepochlebnie. – Tam można co najwyżej stracić portfel – narzekają. Ja jednak ją lubię, zwłaszcza gwarną okolicę stacji San Antonio. Pełno tu barwnych straganów i handlarzy. Paisa, jak nazywa się mieszkańców regionu, w którym leży Medellin, słyną z pracowitości i przedsiębiorczości. Tu widać, że to nie tylko stereotyp.
Gwarno jest też przy Parque Berrío, gdzie przecinają się drogi zapracowanych, bezrobotnych, ulicznych handlarzy i turystów. Blisko stąd do Plaza Botero i Museo de Antioquia, pełnych dzieł pochodzącego z Medellin i znanego na całym świecie Fernanda Botero. Na placu stoją 23 rzeźby o charakterystycznych, obfitych ciałach. Mogą wydawać się niepoważne, ale prace Botero często poruszają istotne tematy społeczne. Na mnie największe wrażenie robi znajdujący się w parku San Antonio „Pajaro Herido”, czyli „Zraniony ptak” z ziejącą w piersi dziurą. Upamiętnia tragiczną lipcową noc w 1995 r., gdy w parku zdetonowano ładunek wybuchowy. Zginęło aż 20 osób, rannych było prawie 100, jako że akurat odbywał się tu festiwal. Po tym zdarzeniu artysta ofiarował też miastu stojącego tuż obok „Pajaro de la Paz” („Ptaka pokoju”), zachęcając Kolumbijczyków, by nie ustawali w dążeniu do zakończenia wojny domowej.
Ubogie dzielnice Medellin
Fascynuje mnie inne oblicze miasta – barrios populares, czyli ubogie dzielnice, które migają gdzieś w tle między wieżowcami. Moi gospodarze z bogatego El Poblado otwierają szeroko oczy, gdy mówię im, gdzie spędzam całe dnie. Nie wiedzą, gdzie znajdują się te osiedla, boją się ich i nigdy tam nie byli.
W niedużym pod względem powierzchni Medellin istnieją co najmniej dwa miasta, które prawie w ogóle się nie przenikają: miasto bogatych i miasto biednych. Aby poznać drugie z nich, trzeba z metra przesiąść się w Metrocable. Kolejka linowa, będąca częścią systemu komunikacji miejskiej, znacznie skróciła podróż do centrum z barrios populares, położonych wysoko na stromych zboczach.
Kiedy pytam uboższych mieszkańców Medellín, co chcieliby pokazać turystom, prawie zawsze wymieniają Metrocable, metro albo tramwaj. Kolejki linowe stały się symbolem zmian w duchu tzw. urbanizmu społecznego – polityki kształtowania przestrzeni miasta, w której stawia się na szeroką partycypację, zwalczanie nierówności i poprawę warunków życia najbiedniejszych.
Santo Domingo
Chcę zobaczyć, jak to wygląda w praktyce, ruszam więc do osiedla Santo Domingo w dzielnicy Popular. Jadąc metrem na północ, obserwuję zmieniający się krajobraz. Za stacją Caribe ubogie domy podchodzą niemal do samych torów i ciągną się aż do Acevedo. Tu przesiadam się w linię Metrocable wspinającą się do Santo Domingo Savio. Ze stacji kolejki wchodzę prosto w barwny tłum na zamkniętej dla samochodów ulicy. Po obydwu stronach knajpki, restauracje, sklepy. Czuję się jak na wakacjach, choć to przecież tylko niedziela.
Santo Domingo jest dziś niczym wielka pochwała życia, mimo że zostało bardzo ciężko doświadczone podczas wojny domowej w latach 90. Bolesną przeszłość upamiętniają murale, symbolem przyszłości stały się zaś oddane do użytku w 2007 r. nowoczesne budynki Parque-Biblioteca Espana. Ta wielka inwestycja, dofinansowana i zainaugurowana przez króla Hiszpanii, ucieleśniała jedną z zasad urbanizmu społecznego: „Ludzie najbiedniejsi do miejsc najpiękniejszych”. Niestety, z powodu wad konstrukcyjnych budynki zostały częściowo rozebrane.
– Ale biblioteka nadal funkcjonuje – podkreśla Ana Sofia, moja pochodząca z Santo Domingo znajoma. – Pracownicy prowadzą działalność w terenie, wśród ludzi. Organizują zajęcia dla dzieci, promują czytelnictwo – wylicza. A po chwili dodaje: – Ale najważniejsze jest to, jak zmieniła się okolica. Ludzie spędzają czas na ulicach, prowadzą biznesy, chodzą do pracy, bawią się. Żyją bez strachu. Czego chcieć więcej?
Polub nas na Facebooku!
Zobacz również:
- Barbados i Grenada, czyli wakacje na plaży i wycieczki na nieodkryte wyspy
- Workaway w Urugwaju. Jak działa podróżowanie za jeden talent?
- Wschodnia Kostaryka – największe perełki wybrzeża
- Rzuć wszystko i zostań opiekunem flamingów na Bahamach
- Gejzer Fly w Nevadzie. Oszałamiający widok jak z filmu science fiction!...
- USA otwiera granice. Zasady wjazdu do Stanów Zjednoczonych od 8 listopada