Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Bałkany postkomunistyczne czy nowoczesne? Podwójne oblicze Tirany
Anna Krogulec, 14.07.2016
W stolicy Albanii postkomunizm miesza się z bałkańskim szaleństwem. Przyglądam się, jak moi znajomi z Tirany wyjmują tylne siedzenia ze starego vana, żeby zamiast siedmiu osób mógł pomieścić piętnaście. Ruszamy z zabójczą prędkością i lawirujemy między pojazdami w krętych, wąskich uliczkach, wzdłuż których stoją stare domki i piętrowe wille pamiętające jeszcze czasy tureckie.
Postkomunistyczne pamiątki
Komunistyczne bloki przypominają te z dziecięcych rysunków. Zostały odmalowane na polecenie burmistrza Ediego Rama, malarza z zamiłowania. To dzięki niemu Tirana mieni się jaskrawymi barwami, gdzieniegdzie nieco już wyblakłymi od południowego słońca. Skręcamy w główną ulicę. Na pasie zieleni pośrodku drogi pasą się dwie krowy, a po chodniku spaceruje samotna koza. Między stojącymi w korku samochodami przechadza się starszy mężczyzna i zamiata ulicę drucianą szczotką. Dojeżdżamy do opustoszałej, niszczejącej Piramidy przy bulwarze Dëshmorët e Kombit, byłego muzeum wybudowanego w 1988 r. Powstało, by upamiętnić Envera Hodżę, dyktatora Albanii i pierwszego sekretarza Albańskiej Partii Pracy. Po upadku komunizmu znajdowało się tu Międzynarodowe Centrum Kultury.
Na ulicach Tirany do dzisiaj widać ślady po kilkudziesięciu latach dyktatorskich rządów, które dobiegły końca w 1997 r. Jeszcze w latach 90. granice stolicy Albanii wyznaczały ulice dzisiejszego centrum, po pustych drogach biegały dzieci, a w sklepach brakowało chleba i wody. Żeby dowiedzieć się więcej, ruszamy do Narodowego Muzeum Historycznego, gdzie przed wejściem zatrzymuje nas wielka mozaika „Albania – alegoria państwa i narodu”. Bohaterzy narodowi dumnie patrzą w przyszłość.
Piramidę współprojektowała córka dyktatora, Pranvera (shutterstock.com)
Na początku XX w. w pewnej albańskiej rodzinie urodziła się dziewczynka, którą ochrzczono jako Agnes Gonxha Bojaxhiu. W wieku szesnastu lat opuściła dom rodzinny, trzy lata później wstąpiła do sióstr Loretanek i od tamtej pory znana była jako Matka Teresa. Jej imię noszą tirańskie lotnisko i plac, na którym jest najstarsza w mieście uczelnia –Uniwersytet Tirański, powstały w 1957 r. W Tiranie znajduje się również jedna z siedzib Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Miłości, założonego przez Matkę Teresę, przy której działa szpital.
NA TEMAT:
Slumsy na przedmieściach Tirany
Po kilku godzinach wychodzę na patio, by na chwilę odetchnąć powietrzem tego miasta, niestety przesiąkniętym dymem i spalinami. Nieoczekiwanie podbiega czarnowłosy chłopiec wraz z malutką siostrzyczką w podartym ubranku. Romskie rodzeństwo łapie mnie za ręce i prowadzi do swojego domu na wysypisku. Stare łóżko ginie gdzieś między stertą śmieci, szara blacha smutno połyskuje w świetle słońca. Slumsy na przedmieściach to charakterystyczny dla Tirany widok począwszy od lat 90., kiedy do miasta napłynęła fala uchodźców z Kosowa. Wielu mieszkańców Albanii, głównie z północy, którzy przenieśli się do stolicy z nadzieją na lepszą przyszłość, zostało zmuszonych do mieszkania w fatalnych warunkach w domach nielegalnie wybudowanych na obrzeżach.
Jednak miasto nieustannie się zmienia, i tak na przykład dzielnica Bathore, gdzie jeszcze kilkanaście lat temu znajdowały się nielegalne slumsy, dzisiaj jest jedną z bogatszych, swe siedziby ma tu wiele firm i salonów samochodowych.
Mężczyźni potrafią całe dnie przesiedzieć przy planszy backgammona (shutterstock.com)
Kraina Orłów
Dwugłowy orzeł spogląda na mnie groźnie. Czy to na albańskiej fladze, czy namalowany czarną lub czerwoną farbą na fasadach budynków, zawsze patrzy dumnym, pewnym siebie wzrokiem. Albańczycy mówią otwarcie, krótko i jasno, a swoją ojczyznę nazywają Shqipërią – Krainą Orłów. Zafascynowani własną historią i kulturą, z godłem wytatuowanym na ramieniu, pozują do zdjęć z charakterystycznym gestem dłoni symbolizującym orła. Kevin, dwudziestolatek z Tirany, potrafi godzinami opowiadać o przeszłości swojego miasta. To od niego dowiaduję się, że zostało ono założone w XVII wieku przez Sulejmana Paszę Bargjiniego i aż do 1920 roku, kiedy ustanowiono je stolicą, było jedynie małym miasteczkiem w centrum Albanii. Podczas II wojny światowej włoscy okupanci wznieśli budynki rządowe, powstał faszystowski bulwar i plac Skanderbega, który wciąż stanowi centrum miasta. Teraz stoi tu pomnik bohatera narodowego, który w XV w. zainicjował antytureckie powstanie.
Miasto przez wieki rozdarte między Europą a Bliskim Wschodem, islamem a chrześcijaństwem, jest dzisiaj doskonałym przykładem sekularyzmu. Niedaleko największego w Tiranie kościoła św. Pawła znajduje się XVIII-wieczny meczet Hadżi Ethem Beja, jeden z niewielu zachowanych w mieście zabytków. Z pobliskiej 35-metrowej wieży zegarowej patrzę na ulice tętniące życiem, skąpane w blasku słońca.
Tirana, plac Skanderbega (shutterstock.com)
Nocne zwiedzanie Tirany
Nadziewane papryki i bakłażany, burek z serem, do tego słodka baklawa wyglądają bardzo apetycznie na skromnym talerzu w małej knajpce z tradycyjnym jedzeniem. Po obiedzie spaceruję alejkami Parku Młodzieży, przeglądam się w lustrze sadzawki. Przy placu Avni Rustemi chodzę między stoiskami z mandarynkami, starymi książkami, częściami do motorów, szklanymi flakonikami. Następnego dnia znajomi zabierają mnie nad jedną z trzech rzek, nad którymi leży stolica: Lanë, Tiranë i Tërkuzë. Rozmowa powoli schodzi na bardziej odległą przyszłość, czyli na starania rządu albańskiego dotyczące przystąpienia kraju do Unii Europejskiej. − My tam nie pasujemy − mówią zgodnie tirańczycy. − Tutaj czas płynie inaczej.
Wieczorem miasto zapełnia się ludźmi, wiruje w blasku świateł z kasyn, które można znaleźć co krok. Muzyka płynąca z nocnych klubów zaprasza do środka, a otwarte drzwi restauracji nęcą zapachami. W jednym z miejsc uczymy się albańskich tańców do tradycyjnej muzyki o lekko arabskim brzmieniu, przekrzykujemy się i głośno śmiejemy. Co chwila ktoś do mnie podbiega, żeby porozmawiać, przytulić się albo po prostu pobyć razem. Jest chaotycznie, głośno, intrygująco. Miasto przyciąga mnie, nie pozwala odejść.
Polub nas na Facebooku!
Zobacz również:
- Rodzinne wakacje w Chorwacji – zamki, niedźwiedzie i dinozaury
- Chorwacja - wakacje na własną rękę, czyli jak dobrze przygotować się do urlopu
- Albania zmieniła zasady wjazdu. Są ograniczenia dla turystów
- Trekking w Chorwacji, czyli Bałkany bez tłumów. Odkryj uroki gór Welebit
- Podróże kulinarne – poznaj smaki Chorwacji, Włoch i Węgier
- Zjawiskowy Kotor czy imprezowa Budva? Poznaj 6 wakacyjnych miast Czarnogóry