Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Nie ma łatwych gór. Czyli dlaczego Kazbek nie lubi singli? Felieton Moniki Witkowskiej
Monika Witkowska, 11.12.2017
Piszę ten felieton w namiocie z widokiem na Kazbek, jedną z najwyższych (5033 m n.p.m.) gór Kaukazu. Szczyt jest piękny, na dole rozciągają się zielone łąki, powyżej – lodowce. Stosunkowo prosto do niego dotrzeć – kolega się chwalił, że kupiony z dużym wyprzedzeniem bilet lotniczy do Gruzji kosztował go w obie strony raptem 140 zł. Nie wymaga żadnych zezwoleń, a przy tym ma opinię „łatwego pięciotysięcznika”.
I właśnie przed tym chcę przestrzec: nie ma gór łatwych! Polacy, których na gruzińskich szlakach jest zatrzęsienie, w wypadkowych statystykach zajmują na Kazbeku czołowe miejsce. Z jednej strony poniekąd odpowiada za to masowy napływ naszych rodaków, z drugiej – typowa dla nas ułańska fantazja. Głośne wpisy internetowe „dzielnych wspinaczy” znad Wisły, chlubiących się zdobyciem szczytu w dżinsach, adidasach i skarpetkach na rękach, skutecznie utrwaliły trend: skoro im się udało, to powinno i nam.
NA TEMAT:
Ta góra dała w kość również mnie. Dwukrotnie wychodziłam do ataku szczytowego i dwukrotnie, ze względu na pogodę, musiałam zawracać. Udało się dopiero za trzecim razem. Tu jeszcze wspomnę, że nie byłam sama, bo „Kazbek nie lubi singli” (takie hasła widnieją na wszechobecnych w bazie naklejkach). Ze względu na szczeliny, wspinacze powinni być powiązani liną, a wyposażenie w uprzęże, raki i kaski to również oczywistość.
Akcja Bezpieczny Kazbek
O samej wspinaczce jeszcze pewnie na łamach „Podróży” napiszę, teraz skupię się na tym, co poza widokami zrobiło na mnie największe wrażenie. Chodzi o trwającą drugi sezon akcję „Bezpieczny Kazbek”. Otóż mamy na tej górze polskich ratowników (to ważne, bo żadna dyżurka gruzińskiego odpowiednika GOPR-u tam nie funkcjonuje). Ich punkt znajduje się w tzw. Meteostacji, dawnej bazie meteorologicznej, służącej obecnie jako schronisko i obozowisko dla ekip startujących do ataku na szczyt.
Nasi medycy pomagają nie tylko Polakom, zgłosić się do nich może każdy. Nie zawsze muszą to być zagrażające życiu sytuacje, częściej trafiają się prozaiczne bóle głowy, zęba, odciski, pytania o prognozę pogody, dociekania, jak się ubrać i czy na górze jest stromo. Chłopaki (choć wcześniej w zespole była też jedna dziewczyna) wykonują kawał dobrej roboty, co istotne – bezpłatnie, nie pobierając nawet należności za leki. Przy tym promują Polskę – nad ich namiotami dumnie powiewa biało-czerwona flaga – i sprawiają, że Kazbek rzeczywiście staje się bardziej bezpieczny.
Bezinteresowna pomoc
Rzadko kto wie, jak akcja „Bezpieczny Kazbek” wygląda od podszewki. Kilkunastu pasjonatów, na ogół ratowników medycznych o górskich ciągotach, angażuje się społecznie wyłącznie za „dziękuję”, podczas prywatnych urlopów. Mało tego, sami pokrywają koszty przelotu i pobytu w Gruzji.
Serce rośnie, że są na świecie tak altruistyczne dusze. To, że de facto do swojej misji dopłacają, jednak trochę zaskakuje. Wprawdzie wiele osób schodzących z góry zostawia im niepotrzebne jedzenie czy gaz, więc z wyżywieniem tragedii nie ma, ale przecież nie tak to powinno wyglądać.
Jeszcze bardziej dziwi brak pieniędzy na leki, sprzęt oraz ich transport. W tym sezonie zaopatrzenie obozu medycznego ratownicy wnosili do Meteostacji (3800 m n.p.m.) na własnych plecach, bo na wynajem helikoptera czy choćby koni nie było funduszy.
W górach nigdy nic nie wiadomo
A może macie pomysły, jak wspomóc tę pożyteczną akcję? Przydaliby się konkretni sponsorzy, choć na początek dobre są też i mniejsze kwoty, które każdy z nas może wpłacać na portalu Pomagam.pl (link do konta podany jest na facebookowej stronie akcji). Kto wie, czy kiedyś nie będzie nam potrzebna pomoc ratowników? Albo naszym znajomym? W górach nigdy nic nie wiadomo.
Polub nas na Facebooku!
Zobacz również:
- Wszyscy jesteśmy podróżnikami! Czy aby na pewno? [Felieton Moniki Witkowskiej]
- Grzechy polskich turystów. Wynoszenie jedzenia z bufetu to jeszcze nic!
- Masyw Śnieżnika – narciarze mogą tu coraz więcej
- Na drodze do Morskiego Oka stanął food truck
- Wyprawa na K2: Dlaczego Denis Urubko opuścił bazę i sam ruszył po szczyt?
- Przyroda to wolność. Felieton Filipa Springera