FRANCJA

Lazurowe Wybrzeże w 72 godziny. Jak w pełni wykorzystać ten czas?

Karolina Tomas, 23.08.2017

Widok ze Wzgórza Zamkowego w Nicei

fot.: Karolina Tomas

Widok ze Wzgórza Zamkowego w Nicei
Kiedy w Polsce pogoda nie dopisuje, myśli często uciekają do ciepłych krajów. W pościgu za słońcem nie trzeba wyruszać na drugi koniec świata. Wystarczą dwie godziny lotu z Warszawy, by znaleźć się w krainie, w której jest słonecznie przez 300 dni w roku. Podpowiadamy, jak zaplanować 72 godziny na Lazurowym Wybrzeżu, żeby zdążyć odpocząć i odwiedzić najciekawsze miejsca.

Sobota: popołudnie

Jest już późne popołudnie, ale słońce nie odpuszcza. Z lekką zazdrością przyglądam się dzieciakom biegającym po skwerze na Promenadzie du Paillon. Kręcą się podekscytowane wokół otworów w kamiennych płytach, próbując zgadnąć, z którego z nich za moment wystrzeli chłodny strumień wody. Fontanna co jakiś czas cichnie – plac przypomina wtedy taflę lustra. Promienie słońca odbijające się w wilgotnej posadzce oślepiają jeszcze bardziej.

Stąd już rzut beretem do wizytówki Nicei – placu Massena. Fasady budynków w kolorze czerwonej ochry odcinają się od czarno-białych płyt ułożonych w szachownicę. Z jednej strony wzrok przyciąga potężna naga postać Apolla wyrzeźbiona w białym marmurze. Otacza go kilka mniejszych figur z brązu oraz woda. To najbardziej rozpoznawalna fontanna w Nicei. Również najbardziej kontrowersyjna. Pod koniec lat 70. nagość greckiego boga zgorszyła pewne środowiska do tego stopnia, że statuę przeniesiono w okolice stadionu piłkarskiego. Dopiero w 2007 roku uznano, że plac Massena bez Apolla to nie to samo. Dziś znów możemy oglądać Fontannę Słońca w całej okazałości.

Plac Massena w Nicei

Plac Massena w Nicei, fot. Karolina Tomas

Twarz boga piękna skierowana jest w stronę siedmiu potężnych słupów, na których przycupnęło siedmiu nagich mężczyzn (pomyśleć, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu w centrum miasta nie było miejsca nawet na jedną rozebraną postać). Figury są dziełem katalońskiego artysty Jaumego Plensy i symbolizują kontynenty. Wieczorem świecą jaskrawymi kolorami: różowym, niebieskim, zielonym, żółtym.

Sobota: wieczór

W wąskich uliczkach starego miasta łatwo zapomnieć, że jesteśmy we Francji. Nad głowami przechodniów powiewa pranie, niektóre stoliki restauracyjne przykryte są kraciastymi obrusami, w menu domowa pizza, tradycyjne gnocchi według rodzinnego przepisu i makarony. Architektura też przywodzi na myśl włoskie miasta. Skojarzenia nie powinny dziwić. Przez kilka stuleci Nicea przechodziła z rąk do rąk, aż w XVIII wieku na dłużej znalazła się w granicach Królestwa Sardynii. Do Francji została przyłączona w 1860 roku razem z Sabaudią.

NA TEMAT:

Stare miasto jest wciągające. Choć nie jest rozległe, z powodzeniem można spędzić tu kilka godzin. Każdy sklepik, knajpa, stragan i stoisko wydaje się warte uwagi. Nawet kręcąc się w kółko po kilku uliczkach, ciągle trafiam na coś nowego.

Mimo późnej pory jest gwarno – dla mieszkańców Nicei czas spędzony z rodziną i przyjaciółmi to najlepsza rozrywka.

Stare miasto w Nicei
Stare miasto w Nicei, fot. Karolina Tomas

Niedziela: rano

Rankiem przy Cours Saleya odbywa się targ kwiatowy. Pod pasiastymi, płóciennymi dachami stoły uginają się pod ciężarem najróżniejszych bukietów. Warto wybrać się tu choćby ze względu na zapach przywodzący na myśl najpiękniejsze ogrody. To też świetne miejsce na zakup pamiątek: są kolorowe, naturalne mydła, zioła, przyprawy, herbaty, magnesy i lokalne przysmaki. Tym samym można wybrać się tu na pyszne, lokalne śniadanie.

Dookoła nie brakuje kawiarni, w których dostaniemy aromatyczną kawę, na targu można zaopatrzyć się m.in. w owoce, warzywa, sery. Na mniejszy głód idealna będzie socca. To rodzaj smażonego placka z mąki z ciecierzycy z dodatkiem oliwy i soli. Wyglądem przypomina grubszy naleśnik, jest jednak znacznie bardziej sycący. Dobrą przekąską jest również pissaladiere, czyli ciasto przypominające focaccię z duszoną cebulą, anchois i oliwkami.

Po leniwym śniadaniu na świeżym powietrzu nie ma nic lepszego niż spacer. Najpopularniejszym miejscem do spacerowania, joggingu i wycieczek rowerowych jest Promenada Anglików. Swoją nazwę zawdzięcza angielskim arystokratom, którzy już w XVIII wieku przybywali do Nicei, by nacieszyć się tutejszym klimatem. W końcu na Lazurowym Wybrzeżu słońce świeci przez 300 dni w roku! Budowa promenady rozpoczęła się w XIX stuleciu. Mierzy aż 7 km długości i przez cały ten dystans prowadzi wzdłuż morza.

W tym miejscu muszę przyznać, że nazwa Lazurowe Wybrzeże nie jest rozdmuchana. Wodę zobaczyłam już z daleka, musiałam ściągnąć okulary przeciwsłoneczne, żeby uwierzyć własnym oczom. Jej kolor przechodzi z delikatnego błękitu, przez intensywny lazur aż do granatu. Przy takim morzu nawet brak piaszczystej plaży nie ma znaczenia. Wystarczy zaopatrzyć się w odpowiednie obuwie i rozłożyć grubszy ręcznik na niewielkich, okrągłych, szarych kamieniach. Bardziej wymagający mogą wypożyczyć leżak.

Plaża w Nicei
Plaża w Nicei jest kamienista, fot. Karolina Tomas

Po wyjściu ze starego miasta promenadą można szybko dostać się do Wzgórza Zamkowego. Na próżno szukać na nim jakiejkolwiek twierdzy – nie istnieje od początku XVIII wieku. Nie po to jednak turyści wdrapują się po schodach lub wchodzą do ciasnej windy. Ze wzgórza rozciąga się panorama całej Nicei. Z jednej strony widać Promenadę Anglików i stare miasto, z drugiej – port z luksusowymi jachtami.

Niedziela: południe

Południa nie da się w Nicei przegapić. Codziennie obwieszczane jest wystrzałem z armaty. Lepiej o tym pamiętać, zwłaszcza na wzgórzu, gdzie huk jest szczególnie głośny. Według legendy historia południowych strzałów sięga XIX wieku. Miał ją zapoczątkować sir Thomas Coventry-More, który przywoływał w ten sposób swoją żonę. Kobieta lubiła spędzać ranki na plotkach z przyjaciółkami i zdarzało jej się spóźnić z przygotowaniem lunchu. Dźwięk armaty słychać było w całym starym mieście, dla małżonki był to sygnał, że pora wracać do domu.

Jak widać, pory lunchu nie można w Nicei lekceważyć. Wracam zatem do starego miasta w poszukiwaniu tradycyjnej, nicejskiej kuchni. Wybór pada na restaurację L’Escalinada (www.lescalinada.fr). Sporo stolików jest już zajętych, co zwykle dobrze wróży. Poza tym lokal posiada certyfikat „Cuisine Nissarde”, co oznacza, że specjalizuje się w lokalnych przysmakach. Na przystawkę nie mogło więc zabraknąć panierowanego kwiatu cukinii i owoców morza. Przy wyborze dania głównego poszłam za radą kelnera i postawiłam na gnocchi z gorgonzolą. Powiem tylko tyle – czasem warto kogoś posłuchać.

Nicea
Restauracja L'Escalinada posiada certyfikat „Cuisine Nissarde”, fot. Karolina Tomas

Niedziela: popołudnie

Jedna doba wystarczyła, żebym zakochała się w Nicei po uszy. Czas sprawdzić, czy będzie to miłość do całego regionu, czy ograniczy się do jednego miasta. Przenoszę się 30 km na zachód wzdłuż wybrzeża, do Juan-les-Pins, typowej miejscowości wypoczynkowej. Plaże są tu piaszczyste, nie brakuje hoteli, restauracji ani barów.

Od razu po przyjeździe chwytam ręcznik i kieruję się w stronę morza. Każdy ładniejszy pas piasku to plaża prywatna. Plażę publiczną stanowią nieduże skrawki między skupiskami hotelowych leżaków i parasoli. Coś za coś – piasek jest przyjemny, ale woda nie ma już tak oszałamiającej barwy jak w Nicei.

Niedziela: wieczór

Juan-les-Pins budzi się wieczorem z blaskiem pierwszych neonów. Od migotania kolorowych świateł można dostać zawrotu głowy. Z każdego lokalu dobiega inna muzyka, w „Nowym Orleanie” jest saksofon, w barze „Zapata” dominują rytmy salsy, najgłośniej i najtłoczniej jest dziś chyba w „Pam Pam”. Animatorzy wirują na scenie, goście zdecydowanie są już w szampańskich nastrojach. Kurort jakich wiele. Lokalny akcent stanowią starsi panowie grający w parku w bule.

Juan-les-Pines
Wieczór w Juan-les-Pines, fot. Karolina Tomas

Poniedziałek: rano

Na szczęście Juan-les-Pins znajduje się tuż przy Antibes. Za grubymi murami ukryte jest stare miasto – domy z kamienia, donice z kolorowymi kwiatami, wąskie uliczki i spokojny rytm życia.

Zaczynam od spaceru po murach. Widać z nich port, gdzie cumują największe jachty (to jedyna przystań na Lazurowym Wybrzeżu, która jest w stanie pomieścić luksusowe kolosy), ładne, piaszczyste plaże bez rzędów leżaków i olbrzymią ażurową postać wpatrzoną w morze. Mężczyzna siedzący z podkulonymi nogami zbudowany jest w całości z białych liter. Le Nomade to kolejne dzieło Jaumego Plensy. Artysta tłumaczy, że zawsze wierzył, że ludzka skóra jest trwale wytatuowana niewidzialnym tekstem. Według niego w życiu każdego człowieka w końcu pojawia się ktoś, kto jest w stanie odczytać ten zapis.

Rzeźba Le Nomade w Antibes

Innym artystą związanym z Antibes jest Pablo Picasso, który mieszkał tu i tworzył przez pół roku. 20 lat po tym jak wrócił do Paryża, powstało muzeum poświęcone jego pracy. Niestety odbijam się od drzwi – placówka czynna jest codziennie z wyjątkiem poniedziałków.

Tuż obok znajduje się Le Marche Provencal, czyli rynek prowansalski. Można kupić tu głównie owoce i warzywa, ale są też stoiska z serami i innymi lokalnymi specjałami. Za halą skrywa się niecodzienna atrakcja – bar absyntu. Wejście jest niepozorne – przypomina zwykły sklepik z pamiątkami. Schody prowadzą do niewielkiej piwnicy. Uwagę od razu zwracają specjalne krany na każdym stole i dziesiątki kapeluszy. Właściciel chętnie tłumaczy, na czym polega rytuał picia tego trunku. Pierwsza zasada: trzymać fason! Dlatego przed wzniesieniem toastu wszyscy goście wkładają fikuśne nakrycia głowy.

Poniedziałek: południe

Lunch jem już poza murami starego miasta. W restauracji Albert 1er (www.restaurant-albert-1er.com) na przystawkę wybieram ravioli. Porcja jest tak duża, że myśl o daniu głównym nieco mnie przeraża. Kiedy jednak lądują przede mną dorsz, okoń morski i łosoś, błyskawicznie zapominam, że właściwie jestem już najedzona. Restauracja specjalizuje się w świeżych rybach i owocach morza. Muszę przyznać, że kucharze naprawdę znają się na rzeczy.

Poniedziałek: popołudnie

Czas na ostatni przystanek krótkiej wycieczki po Lazurowym Wybrzeżu. Cannes jest oddalone o Antibes o nieco ponad 10 km. Pociąg kursuje na tej trasie co kwadrans, a podróż zajmuje ok. 10 minut. Grzechem byłoby więc nie odwiedzić europejskiej stolicy filmowej.

Zaczynam od Pałacu Festiwalowego. To w nim odbywa się Międzynarodowy Festiwal Filmowy, podczas którego twórcy najlepszego filmu nagradzani są Złotą Palmą. Na schodach przed gmachem rozłożony jest wówczas słynny czerwony dywan, na którym gwiazdy kina pozują fotoreporterom. Dziś po dywanie nie ma śladu, nowoczesny, betonowy budynek też wygląda mniej okazale niż na zdjęciach z prestiżowej imprezy. Bez plakatów i błysku fleszy przypomina obiekt sportowy. Również znajdująca się przy pałacu aleja gwiazd nie wywiera piorunującego wrażenia. Niektóre odciski dłoni znamienitych postaci w świecie kina umieszczone się tuż przy wejściu do informacji turystycznej. Szukając praktycznych wskazówek, łatwo przeoczyć, że drepcze się po Sophii Loren lub Quentinie Tarantino.

Aleja Sław Cannes
Aleja Sław w Cannes, fot. Karolina Tomas

Jedną z najpopularniejszych atrakcji Cannes jest promenada Croisette. Dwukilometrowy deptak ciągnie się między morzem a rzędem luksusowych hoteli. Ławki skierowane są w stronę wody. Eleganckie budynki robią oczywiście wrażenie, ale wolę przyglądać się kelnerom zwinnie meandrującym między stolikami ustawionymi na plaży i falom leniwie uderzającym o brzeg.

Cannes
Słynny hotel Carlton przy promenadzie Croisette w Cannes, fot. Karolina Tomas

Poniedziałek: wieczór

Nie przyjechałam tu na zakupy w drogich butikach największych projektantów, wystawy nie robią więc na mnie wrażenia. Oddalam się od morza, mijam kolejne hotele, kawiarnie i sklepy z pamiątkami, by zgubić się w uliczkach Le Suquet – starego miasta. Szybko zapominam o całej ekskluzywnej otoczce Cannes – tutaj toczy się zwykłe życie. Na targu Marche Forville sprzedawcy zachwalają swoje produkty, kawałek dalej starszy mężczyzna naprawia zamek do drzwi przed swoim warsztatem, kobiety plotkują przy filiżance kawy, koło pastelowych kamienic kręcą się koty, a na balkonach schną kolorowe prześcieradła.

Stare miasto w Cannes
Stare miasto w Cannes, fot. Karolina Tomas

Pnę się coraz wyżej – na szczycie wzgórza znajduje się zamek Chateau-Musee de la Castre. Mieści się w nim niewielkie muzeum archeologiczne i etnograficzne. Warto wysilić się jeszcze trochę i wdrapać się na wieżę, z której rozciąga się widok na całe miasto – na zielone wzgórza, pomarańczowe dachy, port i oczywiście lazurowe morze.

Dla tej wody, dla słońca, klimatycznych starówek, pysznej kuchni i ciepłych wieczorów z lampką wina warto przyjechać tu choćby na weekend.

Informacje praktyczne

Dojazd

Z Warszawy do Nicei można niedrogo dolecieć linią Wizz Air. W sezonie letnim (od 27.03 do 30.10) połączenia realizowane są trzy razy w tygodniu: we wtorki, czwartki i soboty. W sezonie zimowym (od 30.10 do 27.03) samoloty kursują w poniedziałki i piątki. Z odpowiednim wyprzedzeniem bilety można kupić za mniej niż 300 zł. www.wizzair.com

Transport na miejscu

Z lotniska w Nicei do miasta można łatwo dostać się autobusem. Podróż trwa ok. pół godziny i kosztuje 6 euro. www.nice.aeroport.fr

Mieszkając w centrum, do największych atrakcji Nicei bez problemu dostaniemy się pieszo. Na dalsze wycieczki można wypożyczyć rower miejski. www.nicetourisme.com

Do Antibes z Nicei najlepiej dostać się pociągiem. Podróż trwa ok. 20 minut, a bilet kosztuje ok. 4 euro. Z Antibes do Cannes dostaniemy się w ok. 10 minut za ok. 2,50 euro. Pociągi kursują bardzo często. www.voyages-sncf.com

Tańszym, choć wolniejszym rozwiązaniem będzie podróżowanie autobusem. Z Nicei do Cannes można dostać się już za 1,50 euro.

Noclegi

W Nicei nie brakuje hosteli i hoteli dwugwiazdkowych, w których cena noclegu w pokoju dwuosobowym wynosi ok. 50 euro. W bardzo dobrej lokalizacji znajduje się czterogwiazdkowy hotel Ellington Nice Center. Jest położony w centrum miasta, ok. 650 m od Placu Massena i kilometr od Promenady Anglików i plaży. Noc w dwuosobowym pokoju ok. 130 euro. www.ellington-nice.com

Rozważając nocleg dla dwóch osób na starym mieście w Antibes, trzeba się liczyć z wydatkiem ok. 100 euro za noc. Za murami starówki można znaleźć tańsze hotele i pensjonaty.

Również w Cannes nietrudno o nocleg w cenie ok. 50 euro za pokój dwuosobowy. Godny polecenia jest czterogwiazdkowy Hotel America położony ok. 250 m od Pałacu Festiwalowego. Za nocleg w pokoju dwuosobowym trzeba zapłacić ok. 70 euro. Przy dłuższym pobycie warto rozważyć pobyt w pokoju o podwyższonym standardzie, pokoje typu classic są dość ciasne. www.hotel-america.com

Między Niceą a Antibes jest też kilka kempingów. Przykładowo ceny noclegów w czteroosobowym domku na Camping du Pylon zaczynają się od 60 euro.

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.