Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Jak zarabiać na podróżowaniu? Znani blogerzy zdradzają przepis na sukces
Maria Brzezińska, 26.04.2018
Najpierw jest pasja – to ona otwiera drzwi do nowych możliwości – podkreśla każdy z moich rozmówców. – Kiedy zakładałem bloga, nie miałem pojęcia, że na podróżach można zarabiać – mówi Karol Werner (kolemsietoczy.pl). Wędruje pieszo, autostopem, rowerem, samolotami i od ponad dwóch lat utrzymuje się całkowicie z podróży.
– Za początek można uznać założenie bloga, co miało miejsce 7 lat temu. Zarobek to tylko efekt uboczny wykonywania długimi latami tego, co się po prostu kocha robić. Dziś zarabiam na różnych platformach, ale to blog jest taką główną „planetą”, wokół której wszystko się kręci. Fotografuję, filmuję, tworzę spersonalizowane plany podróży, piszę artykuły i książki, w tym chociażby ostatnią, poradnik „Zarabianie na podróżach”.
NA TEMAT:
Anita Demianowicz (banita.travel.pl) oprócz pisania bloga pracuje jako przewodnik, pisze teksty i reportaże do magazynów, fotografuje, prowadzi prezentacje i warsztaty w całej Polsce. Jest również organizatorką festiwalu podróżniczego „TRAMPki”, a ostatnio założyła biuro trampingowe.
– Wszystkie te działania przynoszą dochód, ale we „frilansie” niełatwo o stabilność. Jak dotąd najlepszym źródłem dochodu był blog i związane z nim współprace, ale mam nadzieję, że wkrótce takim najpewniejszym źródłem zostanie biuro podróży – mówi.
Różne źródła dochodu
Karol i Ola Lewandowscy (busemprzezswiat.pl) od 8 lat prowadzą bloga i vloga. Od 3 lat mogą powiedzieć, że podróże i związana z nimi działalność jest ich jedynym źródłem utrzymania. – Organizujemy wyjazdy, prowadzimy swój sklep internetowy z książkami i prezentami dla podróżników. Zarabiamy też na wykładach i warsztatach, na doradztwie podróżniczym, na pisaniu artykułów do prasy, na wydawaniu własnych książek i na sprzedaży zdjęć i filmów. Najbardziej stabilny dochód zapewnia sklep, który działa niezależnie od tego, czy jesteśmy w Polsce, czy za granicą (zatrudniamy pracownika, który obsługuje wysyłkę i magazyn). Inne przychody bardzo zależą od ilości zleceń i pory roku. W naszym przypadku kluczem do sukcesu jest więc dywersyfikacja źródeł dochodu.
To samo podkreśla Maja Hawranek (intoamericas.com). Jest reporterką freelancerką od 2014 r. Zanim wyruszyła w pierwszą podróż po Ameryce Łacińskiej, pracowała w lokalnym oddziale Gazety Wyborczej w Krakowie. Uczyła też języka angielskiego i hiszpańskiego. – Łączenie różnych niezależnych źródeł dochodu to najlepszy pomysł dla kogoś, kto nie widzi się w schematach 8-16 i chce sporo podróżować. Pozwala na utrzymanie jako takiego wewnętrznego balansu i poczucia bezpieczeństwa.
Maja również nie stawiała sobie celu, by żyć z podróży. Chciała jak najwięcej pisać, na tym zarabiać i móc decydować, co robi ze swoim czasem. Nie obraziłaby się, gdyby jakaś redakcja zaproponowała jej etat, ale zdaje sobie sprawę z tego, że jest to mało realne.
Trudne początki
Po studiach Anita przez kilka lat pracowała jako przedstawiciel w firmie farmaceutycznej. Pierwsze próby życia „z podróży” podjęła pięć lat temu, kiedy rzuciła pracę.
– Na początku to była droga przez mękę. Już podczas pierwszej samotnej długiej podróży zaczęłam prowadzić bloga, ale nim dotarłam do miejsca, w którym ktokolwiek chciał na poważnie nawiązać ze mną płatną współpracę, myślę, że minęły ponad dwa lata – mówi. – Równie trudno było z tekstami do magazynów podróżniczych. Nie wystarczyło po prostu napisać i wysłać. Trzeba było jeszcze wiedzieć, jak napisać pod konkretny magazyn.
Anita nie poddawała się. Wysyłała tekst za tekstem, aż do skutku. Dość szybko zaproszono ją na pierwszą płatną prezentację. Potem przyszedł czas na prowadzenie wyjazdów, własny festiwal, sprzedaż zdjęć. – Im więcej działałam, tym więcej możliwości się pojawiało. Dziś mogę powiedzieć, że zarabiam podobnie jak na etacie w korpo. I choć nie mam stałego źródła dochodu co miesiąc, co bywa trudne, to jednak robię to, co sprawia mi przyjemność i daje satysfakcję. A o to w życiu chodzi.
Karol i Ola przez 5 lat rozwijali działalność podróżniczą znaną jako „Busem przez świat” – do ich wypraw dołączali uczestnicy współfinansujący koszta. Podkreślają jednak, że nie robili tego z nastawieniem na biznes. – Nigdy nie przyszło nam do głowy, że kiedyś będziemy się z tego utrzymywać. Bycie zawodowym podróżnikiem wydawało się nieosiągalną pracą marzeń – mówi Karol.
Sam pracował jako informatyk, grafik komputerowy, szkoleniowiec; Ola jako fryzjer i spec od marketingu. Byli gotowi wziąć jakąkolwiek pracę, żeby tylko odłożyć pieniądze na kolejną podróż.
– Po kilku latach nasze umiejętności pisarsko-fotograficzne rozwinęły się do tego stopnia, że zaczęły się zgłaszać do nas firmy z propozycjami współpracy. Na przykład zabieraliśmy ze sobą produkty naszych klientów i robiliśmy im sesje zdjęciowe w egzotycznych sceneriach. Po kilku latach wszystko na tyle się rozwinęło, że postanowiliśmy rzucić pracę i otworzyć własną firmę.
Karol Werner skończył mechanikę i budowę maszyn oraz mechatronikę. Pracował w zawodzie, a po godzinach pisał, obrabiał zdjęcia i montował filmy. Zlecenia zaczęły się pojawiać po 1-2 latach od założenia bloga. – Nigdy jakoś o to nie zabiegałem, działo się samo. Tutaj coś napisałem, tam sfotografowałem, gdzieś indziej podjąłem współpracę z organizacją turystyczną itd. Rozkręcało się to jednak na tyle powoli, że gdyby zamiast pasji i chęci uczenia się nowych rzeczy napędzałaby mnie chęć wzbogacenia się, poddałbym się dawno temu.
Od pisania do produkcji filmowych
Maja zaznacza, że nie żyje z bloga. – Prowadzimy go razem z Szymonem Opryszkiem jako dodatkowy kanał naszej działalności. Pisanie do gazet pozwoliło nam częściowo sfinansować naszą pierwszą roczną podróż po Ameryce Łacińskiej w 2014 r. Kiedy wyjeżdżaliśmy, zakładaliśmy, że redakcje, których nie stać już na utrzymywanie zagranicznych korespondentów, będą dosłownie bić się o nasze teksty. Jednak przez pierwsze miesiące musieliśmy żyć wyłącznie z oszczędności. Akurat wtedy wybuchła rewolucja na Ukrainie, nikogo więc nie interesowały reportaże z Meksyku, Hondurasu, czy Gwatemali, po których właśnie jeździliśmy.
Zmienili więc plan i wsiedli w samolot do Brazylii z zamiarem pisania społecznych tekstów przed Mundialem 2014. Okazało się, że to świetny pomysł – w kwietniu i maju nie było tam jeszcze żadnych polskich dziennikarzy. Nawiązali sporo kontaktów z redakcjami i z ludźmi na miejscu, co procentowało w późniejszych latach. Dziś oprócz reportaży i wywiadów z Polski i zagranicy przygotowują indywidualne programy podróżnicze, pomagają w researchu i organizowaniu planów filmowych w różnych krajach Ameryki Łacińskiej.
Własna książka
Tyle podróży, zdjęć, zapisków – w końcu przychodzi moment, że napisanie książki staje się naturalnym krokiem. Każdy z moich rozmówców ma na koncie przynajmniej jedną. Anita Demianowicz („Końca świata nie było”) oraz Maja Hawranek i Szymon Opryszek („Tańczymy już tylko w Zaduszki. Reportaże z Ameryki Łacińskiej”) zdecydowali się na tradycyjną współpracę z wydawnictwem. Karol i Ola Lewandowscy mają na koncie kilkutomową serię „Busem przez świat”.
– Założyliśmy swoją działalność, i choć dalej współpracujemy z naszym pierwszym wydawnictwem, to już na innych zasadach. Oni są ekspertami w wydawaniu książek, my mamy ciekawe historie do opowiedzenia i znamy się na marketingu internetowym. Głównie zależało nam na tym, żeby zrezygnować ze współpracy z księgarniami i dystrybutorami, którzy w tradycyjnym modelu zgarniają największą część wynagrodzenia. Dlatego nasze książki są teraz dostępne tylko w naszym sklepie internetowym i na spotkaniach autorskich. Dzięki temu zarabiamy 7-8 razy więcej niż w tradycyjnym modelu. A to już na tyle spora różnica, że pisanie może być nie tylko hobby, ale i sposobem na życie. W najbliższym czasie planujemy rozwój działalności i poszerzenie jej o innych autorów.
Przy pierwszej książce („Kołem się toczy. Przez Kaukaz i Bliski Wschód”) Karol Werner również współpracował z wydawnictwem, ale przy kolejnych już nie. – Więcej zarobiłem na samodzielnie wydanej książce w miesiąc, niż na wydanej z wydawnictwem w ciągu 2 lat. Przy czym warto nadmienić, że wypuszczam tylko ebooki (z audiobookami), a nie wersje papierowe, co pewnie przełożyłoby się jeszcze bardziej na liczby. Po 2 latach od pierwszego ebooka w sumie sprzedałem ich ponad 3000, co mniej więcej równa się dochodowi w okolicach 60 000 zł. Przy takiej samej ilości książek sprzedanych z wydawnictwem możemy mówić o ponad siedmiokrotnie niższej kwocie. Oczywiście nie skreślam jednoznacznie wydawnictw, mają one swoje zalety, ale to temat-rzeka. Bardziej szczegółowo poruszam go w „Zarabianiu na podróżach”.
Jak się wybić
Jakie mają rady dla blogerów podróżniczych, którzy dopiero zaczynają? – Myślę, że warto robić coś swojego, autentycznego – mówi Maja. – Coś więcej niż tylko podróżować. Bo umówmy się, podróżowanie jest dzisiaj banalnie proste. Jeśli kochasz trekking, postaw przed sobą jakieś ciekawe zadanie i opisz swoją drogę do niego. Jeśli taniec, pisz o tanecznych stylach w różnych krajach świata, a jeśli rozwój duchowy – wyznacz swój szlak tym tropem. Na przykład para z Hectic Travels od lat doradza jak żyć z housesittingu, z kolei Nas Daily robi świetne minutowe filmiki na różnorodne tematy związane z miejscami, które odwiedza. My staramy się pisać o ludziach, o ich perspektywie, problemach, zwyczajach. Świadomie nie eksponujemy siebie w podróży, chociaż być może przyniosłoby nam to większe zainteresowanie czy lajki na Facebooku. Jednak skupianie się wyłącznie na osobistych wrażeniach, zjedzonych posiłkach, odwiedzonych atrakcjach wydaje nam się nieciekawe i odtwórcze. To już było, i to wiele razy.
Anita dodaje, żeby nie poddawać się za łatwo. – Jednym pewne rzeczy przychodzą łatwiej, innym trudniej. Trzeba cierpliwości, wytrwałości i determinacji. Ważne jest również nieustanne doskonalenie umiejętności.
Karol Werner widzi wciąż dużo miejsca „na rynku”. – Ludzi działających na pełen etat w podróżach nie ma znowu tak wielu. A już na pewno nie w środowisku blogerów podróżniczych. Ważne, by robić swoje – systematycznie, konsekwentnie, byle nie na siłę. Jeśli robi się coś odpowiednio długo i się do tego przykłada, z czasem będzie się w tym lepszym niż 99% społeczeństwa.
To samo podkreśla Karol Lewandowski. – Blogów podróżniczych jest sporo, ale osób robiących to profesjonalnie – zaledwie kilka. Najważniejsze, by skupić się na swoim warsztacie i umiejętnościach, zainwestować w sprzęt, kursy i szkolenia, zbudować swoją społeczność, a pieniądze przyjdą same. Kilka razy w roku organizujemy kompleksowe szkolenia dla blogerów podróżniczych, na których tłumaczymy, jakich błędów nie popełniać i jak z amatorskiego bloga stworzyć profesjonalną markę. To właśnie jakość w połączeniu z pasją są tutaj kluczem do sukcesu.
Polub nas na Facebooku!
Zobacz również:
- Jak podróżować po Meksyku - porady i bezpieczeństwo
- Naukowcy potwierdzają! Warto wydać wszystkie pieniądze na podróże
- Zmiany na Lotnisku Chopina w Warszawie. Ruszyła strefa Kiss and Fly
- Podróżowanie masz w DNA! Ten test pomoże ci odnaleźć przodków
- Harcerze z Polski wyruszyli rowerami dookoła świata!
- Air Berlin ogłasza upadłość. Czy pasażerowie mogą ubiegać się o odszkodowanie?