Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Przewodnik po Andaluzji. Perełki południa Hiszpanii
Artur Kot, red. Marta Radzikowska, 15.03.2019
Flamenco w pełnym słońcu
Najkrótsza definicja Hiszpanii? Słońce, wino, flamenco i śródziemnomorski luz. Wprawdzie zwiedzając tym tropem można by przejechać wzdłuż i wszerz cały półwysep, ale tak się składa, że jest tu jedno miejsce, które potrafi zaserwować wszystkie te elementy naraz: Andaluzja. Jak przystało na drugi co do wielkości autonomiczny region Hiszpanii (powierzchnią przewyższa go tylko Kastylia i León), na brak atrakcji nie można tu narzekać. Największe miasta (Sewilla, Granada, Kordoba czy Malaga) kryją zabytki pamiętające czasy panowania Maurów, ale nie brak też śladów Kolumba i kolonialnego „prosperity”. Jednak prawdziwa atmosfera południa, wciąż kryje się głównie w sennych miasteczkach na prowincji. Pogrążone w leniwym letargu pueblos żyją jakby znajdowały się gdzieś poza czasem. Tu na przekór energicznemu stylowi życia największych hiszpańskich aglomeracji, wciąż obowiązkowo przesypia się sjestę, do posiłków zasiada ze szczególnym nabożeństwem, a wieczorem wychodzi na występ do peñi (klubu flamenco), by spotkać znajomych i poplotkować nad szklaneczką sherry. Kontrasty zaznaczają się również w krajobrazie. Podczas gdy jedni na ośnieżonych stokach Sierra Nevada przypinają właśnie narty, inni mogą w tym czasie beztrosko wygrzewać się na plażach Costa del Sol (Słonecznego Wybrzeża). Do tego sezon trwa tutaj przez to praktycznie przez cały rok. Zima w Andaluzji gości ledwie dwa miesiące. Wiosna zaczyna się już z końcem lutego. Lato potrafi naprawdę nieźle dopiec, a jesień to wyczekiwany czas zbiorów oliwek i cytrusów. Zresztą obojętnie jak i kiedy chcielibyśmy Andaluzję poznawać jedno jest pewne - ten rejon nawet podczas krótkiej wyprawy odsłoni przed nami prawdziwie hiszpański temperament.
Oto krótki przewodnik po Andaluzji, który pomoże zaplanować wyjazd tak, żeby niczego nie przegapić.
NA TEMAT:
Czarujący staruszek Andaluzji
Kto w podróży szuka niezadeptanych jeszcze miejsc, zwiedzanie Andaluzji powinien rozpocząć od Kadyksu - najstarszego wciąż zamieszkanego miasta zachodniej Europy, numeru jeden w naszym przewodniku po Andaluzji. Choć na przestrzeni wieków przeszedł on przez ręce kilku cywilizacji, prawdziwy rozkwit zawdzięczał czasom wypraw Kolumba. To między innymi z tutejszych portów odpływały zmierzające do Nowego Świata statki, czyniąc z miasta jeden z najważniejszych hiszpańskich ośrodków handlu z Ameryką. Dziś nie da się ukryć, że lata prawdziwej świetności Kadyks ma już zdecydowanie za sobą, choć najwyraźniej niewiele sobie z tego robi. Niewielką liczbę zabytków wynagradza leniwą atmosferą. Jest on też jednym z niewielu miast na świecie o ponad 300 słonecznych dniach w roku. Trudno się dziwić, że promuje się hasłem „miasto które się uśmiecha”.
Dźwięki Andaluzji
Prawdziwe andaluzyjskie flamenco to nadal domena ciasnych barów z dala od dużych miast. O tutejszej pasji tańca nie czyta się w przewodniku po Andaluzji, jej trzeba doświadczyć. Tabanco el Pasaje jest jedną z najsłynniejszych scen w Jerez de la Frontera. Choć sama tawerna liczy sobie już przeszło 90 lat, do dziś udało się zachować tu dawny klimat i tradycyjny repertuar. Na ścianach wciąż wiszą jeszcze plakaty znanych torreadorów, a salę wypełniają służące za stoliki beczki sherry. Estrada ma zaledwie kilka metrów kwadratowych, co najwyraźniej nie ogranicza samych artystów. Poskramianie emocji nie leży zresztą w duchu flamenco. W Pasaje usłyszeć można przede wszystkim „bulerías” - najbardziej typowy dla Jerez styl, przejmujący i rzewny, choć paradoksalnie uchodzący za „dość radosny w głębi”. Dla tej mieszanki trudno zresztą znaleźć odpowiednie słowa. Tym lepszy powód, by poczuć ją na własnej skórze.
Skarb w beczce
Andaluzyjski region Jerez de La Frontera to również ojczyzna sherry, które przez wielu mylnie kojarzone jest z likierem, czy wiśniówką. Każdy mieszkaniec Andaluzji wie, że w rzeczywistości sherry to wzmocnione alkoholem wino. Zwykle nawet jeden kieliszek wystarczy, by ożywić liczne, związane z tym trunkiem opowieści. Sherry prawdopodobnie nigdy by nie było, gdyby nie panowanie na półwyspie Maurów. Obeznani w tajnikach destylacji Arabowie produkowali sporo brandy i chętnie dodawali jej również do wina. Zwiększona zawartość procentów pozwalała mu na dłuższe podróże, dzięki czemu stało się drugoplanowym bohaterem transatlantyckich wypraw Kolumba. Pełne ładownie regularnie odpływały też na Wyspy Brytyjskie, które z „winem z Jerez” związały się tak silnie, że z czasem nawet do zangielszczonej nazwy przyzwyczaiły cały świat. Mimo to sam smak nadal jest jedną z najbardziej wyrazistych wizytówek Andaluzji.
Dystynkcja w podkowach
Innym bogactwem Andaluzji w Hiszpanii są wyjątkowe andaluzyjskie konie. By przyjrzeć się im z bliska, warto odwiedzić hodowlę Yeguada de La Cartuja w Jerez de la Frontera, którą w XV wieku założyli mnisi z zakonu kartuzów. Tutejsze wierzchowce, choć wyhodowane na bazie koni arabskich, okazały się od nich znacznie silniejsze. Równie dobrze co na królewskie parady nadawały się do pracy na corridach. Eleganckie i odważne dość szybko obrosły zasłużoną, światową sławą. Klasztorną stadninę można zwiedzać co sobotę. Gwoździem programu każdej wizyty jest emocjonujący pokaz na padoku. Oczywiście przy akompaniamencie andaluzyjskiego flamenco i kieliszku sherry.
Stolica spokoju
Lebrija to jedno z tych miejsc w Andaluzji, które swoją prowincjonalność przemieniły w turystyczną atrakcję, jakby przeczuwając, że po kilku upalnych dniach podróży, leniwą atmosferę doceni prawie każdy. Kluczem do zwiedzania Lebrijy jest słowo „lokalny”. Idąc tym torpem można odwiedzić, urokliwy targ, małą peñę (klub miłośników flamenco), czy restaurację Lechuga („Sałata”) z porozstawianymi w patio stolikami. Alternatywnym programem mogą być popołudniowe pogawędki ze staruszkami na otoczonym palmami placu w centrum. Tu na pewno szybko dowiemy się, że mimo kameralnego charakteru, Lebrija poszczycić się może oficjalnym tytułem „miasta”, którego - jak dumnie przypominają jej mieszkańcy - nie ma nawet hiszpańska stolica!
Własne ciasto z piekarni
Myszkując po zaułkach Lebrijy można podpatrzeć się, jak dawniej wyglądało życie w małych miast na andaluzyjskiej prowincji. Tradycyjne budowano tu solidne, bielone wapnem domy: niskie, rozłożyste, obowiązkowo z obszernym dziedzińcem po środku. Rozmach jest tu jedynie pozorny. W przeszłości w podobnych posiadłościach mieszkało naraz wiele rodzin - każda stłoczona w pojedynczej izbie. Wspólne były patio, kuchnia, a silą rzeczy także i zapasy. W niewielkim pueblo, którego codzienność skupiona była wokół pracy na polach i w oliwnych gajach, w pojedynkę funkcjonować było bardzo trudno. I choć czasy się zmieniły, do lokalnej piekarni kobiety z miasteczka nadal przynoszą do wypieczenia własne ciasto.
Kulbaki i donice
Wycieczka do Andaluzji to powrót do historii. Poza starą piekarnią, w Lebrija zachowało się kilka tradycyjnych warsztatów. Warto zajrzeć do rymarskiej pracowni rodziny Donantes, która w ręcznie robione siodła i uprzęże zapatruje nawet królewskie rodziny, czy w labiryncie uliczek odszukać nieco ukryty zakład garncarski (przy ulicy Camino del Aceituno). Choć z jakościowej gliny Lebrija słynęła od wieków, atelier Juana przetrwało jako jedyne z działających tu kiedyś kilkunastu podobnych. Juan opowiada, że w tym dokładnie miejscu garncarskie piece istniały już 600 lat przed Chrystusem. Dziś całkiem niedrogo można kupić tu doniczki i charakterystyczne dzbany, które nawet w upalne dni potrafią utrzymać chłód wody. Chętni mogą spróbować też na kole własnych sił.
DO ŹRÓDEŁ SMAKU
Początek wiosny to w Andaluzji pożegnanie z sezonem zbiorów oliwek. Z oliwy najlepszej jakości słynie prowincja Jaén. Wytłaczając jej więcej niż choćby całe Włochy, niewielki region jest również jednym ze światowych liderów produkcji. Mimo przemysłowej skali wiele zakładów można odwiedzić samemu i na miejscu skosztować poszczególnych smaków. Oliwa jest tak dobra, że przyfabryczne sklepiki przyciągają często więcej turystów niż pobliskie źródła rzeki Gwadalkiwir.
ZGŁODNIEĆ O CZASIE
W przewodnikach po Andaluzji aż roi się od adresów modnych knajp w mieście. Jednak prowincja to zdecydowanie miejsce, gdzie można dobrze zjeść. Dla Hiszpanów, którzy do posiłków przywiązują specjalną wagę, nie jest niczym dziwnym nadłożyć kilometrów by zasiąść w ulubionej knajpce za miastem. Miejsca takie jak Casa Rufino w Umbrete (20 km od Sewilli) z powodzeniem konkurują z restauracjami dużych miast. Wybierając się tu warto pamiętać jednak o obowiązujących w Hiszpanii „horarios” (szczególnie w gorącej Andaluzji gdzie siesta traktowana jest ze szczególnym nabożeństwem). Próbując zjeść coś poza porą obiadową (14.00-15.00) trzeba będzie zadowolić się co najwyżej tapas przy barze i na kolejne gastronomiczne uniesienie poczekać do wieczora (kolacje startują od 21.00 i serwowane są często nawet do północy).
WARKOT Z PRZYTUPEM
Kto woli zwyczajnie pozwiedzać, powinien obrać kurs na Malagę. By nie zapisać się w sercach turystów jedynie jako nadmorski kurort, miasto od wielu lat inwestuje w muzea na najwyższym światowym poziomie. Poza obowiązkową wizytą w galerii urodzonego w Maladze Picassa, warto odwiedzić tu lokalną filię paryskiego Centre Pompidou, czy współpracujące bezpośrednio z petersburskim Ermitażem Muzeum Rosyjskie. Tuż obok, na terenie dawnej fabryki tytoniu, kryje się jeszcze jedna z malageńskich perełek: Muzeum Automobili z prywatną kolekcją luksusowych aut obrazującą ich drogę od modeli napędzanych śmigłem, po klasyki z filmów Jamesa Bonda. Wszystkie są sprawne i na życzenie można posłuchać romantycznego warkotu zabytkowych silników.
PODWÓJNA MŁODOŚĆ
Kto choć raz był w Sewilli rozumie, że stolicą Andaluzji jest nieprzypadkowo. W XV w. była jednym z największych miast Europy. Po odkryciu Nowego Świata stała się punktem przeładunkowym przywożonych z Ameryki bogactw, a monopol na handel z koloniami zapewniał jej niepohamowany rozwój. Ale nie był to pierwszy raz, kiedy miasto przeżywało tak silny rozkwit. Pierwszy przypadał na czas, kiedy Półwysep Iberyjski znajdował się pod panowaniem Maurów. Jak ważna była wówczas Sewilla, można przekonać się odwiedzając na przykład Alkazar - dawny pałac królewski wybudowany na zlecenie pierwszego kalifa Andaluzji. Tysiącletnia budowla zaskakuje rozmiarami i finezyjnym wykończeniem. I choć w tłumaczeniu arabskie słowo „al kasr” oznaczało raczej twierdzę, nie brak jej niedoścignionej już później delikatności.
ŚWIĄTYNIA TAJEMNIC
Co ciekawe muzułmańskie korzenie ma również sewilska katedra. Mało kto pamięta, że ta największa na świecie gotycka świątynia powstała na podwalinach meczetu, który w XII wieku był oczkiem w głowie panującej tu marokańskiej dynastii Almohadów. Dziś w środku zobaczyć można m. in. grobowiec, w którym najprawdopodobniej spoczywają szczątki Krzysztofa Kolumba. Sprawa jest skomplikowana o tyle, że do zaszczytu ich przechowywania przyznają się również Santo Domingo w Republice Dominikańskiej, Hawana, Watykan oraz Genua. Jak jest naprawdę, nadal próbują potwierdzić genetycy. Ale czym byłaby hiszpańska katedra bez nierozwikłanych zagadek!
W LABIRYNCIE
Oprócz przemierzania turystycznych szlaków, Sewillę zdecydowanie warto poznawać również od kuchni. W mieście działa ponad tysiąc barów „tapas”, a nocne życie to jedna z jego najciekawszych twarzy. Kto podczas wakacji niekoniecznie nastawia się na spokój, powinien pokręcić się po Alfalfie - dzielnicy, której klimat tworzą niezliczone koktajlbary i wystawiane na ulice stoliki. W poszukiwaniu rytmów flamenco trzeba wybrać się do rozciągniętej Gwadalkiwirem dzielnicy Triana, choć dziś (w przeciwieństwie do zastępów turystów) rodowitych sewilczyków zagląda tu coraz mniej. W większości miejsc warto zapomnieć o sangrii (serwowanej często jako brutalny mix wina z oranżadą), a w zamian skusić się na miejscową specjalność - szklaneczkę słodkiego wina z pomarańczy, na szyldach barów pojawiającą się pod nazwą „vino de naranja”.
MUZEUM TAŃCA
Choć żywego i spontanicznego flamenco warto szukać raczej z dala od miast, będąc w Sewilli swoją wiedzę na temat andaluzyjskich rytmów można fachowo usystematyzować. Pomoże w tym Muzeum Tańca Flamenco, założone tu przez legendarną tancerkę Cristinę Hoyos. Interaktywna wystawa pozwala prześledzić nie tylko samą historię tego tańca, ale też zagłębić się w różnice pomiędzy jego poszczególnymi stylami i poznać sylwetki najbardziej zasłużonych dla flamenco artystów. Zwiedzanie warto zakończyć indywidualną lekcją, albo kupić wejściówkę na wieczorne „show”. Bilet niemal zawsze jest gwarancją spotkania największych gwiazd.
Mamy nadzieję, że nasz subiektywny przewodnik po Andaluzji pomoże Wam zaplanować niezapomnianą wycieczkę na południe Hiszpanii.
Polub nas na Facebooku!
Zobacz również:
- Czerwona dzielnica dla... nietoperzy
- Co zjeść w Neapolu? Sekrety kuchni neapolitańskiej
- Ewakuacja plaży w Barcelonie. Znaleziono ładunek wybuchowy - WIDEO
- Trydent: Wszędzie blisko. Co warto zobaczyć w Trydencie
- Czechy w karnawale: kiedy i gdzie bawić się w Czechach
- Marsaxlokk – słynna wioska rybacka na Malcie