Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
La Gomera: Margua znaczy witaj
Agnieszka Wojtowicz-Jach, 10.02.2011
Kiedy oznajmiłam znajomym, że wybieram się na wakacje na jedną z Wysp Kanaryjskich, ci nie ukrywali pewnego zdumienia. U niektórych pojawił się nawet drobny kpiąco-szyderczy uśmieszek. Gorliwych zapewnień, że na La Gomerze nie ma hord z katalogowych wycieczek, betonowej dżungli hoteli i English breakfast przy dźwiękach eurotrash w każdej knajpie, nikt zbyt serio nie traktował, szufladkując nas bezlitośnie po stronie pospolitych turystów. A jednak wybraliśmy ten azymut i wszystkie nasze nadzieje spełniły się pod każdym względem. A ci, którzy szydzili z naszej decyzji, po prostu nigdy na La Gomerze nie byli. Zaufajcie mi, to ziemia obiecana dla prawdziwych podróżników.
NA TEMAT:
Sszczęśliwa Wyspa Zjednoczonej Europy
Z Polski dolatuje się na Teneryfę samolotami czarterowymi i to zasadniczo stanowi większą część wydatków, z którymi trzeba się liczyć, planując wyjazd na La Gomerę. Ceny na samej wyspie są naprawdę przyjazne. Lotnisko na Teneryfie oddalone jest ok. 10 km od portu Los Christianos, z którego co godzinę wypływają promy do San Sebastian i dalej do Valle Gran Rey na Gomerze. Jak większość czarterowych pasażerów przylecieliśmy na Teneryfę w środku nocy, a nasz prom był dopiero rano. Kwestia noclegu tranzytowego nie stanowi jednak najmniejszego problemu. Ofertę przenocowania po przylocie, z wliczonym śniadaniem i transportem z lotniska i do portu, proponują liczne małe pensjonaty, najczęściej należące do Niemców i Anglików. Ceny nie są wygórowane, a warunki przyzwoite. 38-kilometrową odległość drogą morską pomiędzy La Gomerą a Teneryfą obsługują dwa towarzystwa żeglugowe - Fred Olsen (potentat na Wyspach) i Naviera Armas. Promy są nowoczesne, wygodne i szybkie. Już pierwsze chwile na pokładzie i widok na błękitny przestwór oceanu pozwalają natychmiast zapomnieć o wszystkim, co chciałam zostawić na kontynencie. Agencja (także niemiecka, a jakże - do tego należy się przyzwyczaić na Gomerze), pośrednicząca w wynajęciu naszego apartamentu zapewniła również wynajem samochodu, który czekał już na nas w porcie. Zamieszkaliśmy w urokliwym domu starszej pani Heidi, zbudowanym w stylu kolonialnym z lokalnego drewna i kamieni, położonym malowniczo, wysoko na klifie ponad portowym miasteczkiem San Sebastian, stolicą wyspy. Z tarasu ogrodu i naszego balkonu rozpościerał się niczym nieograniczony (nie licząc palm i cyprysów na pierwszym planie) bezkres oceanu z majaczącą na horyzoncie Teneryfą i jej najwyższym szczytem, majestatycznym wulkanem Teide. Wokół kojąca cisza tylko czasami przerywana krótkim buczeniem promu wpływającego lub opuszczającego port - i to też tylko do 18. Po tej godzinie aż do rana La Gomera jest odcięta od reszty świata - a my na niej. Żeglowanie jachtami po tym akwenie jest podobno trudne, niebezpieczne i wymaga nie lada umiejętności, stąd łodzie żaglowe rzadko przybijają na La Gomerę. My akurat byliśmy świadkami uroczystego zakończenia corocznych regat żeglarskich startujących z Huelvy w Hiszpanii, a kończących się właśnie w San Sebastian na Gomerze. Zwycięzca pokonał dystans ponad 1200 km w cztery doby i przybił do kei hucznie witany z największymi honorami.
Zielona Kraina Guanczów
Kiedy nad wyspą wschodzi księżyc, firmament rozbłyska milionem gwiazd, morze lśni srebrnym blaskiem, a mnie owiewa przyjemna bryza, mogę już tylko powtórzyć za Faustem: "Trwaj chwilo, jesteś piękna". Jakkolwiek kiczowato by to brzmiało, w istocie bezpretensjonalna uroda natury to jedna z największych zalet La Gomery. Każdy zakątek wyspy, który odwiedziłam podczas dwutygodniowego pobytu, utwierdzał mnie w moim zachwycie. Soczysta zieleń gór pokrywających większość wyspy, tropikalna roślinność - hibiskusy, storczyki, orchidee, awokado i papaje na wyciągnięcie ręki, bananowe sady i pomarańczowe gaje - to krajobraz iście jak z ulotek świadków Jehowy. Trudno uwierzyć, że mimo tak sprzyjających warunków dla życia rdzenni mieszkańcy wyspy, Guanczowie, zatrzymali się na bardzo pierwotnym poziomie rozwoju, nie zbudowali rozwiniętej cywilizacji i zostali niemal całkowicie unicestwieni przez hiszpańskich najeźdców. Po ich wielosetletniej bytności na wyspie nie pozostał praktycznie żaden materialny ślad, jedynie kamienny krąg ofiarny na szczycie najwyższego wzniesienia La Gomery - góry Garajonay. Według miejscowej legendy nazwa tego szczytu wiąże się z parą nieszczęśliwych kochanków o imionach Gara i Jonay. Potępieni przez swoje rodziny właśnie na tej górze zdecydowali się na wspólne samobójstwo, rzucając się w przepaść i ginąc w śmiertelnym uścisku. Pewne wyobrażenie o czasach Guanczów przybliża muzeum historyczne znajdujące się w San Sebastian, a imponująca muskulatura postać przystojnego, długowłosego wojownika tego plemienia odlana ze spiżu, która góruje nad wybrzeżem Valle Gran Rey, przypomina o pierwszych mieszkańcach wyspy. Spuścizną po Guanczach jest ponoć także oryginalny gwizdany język El Silbo, którym do dziś posługują się najbardziej wtajemniczeni Gomerańczycy. To sposób porozumiewania się systemem modulowanych gwizdów słyszalnych na dużych odległościach, umiejętność przydatna w górach i pozwalająca zachować tajność informacji dla postronnego słuchacza.
Azyl Dla Indywidualistów
Obecnie La Gomera stała się azylem dla Europejczyków z dalekiej północy, którzy uciekają tu przed chłodami, szarugą, ale i systemowymi ograniczeniami swoich wysoko rozwiniętych ojczyzn. Tworzą tu swoisty międzynarodowy, alternatywny tygiel kulturowy. Wielu dawnych hipisów, outsiderów i indywidualistów odnalazło na La Gomerze swoje wymarzone miejsce na ziemi, tworząc sprawnie funkcjonującą społeczność udanie zintegrowaną z Gomerańczykami. Zajmują się sztuką, rękodziełem, prowadzą restauracje, pensjonaty, praktyki lekarskie i prawnicze, wydają czasopisma, produkują naturalne kosmetyki, badają faunę, florę i wody oceanu wokół wyspy czy jak Tim - były marynarz i nasz przewodnik po Parku Narodowym Garajonay - niemal cały rok wędrują po górach. Pochodzą z Niemiec, Danii, Szwajcarii, Austrii, Holandii. Żyje im się tu wygodnie i przyjemnie, także dzięki efektom dotacji unijnych, które w ciągu kilku ostatnich lat wyraźnie poprawiły infrastrukturę wyspy. Systemu dróg Polska może Gomerze tylko pozazdrościć. Choć są kręte, strome i często prowadzą przez bardzo górzysty lub gęsto zalesiony teren, to ich stan jest idealny. Jeździło mi się po wyspie bezpiecznie i pewnie, oznaczenia są jasne, a ruch niewielki. Jest to o tyle istotne, że La Gomera, choć niewielka, proponuje naprawdę moc atrakcji, których bez samochodu w krótkim czasie naszego pobytu nie dałoby się po prostu odwiedzić. Wprawdzie komunikacja autobusowa jest tania i świetnie zorganizowana, ja jednak wolę nie uzależniać się od rozkładu jazdy. Planując wycieczki po wyspie, trzeba pamiętać, że odległość na mapie nie odpowiada wprost proporcjonalnie realnemu czasowi jej pokonania. Ze względu na ukształtowanie terenu 10-kilometrowy odcinek wydłuża się nawet do godziny. Sporym zaskoczeniem dla nowicjuszy takich jak ja jest zmieniający się na wyspie klimat. Podczas gdy nad samym morzem jest słonecznie i ciepło, w oddalonych o kilkanaście kilometrów górach panuje chłód, zachmurzenie lub zamglenie. Nawet latem, prawie codziennie przed południem, można być świadkiem zachwycającego zjawiska atmosferycznego, jakim są spływające ze zboczy tumany śnieżnobiałych chmur przypominające gigantyczne wodospady.
Samba Dla Kolumba
Na zachodnim wybrzeżu wyspy jest z reguły bardzo gorąco i bezchmurnie, na północy i wschodzie bywa pochmurno i wilgotno. Wybierając się na górskie wędrówki, trzeba koniecznie pamiętać o ciepłym i nieprzemakalnym odzieniu i odpowiednim obuwiu, nawet jeśli w dolinach jest upał. W górnych partiach lasów subtropikalnych, w miesiącach zimowych, padają tzw. deszcze horyzontalne, co znaczy, że dochodzi tam do skraplania się chmur. Mówiąc trywialnie: z nieba kapie poziomo. Dzięki temu ziemia jest przez cały rok odpowiednio nawodniona, nigdy nie przytrafia się susza. To specyfika La Gomery, dzięki której jest ona tak żyzna i właściwie mogłaby być samowystarczalna. Uprawy tarasowe, palmy i bananowce pokrywające doliny i wzgórza kojarzyć się mogą z Ameryką Południową lub Azją - kolor jest tak intensywny, że powietrze zdaje się być aż zielone. Szczęśliwie Gomera objęta jest specjalnym programem rozwoju, który wyklucza masowy ruch turystyczny i ogranicza budowę dużych hoteli, portów i lotnisk. Efektem tego jest nie tylko ochrona środowiska naturalnego, ale także przestrzeni publicznej przed reklamami, agresywną komercją i chaosem urbanistycznym typowymi dla pozostałych Wysp Kanaryjskich. Architekturę cechuje estetyczne dopracowanie, skromna, rustykalna stylistyka nawiązująca do tradycji regionu. Nikt się tu nie spieszy, mieszkańcy wyspy są życzliwi i sympatyczni, ale nienarzucający się, a turyści nieinwazyjni. Jeżdżąc po wyspie, można dobrze poznać jej charakter - każda z części wybrzeża jest inna i oferuje odmienne przyjemności, dlatego nie sposób się tu nudzić. Podczas całodniowych wycieczek zmieniałam kilkarotnie krajobrazy i klimaty. Park Garojanay to sieć szlaków, imponujące powulkaniczne formacje skalne, tropikalne doliny i wylegitura nad brzegiem oceanu; w Playa de Vallehermoso dla bojących się głębi i fal jest nawet darmowy kompleks kamiennych basenów z wodą morską. Największe wrażenie zrobiły na mnie wielogodzinne wędrówki po gęstym lesie w głębi wyspy, gdzie roślinność rozwija się nieprzerwanie od tysięcy lat, rejs zorganizowany przez naukowców z Berlina w celu podglądanie stada delfinów małą rybacką łodzią i Los Organos - strzelista skała przypominająca olbrzymie organy kościelne, wyrastająca pionowo z morza. Ten cud natury można podziwiać jedynie od strony wody, podpływając stateczkiem pod tę monumentalną ścianę.
Tajemniczy Wąwóz
Przejeżdżając przez małe, zadbane, ciche wsie i miasteczka - Agulo, Alojera, Chipude, Hermigua, Vallehermoso, Playa De Santiago - nie można nie ulec wrażeniu pewnego odrealnienia tych miejsc, ich magicznego zawieszenia w czasie, jakiegoś wszechogarniającego spokoju. Choć administracyjnie to Zjednoczona Europa, wydaje mi się, że trafiłam na koniec mojego świata. La Gomera to jednak nie skansen ani dom spokojnej starości. Wyspa rozwija się szybko i chętnie adaptuje nowoczesne rozwiązania ułatwiające życie jej mieszkańcom i gościom. Przekonałam się o tym, dosłownie na własnej skórze, gdy po niefortunnym upadku z wysokiej skały byłam zmuszona zasięgnąć pomocy ambulatoryjnej w miejscowej przychodni. Punkt pierwszej pomocy na głębokiej prowincji okazał się zorganizowany i wyposażony niczym szpital wojewódzki w Polsce. Cóż, nasza opieka medyczna ma jeszcze sporo do nadrobienia. Jako że byliśmy indywidualnymi turystami, poznaliśmy również dobrze okoliczne targi - prawdziwe rogi obfitości wypełnione po brzegi wszystkimi południowymi rarytasami, a także rękodziełem i biokosmetykami. Trafiliśmy również na trzydniową uliczną fiestę - Dni Kolumba organizowane na pamiątkę wizyty słynnego odkrywcy na Gomerze ponad 400 lat temu. Ku naszemu zaskoczeniu impreza była w stylu latynoskim, a nie - jak można by pozornie przypuszczać - hiszpańskim. Gorące samby, tanga i rumby do późnej nocy tańczy żywiołowo kto żyw, a rum leje się strumieniami. Znajomi zasiedziali na wyspie uświadomili nam, że Wyspom Kanaryjskim ze względu na liczną emigrację do Ameryki Południowej i na Karaiby mentalnie jest o wiele bliżej właśnie tam niż do Hiszpanii. Karnawał, który odbywa się na Wyspach w lutym, jest najlepszym tego dowodem, bo chyba nigdzie indziej w Europie nie obchodzi się go z takim rozmachem i fantazją. Znawcy tematu twierdzą, że luty to właśnie najlepszy czas, aby odwiedzić Wyspy Kanaryjskie i wziąć udział w zabawie, jakiej nie ma nawet w Rio. Niektóre kultowe lokale otwierają się tylko pomiędzy październikiem a marcem (jest już ponad 20°C!). Wtedy wyspa dosłownie i w przenośni rozkwita. Jakże mało o świecie wiedzą ci, którym z taką łatwości przychodzi stwierdzenie: "La Gomera? Przecież tam nic nie ma!"
Polub nas na Facebooku!
Zobacz również:
- Andaluzja: Cień Maura
- 11.Tydzień Kina Hiszpańskiego
- SIERPIEŃ 2013: 10 miast, które trzeba zobaczyć
- Na Wyspach Kanaryjskich zobaczysz najwięcej gwiazd. Na Teneryfie świecą...
- Wakacje 2023 w Hiszpanii. Najpiękniejsze plaże, tanie bilety i nie tylko!
- Lanzarote śladami Cesara Manrique. Swoją miłością do wyspy artysta zaraził cały...