AUSTRALIA

Road trip w Australii. Pokonaj legendarną trasę wzdłuż wybrzeża Pacyfiku

Julia Raczko, 23.12.2015

Legendarne Wybrzeże Pacyfiku - road trip w Australii

fot.: Julia Raczko

Legendarne Wybrzeże Pacyfiku - road trip w Australii
Popularna, ale nieprzereklamowana trasa wzdłuż wybrzeża Pacyfiku pełna jest pięknych widoków, pustych plaż, latarni morskich i dzikich kangurów. Droga, którą można pokonać na kilkanaście sposobów, a na jej przejechanie warto mieć przynajmniej tydzień

Wiem, co zrobimy! Pojedziemy autem wzdłuż oceanu, z Sydney na północ – długo zastanawiałam się, co pokazać koleżance podczas jej kilkutygodniowych wakacji w Australii, a przecież odpowiedź miałam „pod nosem”: trasę nazywaną Legendarnym Wybrzeżem Pacyfiku.

NA TEMAT:

Legendarne Wybrzeże Pacyfiku

Po kilku dniach w nieoficjalnej stolicy kraju, wizycie u dostojnej Pani Opery i obowiązkowym spacerze z plaży Coogee na Bondi po widowiskowych klifach, ruszamy. Przez zakorkowane nawet w niedzielne popołudnie miasto kierujemy się na Góry Błękitne, które od Sydney dzieli zaledwie 100 kilometrów. W miasteczku Katoomba przebijamy się w stronę Echo Point, najpopularniejszego miejsca widokowego w okolicy, z panoramą na sławne skały – Trzy Siostry.

Nad porośniętą wysokimi eukaliptusami doliną unosi się niebieska łuna, będąca efektem połączenia kropli wody, słońca i olejku eukaliptusowego. Idziemy wśród drzew, których nie objąłby nawet wielkolud i dochodzimy do wysokich schodów. Wspinaczka okazuje się wyzwaniem na tyle dużym, że po szybkiej kolacji w barze, gdzie raczymy się popularnym chicken parma, padamy.

W głębokim śnie nie przeszkadza nam nawet wczesnowiosenna temperatura na poziomie zaledwie kilku stopni. Odczuwamy ją dopiero rano. Zrywamy się o świcie, żeby z Govetts Leap zerknąć na spowite mgłą wąwozy. Na wysokości Gosford odbijamy mocno w prawo i zaczynamy odkrywać Centralne Wybrzeże.

Śniadanie z kangurami

Od miasteczka The Entrance po dwóch stronach otacza nas woda – z jednej strony ocean, z drugiej przestronne jeziora, a wokół setki pelikanów. Kawałek dalej, w kiepskim barze, kupujemy fish and chips, kolejny klasyk australijskiej kuchni.

– Zostajecie w Munmorah? – zagaduje nas stary kucharz, wydając zawiniętą w papier rybę. – Tam jest rewelacyjny kemping i dziś pewnie nie będzie nikogo, bo to środek tygodnia. Długo nie musiał nas namawiać. Szutrowe drogi suną w górę i w dół, najpierw między krogulczymi drzewami herbacianymi, a potem wśród dzikich palm. Doprowadzają nas nad pusty brzeg oceanu, gdzie z przyjemnością zostajemy na dłużej. Do śniadania siadamy z kangurami.

Seal Rocks

Kolejne zachwyty czekają na nas w rybackiej wiosce Seal Rocks, jakieś 200 kilometrów na północ. – Zatrzymaj się! – krzyczę. Przy drodze wózek z zakręconymi muszlami. Obok stoi skrzynka z napisem „$3”. To tzw. honesty box, samoobsługowy stragan, na którym wybiera się produkty i uczciwie płaci do puszki.

Chwilę później dostrzegam w oddali czuwającą nad okolicą śnieżnobiałą latarnię morską Sugarloaf. Dziki ocean rozbija się o niewinnie wyglądające skały. Seal Rocks, od których miejscowość wzięła swoją nazwę (i gdzie kiedyś podobno wylegiwały się foki) były swego czasu pułapką dla krążących statków.

Kemping w buszu, gdzieś na uboczu, obwieszony znakami ostrzegającymi przed psami dingo, jest dla nas dodatkową atrakcją. Miejscem idealnym na nudę.

Cały artykuł oraz więcej pomysłów na road trip w Australii znajdziesz w styczniowym wydaniu miesięcznika „Podróże”

Podróże - styczeń 2016

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.