WŁOCHY

Włochy: Marche - druga Toskania dla leniwych i aktywnych

Agata Winnicka, 21.02.2012

Region Marche dosłownie tonie w kwiatach

fot.: materiały prasowe

Region Marche dosłownie tonie w kwiatach
Ponad 180 km adriatyckiego wybrzeża, malownicze miasteczka i zaczarowane góry. Brzmi zbyt dobrze? Taki jest właśnie region Marche. W ciągu godziny plażowy leżak można zamienić tu na buty trekkingowe, a w międzyczasie delektować się wyśmienitą lokalną kuchnią

Dziennik „New York Times”, rozpływając się nad magią tutejszych miasteczek i krajobrazu, okrzyknął Marche nową Toskanią. Coś w tym jest. Ten mało znany region Włoch wabi złotymi plażami, truflami, wyśmienitymi winami i czarującą przyrodą, której nadzwyczaj sprzyja tutejszy mikroklimat. O tym, że to wymarzone miejsce na sielski wypoczynek, świadczy najdłuższa średnia długość życia wśród mieszkańców Marche. Może to morska bryza, zdrowa dieta oparta na lokalnych produktach, świeżych rybach i oliwie, a może rzeczywiście jest tu jakaś magia? W filmie promocyjnym region reprezentują wesołe wróżki fruwające ponad klifami, nad długim piaszczystym wybrzeżem Morza Adriatyckiego i rozsianymi po zielonych polach i wzgórzach historycznymi miasteczkami i klasztorami. Zapewne mają z tym coś wspólnego.

NA TEMAT:

Palmowa inwestycja

Bywają takie pomysły, które docenia się dopiero po latach i takie rybackie wioski, które dzięki tym pomysłom zyskują status nadmorskiego kurortu. Ten los spotkał San Benedetto del Tronto, a wszystko dzięki odważnemu projektowi przedstawionemu w 1931 r. przez miejscowego architekta. Luigi Onorati zaproponował, by obsadzić miejskie wybrzeże palmami – w dodatku drogą i wrażliwą na aurę odmianą kanaryjską. Był to strzał w dziesiątkę. Osiem tysięcy palm posadzonych w trzech rzędach na 4-kilometrowym odcinku adriatyckiego wybrzeża do dziś stanowi znak rozpoznawczy San Benedetto del Tronto. W cieniu palm i tamaryszku biegnie szeroka promenada i popularna ścieżka rowerowa (a cała trasa wzdłuż tego odcinka Adriatyku liczy już ponad 30 km!), wzdłuż której ulokowały się hotele, restauracje, ogródki tematyczne i wypożyczalnie sprzętu wodnego. Ale miasto nie zapomniało o swojej historii. Do dziś każdej nocy miejscowi rybacy wybierają się na tradycyjny połów. Wracając wczesnym rankiem, oświetlają łodzie, tworząc niepowtarzalny marynistyczny spektakl. Mimo wczesnej godziny (3–4 rano) targ rybny stał się atrakcją dla turystów, którzy na własne oczy mają szansę zobaczyć, co zjedzą tego dnia na lunch. A czego warto spróbować? Przede wszystkim miejscowej zupy rybnej i wspaniale przyrządzanych krewetek.

 

 

Cały artykuł przeczytać można w najnowszym wydaniu magazynu Podróże.

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.