Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Narty 2013 w Europie. Dokąd warto pojechać
Monika Witkowska, 20.02.2013
Co Kto Lubi
Uwielbiam moment, kiedy przypinam narty, odpycham się kijkami i po chwili sunę po białej nawierzchni, słysząc w uszach świst wiatru. Najbardziej podoba mi się jazda w świeżym puchu, po dziewiczych stokach, na których wyznaczam pierwszy ślad, choć nie mniej przyjemne jest szaleństwo na świeżo wyratrakowanym zboczu, zwanym "sztruksikiem" (od śladu, jaki zostawia ratrak). Na alpejskich stokach każdy znajdzie coś dla siebie. Najtrudniejsze nartostrady mają nachylenie ok. 80 proc., ale są też i bardzo łagodne. Oprócz doskonale przygotowanych tras można wybrać celowo nieprzygotowane albo ze specjalnie spreparowanymi muldami. Dla osób z żyłką "ściganta" coraz częściej rozstawia się profesjonalne slalomy, na których za darmo lub za symboliczne 1 euro możemy sprawdzić czas przejazdu między bramkami. Standardem (choć nie w Polsce) staje się, że na jeden karnet mamy dziesiątki, a nawet setki kilometrów zjazdów. Bez odpinania nart możemy przeskakiwać z jednej góry na drugą, a jedyny problem to jak się w tych ogromnych przestrzeniach nie pogubić. Wyciągi często stanowią przykład wyższej techniki. Mało kogo już dziwią 6- czy nawet 8-osobowe krzesełka, normą stają się podgrzewane siedzenia i osłony sprawiające, że niestraszne nam zadymki. Kolejki linowe są coraz większe (w austriackim Zillertal uruchomiono właśnie wagoniki na 180 osób!) i oryginalniejsze (np. obrotowe czy dwupoziomowe). Oczywiście orczyki nie wyszły z użycia. Warto wiedzieć, że ich najpopularniejsza wersja - Poma - powstała na podstawie pomysłu naszego rodaka Jana Pomagalskiego, który swoją wizję wyciągów opatentował już w 1935 roku.
NA TEMAT:
Daleko i Całkiem Blisko
Od pewnego czasu wyjazdy w Alpy dla Polaków nie leżą wyłącznie w sferze marzeń. Czy to w Austrii, we Włoszech, Szwajcarii czy Francji, wszędzie słychać polską mowę. Mało tego, Polacy słyną jako ci, którzy doskonale jeżdżą i mają bardzo dobry sprzęt. Inna sprawa, że dla kogoś, kto uczył się jeździć na rodzimych stokach, nierzadko pełnych kamieni, odbiegających przygotowaniem od alpejskich, w Alpach wszystkie trasy są proste. Gorzej w sytuacji odwrotnej, kiedy z równych niczym stół tras alpejskich przeniesiemy się na nasze: krótkie, wąskie i zatłoczone... Chociaż w Polsce też się poprawiło. Niestety, z Alpami będziemy przegrywać, bo nie mamy lodowców, pieniędzy na inwestycje i przestrzeni do wyznaczania nartostrad (nie mówiąc o problemach z dogadywaniem się właścicieli stoków).
Gdzie Jeździć na Narty?
Zależy co kto lubi. Dla mnie kryterium wyboru jest długość tras - wolę testować nowe stoki, powtarzając jedynie te, które rzeczywiście mi się spodobały. Dla mnie narty to nie tylko zjazd, ale także możliwość zatrzymania się i nacieszenia bliskością gór, kontaktem z naturą, ładnymi panoramami. Pod tymi względami Alpy są idealne. Oczywiście trzeba pamiętać, że każdy kraj ma inną specyfikę. W Austrii wszystko jest uporządkowane, zorganizowane. Lubię tamtejsze powitanie "Gruß Got" i drewniane domy o wypieszczonych wnętrzach przypominających rodzinne muzea. Austria to także doskonałe apres-ski - wspólne śpiewanie, tańce przy tyrolskiej muzyce i popijanie Glühwein (grzane wino). Dodatkowy plus to bliskość. Włochy są trochę dalej, ale czego się nie robi, jeśli oprócz nart ceni się włoską kuchnię i południową mentalność. Poza tym takich gór jak Dolomity nigdzie indziej na świecie nie znajdziemy. Imprezy po nartach też są niczego sobie, no i tylko we Włoszech możemy spróbować pysznego, choć zdradliwego bombardino. Szwajcarzy są kojarzeni z wysokimi cenami, co nie do końca jest zgodne z prawdą, bo można znaleźć atrakcyjne oferty, a trzeba brać pod uwagę, co otrzymamy w zamian. I pamiętajmy, że takiego nagromadzenia czterotysięczników jak w Szwajcarii nie znajdziemy nigdzie. A Francja? Gdyby była trochę bliżej... Jazda na nartach jest tam pierwsza klasa! Góry doskonale zagospodarowane, nartostrady świetnie przygotowane, choć przydałoby się więcej informacji po angielsku, bo w końcu nie wszyscy znają francuski. A jeśli szukamy czegoś bliższego i tańszego - zawsze można wyskoczyć do Czech lub na Słowację. U południowych sąsiadów nie trzeba wysilać się na języki obce, bo przecież łatwo się z nimi dogadać, a poza tym to słowiańskie dusze. Oczywiście na Alpach i Karpatach narciarska mapa Europy się nie kończy. Ośrodki narciarskie znajdziemy zarówno w odległej Skandynawii, nawet za kręgiem polarnym, jak i w krajach kojarzonych z wylegiwaniem się na plażach (Grecja, Cypr czy oferująca naprawdę doskonałe warunki Hiszpania). Jedno jest pewne - czas szykować sprzęt i trochę poprawić kondycję. I zdecydować, dokąd tym razem pojedziemy na narciarski urlop. Do zobaczenia na stoku!
Gwiazda wśród gór. Wyciągiem do nieba
Nie bez powodu mówi się, że Matterhorn (4478 m) to najbardziej obfotografowana na świecie góra. Ale nie tylko on hipnotyzuje odwiedzających Zermatt - w okolicy jest aż 38 czterotysięczników! Bajkowo wygląda samo miasteczko, zbudowane z drewnianych bali domy wtopione w malowniczą dolinę. Tanio w Zermatt nie jest, ale warunki narciarskie są wspaniałe - pokryty nartostradami obszar jest naprawdę spory, tym bardziej że można pojeździć także po stronie włoskiej (Cervinia). Atrakcją jest najwyżej w Europie położony wyciąg - można wjechać orczykiem na wysokość 3880 m n.p.m.! Warto zwiedzić Lodowy Pałac, wykuty w lodowcu koło górnej stacji wyciągu pod Małym Matterhornem, no i sfotografować się z dyżurującym na stoku bernardynem, oczywiście z beczułką na szyi. A jeśli chce się wrócić do Zermatt (choćby i latem, bo na lodowcu jeździ się przez cały rok), trzeba pogłaskać odlane z brązu świstaki zdobiące fontannę w centrum miasta. Działa niczym wrzucenie pieniążka.
Dolomity. Słońce gwarantowane
Słoneczna Italia nie zawsze bywa słoneczna, ale nazwa Val di Sole (Dolina Słońca) - zobowiązuje (niedaleko jest też Val di Non, czyli Dolina Księżyca). O śnieg nie trzeba się martwić, przy nadmiarze słońca używane są armatki śnieżne. Zresztą przez cały rok, nawet latem, można pojeździć na górującym nad doliną lodowcu Presena. Wyznaczona tam trasa - czarny Raj - to jedna z najlepszych w całych Alpach nartostrad (3 kilometry zjazdu, dla dobrze jeżdżących). Udane szusowanie najlepiej uczcić na przełęczy Tonale w rozbrzmiewającym muzyką barze, którego ozdobą są... staniki, podobno pozostawione przez klientki. Na tych, którzy nie przepadają za lodowcowymi pustyniami, czekają zalesione stoki rejonu Folgarida-Marilleva. Po wykupieniu odpowiedniego skipassu można się stamtąd dostać na nartach nawet do Madonna di Campiglio. Inną propozycją są zjazdy w kameralnym Pejo, gdzie przy odrobinie szczęścia można spotkać kozice.
Dziecięce eldorado. Szkółki dla maluchów
W Katschbergu szczególnie hołubieni są najmłodsi narciarze. W miasteczku praktycznie nie ma ruchu samochodowego, działają specjalne hotele dla rodzin z małymi dziećmi, narciarskie przedszkola, a na stokach organizowane są gry i zabawy. No i nikogo nie dziwią znaki informujące, że nie należy jeść śniegu! Nawet wyciągi rozstawione są tak, że rodzina, w której każdy wybiera inną trasę, i tak łatwo się odnajdzie. To, że tyle uwagi poświęca się dzieciom, nie oznacza, że dobrze jeżdżący dorośli będą się tu nudzić. Nie brakuje trudnych ścianek, poza tym są tereny do jazdy pozatrasowej. Wszystkim, którzy chcą spędzić miły i wesoły wieczór, polecamy wyprawę do schroniska Pritzhütte. Można się tam dostać pieszo lub na nartach za pomocą wyciągu... końskiego: konie ciągną sanie, do nich doczepiona jest lina z węzłami, za które łapią narciarze. Oczywiście jest przy tym dużo śmiechu - bądź co bądź każdy z nas ma w sobie coś z dziecka!
Freeride'owy raj. Tylko dla wybranych
Jeśli ktoś dobrze jeździ, kocha jazdę pozatrasową w głębokim śniegu, przez żleby lub las, nie będzie żałował trudów związanych z dojazdem do Alagnii. Miasteczko jest doskonałym miejscem dla lubiących ciszę i kontakt z naturą. Wyciągi są, jednak nikt się nie chwali świetnie utrzymanymi trasami, bo poza kilkoma stokami wyratrakowanych zjazdów nie ma. Bądź co bądź to przecież freeride paradise. Niezwykłym przeżyciem jest wyprawa helikopterem w górne, lodowcowe partie Monte Rosy (4634 m - druga co do wielkości góra Europy), a następnie zjazd z przewodnikiem z 4200 m do Alagnii: prawie 3 tys. metrów szusowania po dziewiczych stokach i świeżym puchu.
Tuż za granicą. Zbójnickie biesiady
Vratną upodobał sobie Janosik. Można stąd wjechać na przełęcz i poszusować czarną trasą. Chyba że wolimy wycieczkę (na nartach lub pieszo) na Wielki Krywań (1709 m). Dla początkujących najwięcej tras jest na stokach Chleba (1647 m). A po nartach? Proponujemy biesiadę w karczmie z góralską kapelą.
Narty z piwną pianką. Blisko i tanio
Historia Szpindlerowego Młyna związana była z wydobywaniem złota i srebra. Teraz skojarzenia są inne - miejscowy skiareał to najlepszy w Czechach ośrodek narciarski, odpowiednik Zakopanego. Najpopularniejszym rejonem jest Svatý Petr, szczycący się trasą z homologacją FIS. Polacy są częstymi gośćmi w Szpindlerowym Młynie, zachęcające są bliskość granicy, niskie ceny i lepsza niż w Polsce infrastruktura. Za knedlikami może nie wszyscy przepadają, ale piwo i słynną beherovkę - oj, to sobie Polacy chwalą...
Termalne rozkosze. To je vyborne!
To najlepszy ze słowackich ośrodków narciarskich, a odkąd doprowadzono krzesełka niemal pod szczyt, teren narciarski jest jeszcze trakcyjniejszy, bo można jeździć zarówno po stronie północnej, jak i południowej Chopka (tak Słowacy nazywają tę pokrytą siatką nartostrad górę). To niejedyne atrakcje - koło Litpowskiego Mikulasza oraz w bardziej kameralnej Beszenowej znajdują się słynne baseny termalne, zaś w Dolinie Demianowskiej - Jaskinia Wolności (Slobody). A co w międzyczasie? Może pyszny vyprażany syr z hranolkami (ser panierowany z frytkami), a na dobre trawienie ziołowa, wysokoprocentowa demanovka.
Gwarancja zabawy. Trzy razy po trzy (tysiące)
Już hasło "BIG3" zapowiada, że jeździ się tu po niezłych górach - chodzi o trzy 3-tysięczniki, między którymi są, czynne także latem, lodowce (Rettenbach i Tiefenbach). W Sölden odbywa się co roku inauguracja narciarskiego Pucharu Świata. Najpiękniejsze widoki są przy najwyższej stacji gondolek, gdzie jest przezroczysta kładka wychodząca 25 metrów w przepaść! Narty nartami, ale wielu gości wybiera urlop w Sölden ze względu na gwarancję dobrej zabawy: aprés-ski, puby i dyskoteki, imprezy na stokach. Jednak największym wydarzeniem jest wielki spektakl z użyciem laserów, helikopterów itp. nawiązujący do przejścia Hannibala przez Alpy (najbliższy 11 kwietnia). Lokalne atrakcje to również wioska igloo, w której można się przespać na lodowym łożu, i nowoczesny kompleks Aqua Dom z saunami oraz basenami termalnymi (w jednym z nich muzykę słychać... pod wodą!). Po takim relaksie rano na stok wyjdziemy niczym nowo narodzeni!
Narciarskie Cannes. Trzy Doliny
Nazwa Trois Vallees, (Trzy Doliny) znana jest każdemu, kto choć trochę interesuje się narciarstwem. To największy obszar narciarski świata - tworzą go doliny Courchevel, Meribel i Val Thorens-Les Menuires połączone ze sobą siatką tras i wyciągów. Najładniejsza jest Meribel - tradycyjne budownictwo nadaje jej dużo uroku, a Courchevel to jedna z najdroższych stacji świata! Niestety dojazd z Polski jest długi i męczący najwygodniejszy samolotem), ale warto się zdecydować.
Śladami mistrzów. W realu i na symulatorze
Ambicją każdego narciarza przyjeżdżającego do Kitzbühel jest przejechanie kultowej trasy Die Streif. Co roku, w styczniu, odbywają się na niej zawody, w których biorą udział najlepsi światowi zawodnicy. Na wagonikach gondolek wjeżdżających na Hahnenkamm wypisane są nazwiska narciarskich mistrzów, m.in. Alberta Tomby, Hermanna Maiera czy urodzonego w Kitzbühel medalisty olimpijskiego Toniego Sailera. Można wczuć się w ich doznania (jak się pędzi po stoku o nachyleniu 85 proc., a skoki dochodzą do 80 m), korzystając z symulatora w muzeum przy górnej stacji wyciągu Hahnenkamm. Jeżdżenie śladami mistrzów to niejedyny powód, by przyjechać do Kitzbühel - tutejsze wyciągi i trasy są tak rozplanowane, że doskonale nadają się do skisafari - narciarskich wycieczek po ogromnym terenie. Przy okazji można się wybrać do wioski igloo i w niej przenocować albo jedynie rozgrzać się kubkiem grzanego wina w lodowym barze. Wielbicielom dobrej zabawy polecamy Jump & Freeze, czyli skoki w przebraniu do zrobionego na stoku basenu (najbliższa impreza 1 lutego 2008).
Bez auta. Z prędkością ferrari
W Mürren i Wengen w rejonie Jungfrau obowiązuje zakaz ruchu samochodowego, jeździć można jedynie samochodzikami o napędzie elektrycznym. Miasteczka Mürren i Wengen (a także Grindelwald, gdzie można wjechać autem) to wymarzone miejsca dla narciarzy. Wyciągów i tras jest bez liku - wśród nich słynna trasa biegu zjazdowego Pucharu Świata, na której zawodnicy osiągają prędkość 140 km/godz. Ciekawym celem wycieczki może być Schilthorn (2971 m) i tamtejsza restauracja obrotowa, doskonały punkt widokowy, uwieczniona w jednym z odcinków Bonda. Na chętnych do zjazdu w dolinę czeka 16 km zjazdu i ponad 2 tys. m różnicy poziomów. Żelaznym punktem programu jest wjazd na Jungfraujoch, przełęcz otoczoną imponującymi 4-tysięcznikami, wśród których jest Jungfrau (Dziewica), "pilnujący" jej Mnich i słynny Eiger. Wjeżdża się tam pociągiem - z 12 km trasy 10 km prowadzi przez wykuty w skale tunel. Koniec to najwyżej w Europie położona stacja kolejowa - 3453 m! Na nartach w dół nie da się zjechać z powodu skał, za to można wejść do wykutego w lodowcu Lodowego Pałacu i popatrzeć na najdłuższy w Europie, liczący 24 km jęzor lodowca Aletsch (wpisany na listę UNESCO).
Austriacki stok . Polski kurort
Polacy upodobali sobie ten region, i to zarówno zimą, jak i latem, jako że na lodowcu Kitzsteinhorn, zwanym popularnie Kicusiem, da się jeździć przez cały rok. W lipcu w miasteczku Kaprun organizuje się nawet Polskie Dni, na które przyjeżdża wiele naszych gwiazd. Nic dziwnego, że w języku polskim są mapki, napisy informacyjne, nawet menu w restauracjach. Dojazd z Polski jest łatwy i szybki, a warunki narciarskie znakomite. Alternatywą dla lodowca są zalesione stoki Schmittenhöhe górującego nad miastem Zell am See i zamarzniętym zimą jeziorem.
Z Harakiri do igloo baru. Tu wszystko jest naj...!
Dolina Ziller ma się czym pochwalić. Zillertal Arenę wyróżniono za ofertę przyjazną rodzinom, schronisko Kristalhütte uznano za najlepsze schronisko świata, snowpark w Mayrhofen plasuje się wśród najlepszych tego typu miejsc w Europie, a na jednej z lokalnych gór uruchomiono (nowość sezonu) największą w Austrii kolejkę linową (może zabrać 180 osób). Na liście "naj" jest też najbardziej stroma w całej Austrii nartostrada (spadek do 78 proc.), której nazwa - Harakiri - sugeruje prawdziwe wyzwanie. Poza tym ostatnio lodowiec Hintertux niemieccy internauci uznali za najlepszą narciarską górę Europy. Można z niego zjechać na nartach aż do doliny trasą zwaną Schwarze Pfanne, czyli Czarna Patelnia. Poza tym Zillertal proponuje doskonałe imprezy aprés-ski - zabawę można zacząć już na stoku, np. w White Lounge, czyli igloo barze. Z innych atrakcji warto skorzystać z powietrznej taksówki: zamiast zjeżdżać do parkingu na nartach, można z nartami na nogach polecieć na paralotni (w tandemie z instruktorem).
Francuski styl. Z serami i genepi
Do wyboru są zarówno urocze, tradycyjne miejscowości z domami z kamieni (np. w Saint-Jean-d'Arves), jak i nowoczesne kurorty, np. Le Corbier, wyróżniające się wstawionymi między góry wieżowcami. Wielu osobom mogą się nie podobać, ale pozwalają na przypięcie nart praktycznie na progu. Trasy są doskonale przygotowane - nie brak nawet bezkolizyjnych skrzyżowań z przejazdami przez tunele lub mostki. Do najlepszych nartostrad należy Casse Pipe, czyli Na Złamanie Karku, ale jest też dużo stoczków dla początkujących. Po nartach dobrze znaleźć czas na wizytę w wytwórni lokalnego sera - Beauforta (niech nas nie zniechęcą zapachy). Innym tutejszym specjałem jest genepi - likier z alpejskich ziół. Co roku wytwórcy rywalizują o tytuł Mistera Genepi (trunki ocenia specjalna komisja).
Ze stoku na plażę. Zjazdy w rytmach flamenco
Hiszpania z nartami raczej się nie kojarzy. A jednak... Aż trudno uwierzyć - rano można jeździć na nartach, a po południu - kąpać się w morzu! Sięgające 3 tys. m góry oddalone są tylko 100 km od śródziemnomorskich plaż Costa Tropical. Na dole palmy, pomarańcze na drzewach, a u góry - niewykluczone, że... śnieżna zadymka. Jeśli jednak będzie dobra pogoda to z punktów widokowych widać nie tylko morze, ale i brzegi Afryki! Miłym zaskoczeniem są warunki narciarskie - nic dziwnego, że odbywały się tu narciarskie mistrzostwa świata, a w tym roku zawody kobiecego Pucharu Świata! Stoki są przygotowane fantastycznie, jeśli trzeba - dośnieżone, do wyboru jest wiele nartostrad, m.in. Zorro (Lis), Trucha (Pstrąg) i stroma i pokryta muldami czarna Visera. Niemało jest też łatwych stoków, zwłaszcza że większość Hiszpanów traktuje narciarstwo jako relaks, a ich głównym celem są żywiołowe nocne imprezy. Dla turystów dodatkową atrakcją są pokazy flamenco.
Mekka biegaczy. Cesarskie spa
Kaiserwinkl to region, w którym, o dziwo, prawie nie ma Polaków (zapewne do czasu). Spodoba się tu zwłaszcza osobom ceniącym spokój (nie ma co liczyć na burzliwe życie nocne), a dodatkowe atuty to rodzinna atmosfera i wysoka jakość obsługi, bo o to przede wszystkim dba się w miejscowych hotelach (dominują 4-gwiazdkowe ze spa). Widoki na tutejsze miasteczka usytuowane w malowniczej dolinie są wręcz idylliczne. Stoki przypadną do gustu przede wszystkim początkującym i średnio jeżdżącym, jeśli im nie przeszkadza powtarzanie tych samych tras. Nagrodą są niespodzianki, których brak w zatłoczonych ośrodkach, np. jelenie stojące kilka metrów od wyciągu! Kaiserwinkl to także mekka narciarzy biegowych - czeka na nich aż 140 km tras: od 3 do 60-kilometrowych pętli! Dobrym terminem na odwiedzenie regionu jest koniec stycznia, kiedy odbywają się Międzynarodowe Zawody Balonowe (najbliższe od 26 stycznia do 2 lutego) i kiedy trudno oderwać wzrok od kolorowego nieba. Przy odrobinie szczęścia (a jak go nie mamy, to pieniędzy) można się załapać na lot. Widok Alp z góry to coś, czego nie da się zapomnieć!
Dla romantyków. Gondole o północy
W San Martino di Castrozza każdy czuje się dobrze: kafejki, liczne sklepy, a przede wszystkim fantastyczne widoki na poszarpane iglice Dolomitów. Polecamy ten ośrodek romantykom i zakochanym, bo nie brak tu miejsc na nastrojową kolację we dwoje. Dni warto spędzić na nartach na okolicznych stokach albo nieco dalej, na przełęczy Passo Rolle. Na stoku Col Verde gondole kursują prawie do północy. Tylko co wtedy z romantyczną kolacją?
Odrobina snobizmu. Tu się bywa!
Co jakiś czas o Davos robi się głośno z powodu odbywających się tu spotkań Światowego Forum Gospodarczego. W tym czasie pojawiają się liczne gwiazdy - jedne po to, by odpocząć i się zabawić, inne, jak na przykład Angelina Jolie i Brad Pitt, aby zwrócić uwagę np. na problem łamania praw człowieka. Dawniej Davos było znane jako uzdrowisko, w którym leczono choroby płuc - jedną z kuracjuszek była żona Tomasza Manna; pisarz po odwiedzinach ukochanej Katii umieścił w Davos akcję swojej słynnej "Czarodziejskiej Góry". Davos to najwyżej położone miasto Europy (1560 m), dlatego warunki narciarskie są tu bardzo dobre. W połączeniu z Klosters, do którego da się przejechać, nie odpinając nart, tworzy bardzo atrakcyjny rejon narciarski, na trasach którego można spotkać m.in. brytyjskiego księcia Karola. A wieczorem np. degustacja specjałów szwajcarskiej kuchni w jednej z wielu urokliwych knajpek.
Biały hazard. Na jednej desce
Tras jest tyle, że każdy się wyszaleje. Także snowboardziści, którzy ściągną tu tłumnie 13 stycznia na Snowboardowy Puchar Świata. Atrakcją regionu są uzdrowiska z tradycjami - bywali tu Wilhelm I i II, Franciszek Józef i kanclerz Bismarck. Warto skorzystać z okazji i się... napromieniować (pozytywnie działającymi dawkami radonu). Wydatki na zabiegi może uda się odegrać w kasynie w eleganckim Grand Hotelu w Bad Gastein. A jak się nie uda, to trudno - zdrowie jest bezcenne.
U sąsiadów. Mroźno i ekologicznie
Zaledwie 30 km od przejścia granicznego w Łysej Polanie mamy namiastkę Alp - w Słowacji wyżej jeździć się już nie da, przynajmniej po oficjalnych nartostardach. Korzystając z wyciągów startujących z Tatrzańskiej Łomnicy, dojedziemy na Łomnickie Sedlo (2190 m), skąd czeka 5,5 km zjazdu. I to przez wszystkie górskie strefy roślinności - spod skalnych turni, wzdłuż kosówki, przez las, w doliny. Trzeba jednak brać pod uwagę, że pierwszy odcinek to wymagająca czarna trasa, nazwana Francuską Muldą (nie zawsze otwarta - niebezpieczeństwo lawin). Dolny odcinek to klasyczna trasa niebieska. W ładny dzień koniecznie trzeba wjechać (bez nart) na Łomnicki Szczyt (2634 m). Przeżycie niesamowite, zarówno ze względu na imponującą kolejkę linową, jak i widoki - także na polskie Tatry. Pojeździć na nartach można też w Smokowcu i Szczrbskim Plesie, które kilkakrotnie było gospodarzem zimowych uniwersjad oraz mistrzostw świata. A po nartach? W niedalekim Popradzie proponujemy regenerację w AquaCity, uznanym za najbardziej ekologiczny tego typu ośrodek świata w roku 2007. Do wyboru: kąpiele w basenach termalnych, odprężenie w jednej z wielu saun lub komorze do krioterapii (2-3 min w temperaturze -130° C!). Wrażenia wizualne zapewniają codzienne pokazy laserowe na basenach.
Klammer kontra Bobo. Nocne szaleństwa
Położona na południu Austrii Karyntia to rodzinne strony Franza Klammera, zdobywcy złotego medalu na igrzyskach olimpijskich. Wprawdzie było to 30 lat temu, ale wciąż można go spotkać na karynckich stokach. Niektórzy śmieją się, że jego kondycja to zasługa lokalnego środka dopingującego, czyli Kasnudeln (kluski z twarogiem). Innego idola mają dzieciaki - na najmłodszych czeka będący maskotką regionu pingwin Bobo. Narciarze lubią Nassfeld za swojską atmosferę i duży wybór tras dostosowanych do każdego poziomu umiejętności. Jeździć można także nocą - region szczyci się jedną z najdłuższych w Europie tras ze sztucznym oświetleniem (2,2 km). Dodatkowym atutem jest bliskość Italii - mając ochotę np. na cappuccino, można wyskoczyć do położonego już za granicą schroniska włoskiego. Są też i inne atrakcje - ogromny wybór imprez od typowych zawodów narciarskich, przez mistrzostwa w grze golfa... na lodzie , po kubańską fiestę na śniegu!
To lubimy! Bombardino z Marmoladą
Bombardino to najsłynniejszy trunek, którego można spróbować we włoskich Dolomitach. Chodzi o ajerkoniak serwowany na gorąco z dodatkiem bitej śmietany. Mimo że podają go w wielu miejscach, najlepiej smakuje w Val di Fassa, w schroniskach z widokiem na góry, zwłaszcza na Mar-moladę - najwyższy szczyt Dolomitów (3342 m). Wjeżdża się na nią kolejką, a potem mamy kilka kilometrów przyjemnego szusowania. Wyprawa na Marmoladę z Val di Fassa to kilkugodzinna wycieczka narciarska. Równie słynna jest Sella Ronda. Aby objechać skały malowniczej grupy Sella metodą kombinacji tras i wyciągów, trzeba zrobić 40-kilometrową pętlę, pokonując po drodze cztery spore przełęcze. Oczywiście w Val di Fassa równie ważna jak warunki narciarskie jest atmosfera: ładne miasteczka, regionalne specjały kulinarne, tradycje oparte na kulturze ladyńskiej. Do dziś mieszkańcy, oprócz włoskiego i popularnego tu niemieckiego, używają na co dzień języka ladyńskiego.
Ważne numery. Natychmiastowa pomoc
Często o życiu czy zdrowiu decydują sekundy. Numerem alarmowym w Unii Europejskiej jest 112. Jednak gdy jest zagrożone życie, najlepiej dzwonić bezpośrednio do ratowniczych służb górskich:w Polsce - 0 601 100 300 GOPR (Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe) i TOPR (tatrzańskie);
>> w Austrii - tel. 140;
>> w Czechach - telefony do Horskiej Służby zależą od regionu, np. w Karkonoszach jest to 00420 602 448 338, a w Beskidach 00420 606 769 010;
>> we Francji - Secours en Montagne; numer telefonu zależy od regionu; np. w Chamonix: 0450 531 689
>> we Włoszech - tel. 118 - pomocą na stokach zajmują się zwykle karabinierzy;
>> na Słowacji - Horska Służba, tel. 18 300;
>> w Szwajcarii - Lavinendienst albo Rettungsdienst, tel. 1414;
W telefonie warto mieć wpisany ICE (ang. in case of emergency - w razie nagłego wypadku), czyli numer do kogoś bliskiego, z kim mogą skontaktować się ratownicy. Dobrze, jeśli polecona osoba umie udzielić informacji na temat grupy krwi, poważnych dolegliwości oraz leków przyjmowanych przez poszkodowanego. Idea wpisywania telefonu ICE jest coraz popularniejsza na całym świecie.
Włóż kask. Głowa jest tylko jedna!
Ogłoszenie przepisu dotyczącego obowiązku jazdy w kasku jest prawdopodobnie kwestią czasu (jedynie we Włoszech obowiązuje dzieci do lat 14). Jednak kask warto mieć, a dotyczy to nie tylko początkujących, ale i doświadczonych narciarzy. Wybór kasków (kształt, kolory) jest naprawdę duży, a ceny przystępne (od 100 zł). Dziecku nie kupujmy za dużego, tłumacząc, że szybko z niego wyrośnie: musi być dopasowany, wygodny i mieć certyfikat bezpieczeństwa (europejski - FISI 1077, amerykański - ASTM 2040). Dobrze, jeśli kask ma uchwyt na gogle, wentylację, otwory przy uszach, wyściółkę ułatwiającą pranie.
Zapakuj! Mogą uratować życie
Nadmiar sprzętu w górach jest zbędny. Są jednak rzeczy, które mogą się przydać, zwłaszcza jeśli lubimy jazdę pozatrasową lub wyprawy ski-tourowe w terenie, gdzie nie mamy stuprocentowej gwarancji bezpieczeństwa.
Polecamy:
>> system Recco - zaszywane w kurtkach i spodniach narciarskich lub doczepiane do butów specjalne płytki, dzięki którym w razie zasypania przez lawinę służby ratunkowe mające tzw. detektor są w stanie zlokalizować zasypanego narciarza;
>> folia NRC - cienka i lekka folia (złożona zajmuje bardzo mało miejsca), która może służyć jako koc termiczny zapobiegający wychłodzeniu organizmu. Zbawienna, zwłaszcza gdy trzeba dłużej poczekać na ratowników;
>> ogrzewacze termiczne - torebki ze specjalną substancją rozgrzewającą się po rozerwaniu opakowania;
>> nadajniki-odbiorniki lawinowe, czyli tzw. piepsy, beepery itp. - niewielkie urządzenia elektroniczne, dzięki którym łatwo znaleźć przysypanych przez lawinę.
Znaki. Kodeks nartostradowy
Stopień trudności nartostrad oznacza się kolorami:
>> kolor zielony (rzadko stosowany): bardzo łatwe szlaki panoramiczne, na których niewykluczone, że trzeba będzie kawałek podejść lub odpychać się mocno kijkami;
>> kolor niebieski:
trasy łatwe;
>> kolor czerwony: trasy średniotrudne;
>> kolor czarny: trasy trudne.
Na stopień trudności trasy wpływa także jej przygotowanie. Z tego powodu zmuldzone, oblodzone albo zaskakujące wystającymi kamieniami trasy czerwone mogą okazać się trudniejsze niż czarne. Oznaczenia na narciarskich mapkach:
>> żółty romb, linie przerywane: trasy nieprzygotowane (nieratrakowane), przeznaczone dla osób, które dobrze jeżdżą i lubią poszaleć na muldach lub w głębokim śniegu;
>> żółto-czarna szachownica: teren zagrożony lawiną;
>> czarny ukośny krzyżyk: trasa zamknięta.
Polub nas na Facebooku!
Zobacz również:
- Snowpark: skok przez ciężarówkę, czyli najbardziej zaskakujące przeszkody w...
- Tatryski - Skipass na Podhalu. Narty w Tatrach na jednym karnecie
- Andora: Królestwo wśród śniegów
- AUSTRIA WARTA PODRÓŻY: Salzburg – co warto zobaczyć w Austrii?
- Normandia: Między Calvadosem a Klifem
- Co warto zobaczyć we Włoszech - Pantelleria