Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Islandia z dziećmi – sekrety zaczarowanej wyspy
Leszek Wasilewski, 1.03.2016
Wyspa jest spokojna i spowita ciemnością. W drodze do Reykjavíku trzymiesięczny Henryk zasypia przytulony. Pozostali ciekawi nowej scenerii przyklejają czoła do szyby autokaru. Trudno oprzeć się myśli, że wśród mrocznych pól lawy ukrywają się magiczne stwory – zamienione w skały przez blask słoneczny trolle czy elfy, które dla Islandczyków są elementem codzienności. My też jesteśmy wyczuleni na magię. Bo czy to może być przypadek, że zegar nagle zatrzymuje się i zaczyna odmierzać minuty we własnym, nieprzewidywalnym rytmie? Przygoda zaczyna się, zanim zdążymy cokolwiek zobaczyć.
Wyspa ciemności
Następnego dnia budzimy się w mroku, chociaż zegar wskazuje dziewiątą. Nieprzyzwyczajeni do braku słońca powoli pakujemy się do srebrnego dżipa (małe auta w rowie to tu częsty widok). Wyruszamy prosto do tajemniczego centrum Islandii. Po jedenastej słońce nareszcie wschodzi, możemy więc podziwiać Zatokę Faxa oraz rysujące się na horyzoncie ośnieżone szczyty. Dziś mocniej wieje, zaczyna też padać. Mijamy masywy górskie i czarne pola lawy. Krajobraz zmienia się szybko, tak jakby wyspa była żywym organizmem. Wrażenie nie jest bezpodstawne – w końcu Islandia to najmłodszy obszar Europy i jeden z najmłodszych lądów na ziemi. Położona na ryfcie oceanicznym doświadcza bliskich spotkań z wrzącą magmą. Stąd bierze się jej aktywność wulkaniczna.
Nasz najmłodszy syn domaga się karmienia, robimy więc krótki przystanek. Trzyletni Gustaw wraz z tatą decydują się na spacer po czarnej jak węgiel ziemi. Po kilku minutach marszu zmuszeni są zawrócić, bo drogę przecina im głęboka szczelina. Typowy widok dla tego regionu wyspy.
Coraz mocniej wieje i wydaje nam się, że wyspa nie tylko żyje, ale i ma humory: ściana deszczu i wiatr ograniczają widoczność. Zupełnie tym niezniechęceni ruszamy dalej – tym razem w kierunku historii.
Park Narodowy Pinvellir
Parku Narodowego Þingvellir (fot. shutterstock.com)
Jedziemy do Parku Narodowego Þingvellir położonego na styku dwóch płyt tektonicznych – euroazjatyckiej i północnoamerykańskiej. Skaliste pustkowie jest sercem wyspy, ujawnia źródło jej wulkanicznej natury. Zwane inaczej Równiną Zgromadzenia, jest również miejscem powstania najstarszego na świecie parlamentu – Althing. Ponad tysiąc lat temu mieszkańcy wyspy spotkali się tu po raz pierwszy, żeby przez dwa tygodnie debatować na wolnym powietrzu i ustanawiać prawo. Pierwsi osadnicy – celtyccy mnisi i norwescy wikingowie – pojawili się tu niewiele wcześniej.
Snujemy fantazje na temat pogody podczas pierwszego Althing, kiedy wyznaczono między innymi najcięższą z kar, czyli wygnanie. A na wyspie niełatwo się schować: zielona plama parku narodowego na mapie ma się nijak do pustyni, którą widzimy za oknami. Jest tu nawet takie powiedzenie: „Jeśli zgubiłeś się w islandzkim lesie, to po prostu wstań”.
W drodze przez Þingvellir Henryk zasypia, a Gustaw nie podziela naszej ekscytacji nowymi krajobrazami. Chociaż zaciekawia go parująca ziemia w okolicy gejzeru Geysir, po wyjściu z samochodu zaczyna się złościć i popłakiwać. Nic dziwnego, ostry wiatr wieje nam prosto w twarz. Ostatni fragment trasy w geotermalnym parku pokonuje na moich rękach, wtulony. Nagle wybucha gejzer Strokkur. Mały oniemieje, by po chwili głośno zachichotać. Ocenia, że akcja była warta zachodu.
Gullfoss
Gullfoss, Islandia (shutterstock.com)
Podobnych ekscytujących momentów nie brakuje. Islandia podoba się dzieciom – krajobrazy, dźwięki i opowieści nieustannie przykuwają ich uwagę. Również magiczna aura jest naszym sprzymierzeńcem. Kiedy docieramy do Gullfoss, największego wodospadu na Islandii, mamy dosłownie kilka minut, żeby podziwiać ogromne masy wody i kłęby pary. Ściemnia się błyskawicznie, ale widok jest olśniewający. Gustaw ogląda wodospad na rękach taty i śmiejąc się z walki z pogodą, biegną razem do samochodu. Zasypiając na tylnym siedzeniu, myśli już o kolejnych przygodach. – A kiedy zobaczymy elfy? – pyta. Odpowiadamy, że musimy poczekać na ich zaproszenie. – To kiedy w końcu nas zaproszą? – docieka, zasypiając.
Wyspa elfów
Elfy to temat, który najbardziej interesuje Gustawa. Wypatruje małych domków (wielu Islandczyków ma takie álfhól w swoich ogródkach) i stworzeń ukrytych wśród czarnych skał. Kiedy niezwykle gościnna Islandka zaprasza nas do siebie na szklankę soku, bo legendarną restaurację z homarami Fjorubordid otwierają dopiero za godzinę, nasz syn jest pewny, że spotkał go zaszczyt goszczenia w prawdziwym elfim domostwie.
Magiczną aurę wyspy wyczuje każdy, niezależnie od wieku. Wśród parujących szczelin i pól lawy swoje kryjówki ma także Huldufólk, czyli ukryty lud elfów. Znaczna część Islandczyków dopuszcza jego istnienie. Kraj ma nawet swoją naczelną specjalistkę Erlę Stefánsdóttir, która mediuje pomiędzy ludźmi a elfami.
Na północy wyspy w Hólmavík znajduje się natomiast muzeum w całości poświęcone magii i czarnoksięstwu. Wśród eksponatów są oryginalne runiczne zapisy. Runy, alfabet ludów germańskich, służyły między innymi do tworzenia sigili – symboli o znaczeniu magicznym.
Wiedza o runach jest na Islandii powszechna, również współcześnie. Przekonujemy się o tym, kiedy podczas wyprawy na półwysep Snæfellsnes spotykamy czarownice.
Nad okolicą góruje lodowy stożek wulkanu Snæfellsjökull, skąd Juliusz Verne rozpoczął swoją „Podróż do wnętrza ziemi”. Kobiety sprzedają nam jałowiec i liście brzozy, opowiadają o runach i sile płynącej z lodowca. Wskazują drogę na czarną plażę, podpowiadają Gustawowi, jakich skarbów może tam szukać. Ze spaceru wracamy z muszlami i piórami ptaków.
Objeżdżając półwysep, podziwiamy ocean i formacje skalne o zaskakujących kształtach. Utwierdzamy się w przekonaniu, że Islandia to idealne miejsce do podróży z dziećmi. W zimie dość nieprzystępna, ale za to niespotykanie malownicza i tajemnicza, w lecie zamienia się w raj dla łowców przygód. Tyle tu wspaniałości do odkrycia – wodospady, gorące źródła, jaskinie, plaże, ptaki (na czele z maskonurem, symbolem wyspy), konie, wieloryby i magiczne stwory.
Polub nas na Facebooku!
Zobacz również:
- Smalandia – tu zaczęła się historia Ikei i Pippi Langstrumpf
- Wakacyjne trendy Polaków. Gdzie i jak spędzimy urlop w 2015 roku?
- Sydney tropem mieszkańców. 13 ulubionych miejsc
- Kioto w jeden dzień? Sprawdź, których atrakcji Kioto nie wolno pominąć
- Ten kolor będzie wam się śnił po nocach! Od jeziora Faaker See nie można...
- Gdzie jechać do Bułgarii – zaplanuj udane wakacje